Nintendo Switch może się pochwalić dużym wyborem jeśli chodzi o gry ruchowe. Krótko po premierze spróbowałem Ring Fit Adventure (recenzja tutaj) – genialna produkcja, przy której spędziłem sporo czasu i spaliłem niemało kalorii. „Fitness Boxing 2”, czyli szkolenie z szybkich prostych i podbródkowych w rytmie muzyki. Raczej słaba gra, przypomniałem sobie o niej przed chwilą. Nie zapomnijmy o jeszcze jednym tytule, crème de la crème na domówce, czyli „Just Dance”. Jak wypada najnowsza odsłona gry-usługi na tle poprzedników?
O „Just Dance” pewnie każdy z Was słyszał, ale nie każdy zagrał – no nie dziwię się. W przeciwieństwie do przykładowego „Nintendo Switch Sports” gra taneczna uderza w dość wąskie grono graczy. Przyznam, że mam dwie lewe nogi, ale tego tytułu zawsze chciałem spróbować.
Dark sou…
Jak już jesteśmy przy takich „świeżakach” jak ja, to zacznę od poziomu trudności. Gra oferuje piosenki dla prawdziwych wyjadaczy, jak i dla amatorów. Na razie podjąłem się tylko tych drugich i szczerze mówiąc, próg wejścia jest bardzo wysoki. Już na starcie najłatwiejsze kawałki sprawiały mi trudność. Wyświetlane w prawym dolnym rogu ruchy były dla mnie mało czytelne i miejscami zbyt szybkie (jak na najniższy poziom). Rytm wyczułem dopiero po kilkukrotnej próbie tej samej piosenki, więc tytuł na pewno nie jest dla osób niecierpliwych.
Jeden krok do przodu, dwa do tyłu
Dotychczas Just Dance miało w swojej ofercie abonament „Unlimited”, który mógł powalić ilością posiadanych piosenek (do ponad 700 kawałków w zależności od posiadanej części). Byłem przekonany, że odpalę tegoroczną część i przed oczami ukaże mi się wspomniana lista – no nie. Ubisoft postanowiło zmienić subskrypcję na nową, czyli „Just Dance Plus” jednocześnie zmniejszając wybór do ponad 150 piosenek. Można by rzec „nadal spory katalog”, gdyby nie to, że większość z nich była mi nieznana lub skierowana dla najmłodszych. Dodatkowo, eliminując te dla zaawansowanych tancerzy, pozostało dla mnie zaledwie kilka piosenek. Twórcy zapowiedzieli ciągłe powiększanie biblioteki, więc pozostało czekać. Wspomnę, że całość jest platformą streamingową, więc jest potrzebne stałe połączenie z internetem. Wybierając jedną z proponowanych piosenek, zauważyłem, że bywa problem z doczytywaniem tekstur na jej początku, czy wskoczą minimalne lagi, (w poprzedniej części tego nie napotkałem) ale nie wpływa to znacząco na gameplay.
Oceniaj książkę po okładce
Tytuł prócz pląsów na parkiecie oferuje personalizację swojego awatara. Na starcie wybieramy jednego z sześciu dostępnych (można zmienić w dowolnym momencie) i dobieramy dla niego różnego rodzaju tła, ramki, odznaki itd. Opcji jest wiele, lecz czekających na odblokowanie. Za każdą ukończoną piosenkę otrzymujemy punkty doświadczenia i levelujemy swoją postać – taki trochę RPG. Bardzo lubię takie smaczki, a dodatkowe questy (jest ich ponad 70) jeszcze bardziej zachęciły mnie do tańczenia. Poza wspomnianym system personalizacji, wprowadzono zmiany wizualne głównego menu, które przypomina teraz trochę platformę VOD. Nudny biały motyw w końcu został zastąpiony ciemniejszym, a całość działa o niebo szybciej i jest bardziej intuicyjne (porównując do poprzednika). Zmiana na duży plus!
No i te tła… w końcu coś konkretnego dzieje się na drugim planie (nie ujmując poprzednikom)!
Niezły synchron!
Nic tak nie sprawia frajdy, jak gra w kooperacji. Nie inaczej jest tutaj. Do tańca zaciągnąłem swoją drugą połówkę, były wzloty i upadki – jak to w tańcu (o kłótniach nie mówmy), ale warto wspomnieć, że trenować układy można nawet w sześć osób! Już wyobrażam sobie ten chaos. Fajną opcją jest możliwość zaproszenia wirtualnych znajomych na parkiet. Gra wspiera Cross-Play, więc spokojnie można wyzwać przyjaciół z innych platform. Wtedy dopiero odpala się prawdziwa rywalizacja. Szkoda, że na tym multiplayer poprzestaje. Brakuje starć w czasie rzeczywistym z losowymi graczami, a najważniejszy tryb World Dance Floor znany z 2022 roku został usunięty. Ubisoft informował, że oprócz powiększania biblioteki, będzie sukcesywnie rozbudowywał tryby gry.
Potrzymaj mi
Jak już wspomniałem tytuł oferuje rozgrywkę dla sporej ilości graczy, co za tym idzie – większą ilość kontrolerów. Nie każdy ma, nie każdego stać, nie każdemu potrzebne sześć Joy-Conów w domu, więc z pomocą wchodzi apka. Sprawa jest prosta, ściągasz ją na telefon i jesteś gotów do tańca! Przyznam, że pomysł jest prosty, ale genialny. Mimo tego, że Just Dance jest dostępny na wiele platform, według mnie wersja na Nintendo jest najlepszym wyborem, a to oczywiście za sprawą kontrolerów. Są zdecydowanie lżejsze i bardziej poręczne niż smartfony. Poza tym nie wyobrażam sobie wymachiwać nim, wiedząc, ile kosztował, czy ile razy uderzyłem się Joy-Conem ze swoją narzeczoną... AUĆ Just Dance 2023 wychodzi na światło dziennie z kilkoma ciekawymi pomysłami i wieloma intrygującymi zmianami. Pod względem technicznym nie można się przyczepić, bowiem oprawa graficzna mile zaskakuje wraz z przebudowanym ekranem głównym. Gra działa bez zarzutu – szybko i płynnie. Na duży plus możliwość personalizacji własnego awatara, jak również dodatkowe misje poboczne. Tempo większości piosenek powala, przez co tytuł wydaje się zbyt mało przystępny dla nowych tancerzy. Just Dance Plus zadziwia… w negatywnym słowa znaczeniu. Pięciokrotnie mniejszy wybór kawałków nie przekonuje do kupna abonamentu, a rozgrywka online nie oferuje niczego ciekawego. Twórcy zapowiadają spory rozwój gry, która na tę chwilę przypomina wersje Beta. Mimo wyżej wymienionych minusów jestem nadal bardziej zainteresowany najnowszą produkcją niż jego poprzednikami. Zdecydowanie czekam na dalszy rozwój akcji.
Just Dance 2023 w sklepach od 229.00zł
Dziękujemy firmie Ubisoft za dostarczenie gry do recenzji.