Jitsu squad

Właściciel zdjęcia: Tanuki Creative Studio

Recenzja Jitsu Squad na Nintendo Switch

Grupa pasjonatów pod nazwą Tanuki Creative Studio spróbowała swoich sił w branży gier. Sukces na kickstarterze przyniósł nam nowego beat’em upa. Grę kuszącą kolorową grafiką i humorem. Jitsu Squad zostało ciepło przyjęte na komputerach osobistych, a od 9 grudnia 2022 roku jest dostępne na Nintendo Switch i pozostałych konsolach.


Ten akapit teoretycznie mógłbym sobie darować


Historia opowiada o legendarnym kamieniu Kusanagi. Ukryty przed wszystkimi stworzeniami skrywa w sobie demona gwarantującego niewyobrażalną moc. Złowrogi czarodziej Origami przywołuje podwładnych, by pomogli mu odszukać skarb, a mnich Ramen używa swoich tajemnych mocy, by uratować 4 dusze, które pokrzyżują plany antagonisty. Hero, Baby, Jazz i Aros razem stworzą tytułowe Jitsu Squad.
POSTACI
Nie jest to najbardziej wyszukana fabuła, ale trudno oczekiwać lepszej. Twórcy mieli zaserwować nam wymówkę do ubijania kolejnych przeciwników i z tego się wywiązali. Spory nacisk położony jest tu na humor i popkulturowe nawiązania. Czuć, że ludzie siedzący za tym projektem się świetnie bawili, a z takim czymś od razu przyjemniej obcować.

Znajdą się nawiązania do klasyków gatunku z ery automatów, jak i muzycznych hitów lat 80’. Pewnie nie wszystko wyłapałem, ale to też jedna z tych rzeczy, które mogą podstępnie “namówić” mnie na kolejne przejścia. Całość orbituje wokół tradycyjnych 2h potrzebnych na ukończenie. Pierwszy sukces odblokowuje tryb Tag Team, który pozwala nam wymieniać bohaterów w trakcie rozgrywki.


Ten jest kluczowy


To, że gra wygląda świetnie, widać po screenach. Ciężko mi by było słowem upiększyć te obrazki. Lubię taki styl, bo i ciężko mu się zestarzeć. Zakładam, że Jitsu Squad włączone za kilka lat wciąż nie będzie się miało czego wstydzić. Tła stanowią oddzielną strefę humoru twórców. Zazwyczaj obrazują jakieś miłe akcenty jak boksujące się pingwiny, czy trenujące pandy. Niby nic, a cieszy.
walka w śniegu
Zdecydowanie wolałem to niż poziomy z ruchomym tłem, które niestety sprawiały Switchowi problemy. Gra chwali się swoją dynamiką, więc jak konsola nam ją zabiera, to odczuwamy to podwójnie. Poziom na pociągu trwa przez to znacznie dłużej niż powinien i bywa zwyczajnie uciążliwy. Wiadomo, że jak zaciśniemy zęby, to później już wrócimy do normalnego tempa, ale nie o zaciskanie zębów w grach chodzi. Wolałbym się bawić na całej szerokości, a nie z sympatii do całej reszty tłumaczyć teraz twórców. Patch by się przydał.

Takiej czkawki konsola nie dostaje przy chaosie dziejącym się na ekranie. Wrogów jest satysfakcjonująca ilość, a okazjonalne umiejętności specjalne (również stanowiące humorystyczny akcent) sieją klasyczne spustoszenie. Prawie każdy level zaskoczy czymś nowym w tej materii. Tak jak na każdym poziomie dostaniemy ciekawe bronie przypisane do danej postaci. Stanowią mile widziane urozmaicenie rozgrywki.
bohaterowie na srodku
Ostatnimi czasy często odnosiłem się do wtórności w szeregach wroga. Mała różnorodność przeciwników boli w takich grach, ale Jitsu Squad na to nie choruje. Może stylem Cię nie zaskoczą, ale na każdym poziomie dostaniemy nowy zestaw do obicia. Ja to doceniam. Życzyłbym sobie tylko ciekawszych walk z bossami, bo te nie zapadały w pamięć jakoś szczególnie. Chłodne OK, to max co można o nich powiedzieć. Aż tak miły nie mogę być w stosunku do etapów bonusowych. Powtarzamy na okrągło jeden i ten sam, a on nie cieszy nawet za pierwszym razem. Ziewanko.

Rzadko się zdarza, żeby inny element niż walka królował w beat’em upie. Jeszcze rzadziej, żebym ja w ogóle o nim wspominał. Muzyka jest tu idealna. Szybka, rytmiczna - nic tylko klepać w ten sam przycisk i masakrować. Jeden z twórców (Sebastien Romero) był odpowiedzialny za te brzmienia, więc z marszu przyznaje mu tytuł MVP. Nuta z etapu, kiedy surfujemy po lawie, wpada w ucho i niekoniecznie ma zamiar z niego wyjść kilka dni po skończeniu całości. Da się lepiej?
walka japonia

Surfując po lawie


Jitsu Squad jest solidnym przedstawicielem gatunku. Miewa swoje problemy, ale w ogólnym rozrachunku wychodzi z tarczą. Dla wielbicieli beat’em upów jest pozycją obowiązkową. Ma ciekawy zestaw postaci, czuć różnicę w gameplayu, więc jest spora szansa, że nie zostanie odłożona na półkę po pierwszym przejściu. Świata gier nie podbije. Nawet w tym roku dostaliśmy lepszych reprezentantów nostalgicznej podróży do ery automatów, ale to nie przekreśla radości, jaką ze sobą niesie. Spójrzmy prawdzie w oczy - jeszcze kilka lat temu mogliśmy śmiało zapomnieć o istnieniu takich gier. Teraz ta ich prostota wraca do łask.

Dziękujemy PR Hound za dostarczenie gry do recenzji 


Plusy:

Thumb Up

Genialna muzyka

Thumb Up

Bardzo fajny styl artystyczny

Thumb Up

Ciekawe postaci do wyboru i różnorodność w szeregach wroga

Thumb Up

Solidny system walki

Thumb Up

Luźne podejście - humor, popkultorowe nawiązania, pocieszne tła


Minusy:

Thumb Down

Okazjonalne problemy techniczne na Switchu

Thumb Down

Bonus stage

Thumb Down

Bossowie powinni być ciekawsi/bardziej zapadać w pamięć

8 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz