Recenzja Kangurek Kao (Kao the Kangaroo) na Nintendo Switch
Kangurek Kao to najnowsza produkcja Tate Multimedia. Należy wspomnieć, że to polski producent i wydawca. Premiera gry ma miejsce dzisiaj, czyli 27 maja 2022 roku. Jest to trójwymiarowa gra platformowa dla pojedynczego gracza. Przepełniona jest ona humorem, eksploracją bajkowego świata oraz odkrywaniem przez Kao tajemnicy swojej rodziny, a w szczególności zaginionego ojca.
Ta produkcja to ukłon i wspomnienie złotej ery gier platformowych. Pamiętacie Crash Bandicoot, Rayman lub Abe’s Oddysee?
Fabuła
Początek gry to sen z naszą kangurzą siostrą w roli głównej. Zostaje ona porwana przez jakiegoś potwora. Po obudzeniu się stwierdzamy, że musimy wyruszyć w świat szukać jej oraz zaginionego ojca. Nasza zatroskana matka stwierdza, że i tak nas nie zatrzyma więc droga wolna. Na początku, z pomocą widmowego ducha siostry, odnajdujemy rękawice bokserskie taty i tak zaczyna się przygoda.
Mechanika gry
Na wstępie, porozmawiajmy o sterowaniu. Jest ono dość rozbudowane. Celowanie, rzucanie bumerangiem, interakcja z otoczeniem, skok z atakiem z ogona, zmiana celu, hak z liną, cios rękawicą. Praktycznie każdy przycisk na padzie jest wykorzystywany.
Jednym z nieodłącznych elementów gier platformowych są “znajdźki”. W naszej rozgrywce zbieramy monety, kryształy, literki oraz runy. Po ukończeniu każdego poziomu dostajemy standardowe podsumowanie. Znajdzie się tam czas, w którym przeszliśmy daną planszę oraz ile zebraliśmy danych znajdziek. Co ciekawe, po swojej pierwszej mapie, zdobyłem 14 kryształów na 12 możliwych…
Za monety, możemy u sklepikarza w wiosce, kupować dodatkowe życie, zwiększenie paska zdrowia czy elementy garderoby. Za zdobyte runy wkraczamy do kolejnych obszarów. Znajdujemy je na początku w wiosce, a później również w kolejnych etapach. Możemy też rozglądać się za zwojami, uzupełniającymi naszą wiedzę o miejscach i postaciach w “Kaopedi”.
Przeciwnicy, których spotkamy na swojej (i naszych rękawic) drodze to przykładowo: wojownicza żaba dystansowa, latająca muszka, rozdymka na lianach czekająca, by nas zrzucić z platformy czy ognioplujka. Trafią się też przeróżne pułapki jak bomby czasowe czy wnyki. W tym aspekcie nie możemy narzekać na brak urozmaicenia. Walki są dość intuicyjne. To powtarzające się sekwencje uników i ataków. Jeśli chodzi o walki z bossami, to zabawa też polega na skakaniu po platformach, unikaniu ciosów i wyprowadzaniu ataków w odpowiednich momentach.
Do dyspozycji, początkowo, dostajemy 3 serduszka zdrowia. Otrzymanie obrażeń zabiera nam jedno z nich. Po stracie ostatniego wracamy do ostatniego checkpointu i zostaje nam zabrane jedno z żyć (ikona Kao). Po utracie wszystkich żyć wracamy do wioski lub zaczynamy mapę od początku. Jednocześnie, tracimy przy tym monety, ale zatrzymując sekrety w postaci literek.
Podstawową bronią Kao są rękawice bokserskie. W dalszej części rozgrywki dostajemy możliwość “naładowania” ich. Mogą one przykładowo niszczyć pajęczyny, które blokują niektóre przejścia albo opuszczać/podnosić specjalne platformy. Dostaniemy również możliwość rzucania bumerangiem. I o ile w podstawowej wersji, to po prostu rzut do automatycznie namierzonego celu, to otrzymamy możliwość rzucania ognistym bumerangiem. Możemy nim rozpalić w piecu, aby za pomocą wygenerowanego ciśnienia opuścił jakiś zwodzony most lub platformę. Zazwyczaj rzecz, do której mamy rzucić bumerangiem znajduje się tuż obok miejsca, w którym go podnosimy.
To, co najważniejsze w tego rodzaju grze to elementy zręcznościowo-platformowe. Muszę przyznać, że są one zrobione naprawdę dobrze. Skakanie po platformach, zjeżdżanie z lodowej góry, kładki opuszczające się do głębokiej wody czy bagna. Spotkamy też ich zaczarowane wersje, pokazujące się na jakiś czas, gdy uderzymy w magiczny kamień. Zagadki logiczne są na tyle proste, aby każdy gracz sobie z nimi poradził.
W trakcie rozgrywki trafimy na “Wieczne studnie”. Są to swojego rodzaju “wyzwania”. Teleport przenosi nas na zupełnie inną, zamkniętą planszę, gdzie dostajemy jakieś zadanie. Może to być 15 ropuch do pokonania albo wymagający zdolności zręcznościowych tor przeszkód. Dodatkowo jest nam mierzony czas. Oczywiście po wszystkim czeka na nas nagroda w postaci zebranych monet i kryształów. Pomiędzy misjami, dostaniemy dostęp do studni z poziomu naszej wioski.
W trakcie rozgrywki doświadczymy też humorystycznych wstawek. Przykładem może być potknięcie się bohatera i jego wypowiedź na ten temat w stylu: “Dobrze, że nikogo nie ma bo trafiłoby to na KanguTuba”. Gdy się nie ruszamy, Kao zaczyna skakać radośnie na skakance. Gadające rękawice też mają kilka zabawnych kwestii.
Dużym pozytywem tej produkcji jest fakt, że posiada ona polską wersję językową. Tak napisów, jak i słyszanych dialogów. Każda postać mówi swoim unikalnym głosem i brzmi to bardzo przyjemnie.
Audio i Grafika
Wizualnie, otrzymujemy trójwymiarową oprawę. Otaczający nas świat jest jasny i kolorowy. Piaszczyste plaże, piękna błękitna woda czy bujna zielona dżungla. Szare kamienie i głazy na tle żółciutkiej lawy robią pozytywne wrażenie. To tylko niektóre miejsca, jakie przyjdzie nam odwiedzić. Plansze są bogate w szczegóły: krzaki, rosnące grzyby czy różne platformy, po których się poruszamy. Gra w zamyśle i opisie jest dla graczy od 10 roku życia i widać to w tej bajkowej i ładnej oprawie.
Zdarzają się też drobne błędy: pokonałem żabę, a ona wpadła pod mapę i przez chwile łeb wystawał jej z ziemi. Innym razem wszedłem w stół i zamiast się od niego odbić, pozostałem w środku. Takich drobnych błędów jest całkiem sporo, ale nie uprzykrzają one gry. Ba… Może nawet ich nie zobaczymy podczas szybkiej rozgrywki. Miejmy nadzieję, że zostanie to poprawione w przyszłości.
Jeśli chodzi o część audio, to tutaj niestety możemy się lekko rozczarować. Jest ona skoczna i melodyjna, ale zarazem jednostajna. Nie współgra to z planszami pełnymi mroku i strasznych bestii. Tak jakby twórcy się obawiali, że niektóre elementy będą zbyt przerażające i chcieli je załagodzić miłą dla ucha melodią. Niestety psuje to momentami klimat gry. Te dźwięki świetnie się sprawdzają podczas spaceru po wiosce, jednak w trakcie walk już nie. O ile muzyka porywająca nie jest, to polska lokalizacja brzmi bardzo fajnie. Każda postać ma unikalny, całkiem dobrze dopasowany do niej głos.
Rozgrywka
Przyznam, że początek gry (nasz sen), w którym musieliśmy już stoczyć walkę z pierwszymi przeciwnikami, był dziwny. Właściwy samouczek pojawia się dopiero po nim. Nigdy nie grałem w żadną inną kangurzą część i czułem się lekko zdezorientowany tak fabułą, jak i sterowaniem. Jednak to uczucie mija po pierwszych 15-20 minutach rozgrywki. Ma to na pewno związek z tym że sterowanie jest bardzo rozbudowane. Musiało upłynąć trochę czasu od rozpoczęcia rozgrywki, abym przyzwyczaił się do niego. Mimo to i tak co jakiś czas się myliłem. Ostatecznie jednak uważam, że da się do tego przyzwyczaić.
Gdy już poradzimy sobie z tymi początkowymi problemami, to gra staje się naprawdę przyjemna. Muszę przyznać, że nie jestem wielkim fanem platformówek. Zawsze robiły na mnie wrażenie produkcji, w których wciska się 2-3 przyciski w różnych odstępach czasowych. Gdzie tu rozwój postaci? Gdzie tu umiejętności taktyczne w dowodzeniu oddziałem? Jest to jednak ocena niesprawiedliwa w ujęciu powyższej produkcji. Mamy tu óżnorodne plansze i przeciwników. Ciekawe zagadki logiczne i sporo znajdziek. O ile fabuła mnie nie wciągnęła to sama rozgrywka jak najbardziej.
Wspominałem, że po przejściu jednej z planszy, w podsumowaniu, miałem informację, iż zebrałem 14 na 12 kryształów. Jest to dla mnie dziwny zabieg. W takim razie, jaki jest sens podawać, że mogłem zdobyć 12 kryształów, skoro znalazłem ich więcej? Jeśli na kolejnej mapie znajdę 13/13 to nie będę szukał dodatkowych, a z mojego przykładu wynika, że mogą gdzieś się chować. Ostatecznie, po prostu, zaglądałem w każdy zakamarek, żeby znaleźć co tylko się da.
Jeśli chodzi o walki, są one satysfakcjonujące. Są proste tak, aby każdy gracz sobie poradził. Dodatkowo są wystarczająco szybkie. To nie 20-minutowa epicka walka z potężnym potworem, tylko wymiana szybkich ciosów i dalsza eksploracja świata. Podoba mi się to, ponieważ gra nie robi się dzięki temu monotonna. Szkoda tylko takiego uproszczenia w rzucaniu bumerangiem. Tę czynność wykonujemy bez żadnych emocji, a szkoda. Widzę tutaj niewykorzystany potencjał.
Niestety zdarzyło mi się kilkukrotnie, że gra mi się przycinała. Były to jednak sytuacje jednostkowe i najczęściej pojawiały się podczas walki z wieloma przeciwnikami w jednej chwili. Da się to ostatecznie przeżyć.
Najgorsze dla mnie było, kiedy po mojej 90-minutowej rozgrywce i przejściu jednego poziomu i pokonaniu bossa, zakończyłem grę na dany moment (w sensie “wyłączyłem ją”). Z jakim efektem? Ano takim, że nic się nie zapisało i musiałem ten etap przechodzić ponownie. Co ciekawe, wynik jednej wiecznej studni się zapisał. Delikatnie mówiąc, bardzo mnie to poirytowało.
Raz też zdarzyło się, że nie mogłem podnieść bumerangu. Nie był mi specjalnie potrzebny, ale jednak zawsze łatwiej grać z jego użyciem. A tu klops. Po tym, jak zginąłem i wróciłem do tego miejsca, działał już poprawnie.
Reasumując, pomimo błędów i niedociągnięć (które najpewniej zostaną poprawione) Kangurek Kao jest przyjazną, ciepłą, ale i momentami wymagającą grą. Uważam, że wszystkim fanom gatunku spodoba się ona w 100%, ponieważ budzi sentyment do starych “platformówek”. Jeśli ktoś nie lubi tego typu gier (tak jak ja) to i tak ma szansę znaleźć tu coś dla siebie. Kilka błędów, które się pojawiły, były drażniące i obniżają ostateczną ocenę. Niemniej jednak uważam, że są one możliwe do poprawienia.
Za dostarczenie kopii recenzenckiej gry dziękujemy twórcy i wydawcy, firmie Tate Multimedia
Plusy:
Elementy zręcznościowe - Szybkie, sprawne, wciągające
Zagadki logiczne - Na tyle proste, aby każdy gracz sobie z nimi poradził
Walka - Na odpowiednim poziomie. Nie za trudna, ale z zamkniętymi oczami sobie nie poradzimy
Humor - Fajne teksty, które na pewno będą bawić najmłodszych
Grafika - Ładna, kolorowa, przyjemna dla gracza w każdej kategorii wiekowej
Wersja językowa - Polski dubbing oraz napisy.
Minusy:
Bugi - Wpadanie “w stół”, odcinane kończyny czy brak zapisu
Audio - Muzyka jest… skromna. Trochę zbyt skromna
Niektóre czynności - Pewne akcje są potraktowane bez polotu (jak choćby rzut bumerangiem)