Grimbart Tales we współpracy z Assemble Entertainment wydało Itorah, grę akcji połączoną z platformówką i zawierającą elementy Metroidvanii. Przygoda nie należy do łatwych, ale trzeba stawić czoła wyzwaniu.
Przepięknie przedstawiony świat
Tytuł najlepiej przedstawia styl artystyczny, a nie postaci i fabuła. Modele postaci są świetnie wykonane, choć widać tutaj piksele to w końcu tytuł 2D. Lokacje nie są do siebie podobne, więc nie ma szans na znalezienie się w takich samych. Bardzo dobrze wykonano przejścia między miejscami, wydaje się, że są ze sobą połączone, a efekt przejścia zrobiono doskonale. Podwodny świat jest poprzedzony lokacją, gdzie jest mniej wody. Ścieżka dźwiękowa też pomaga, świetnie ilustruje miejsca, w których się znajdziemy. Słabo wypadają “boxy” z kwestiami dialogowymi. Są małe i ciężko czytać wypowiedzi postaci. Szybko odpuściłem czytanie, ale nawet po nim interakcje między istotami są niezwykle nudne. Większość z nich nie znajduje się w tym samym miejscu, więc ciężko o zapadające w pamięć działania.
Historia to marne tło…
Nie trzeba śledzić wydarzeń, żeby czerpać frajdę z grania w Itorah. Łatwo dostrzec, że położono nacisk na walkę i elementy platformowe. Walka jest prosta, bo za atak odpowiada jeden przycisk (główny) + kierunki. Hit boksy są zdecydowanie za małe, a animacje ataków za długie. Animacje nie pomagają w robieniu uników, te mają nikłe znaczenie, jeśli są prawie bezużyteczne. Jeśli unik wyjdzie, postać jest za daleko od przeciwnika i trzeba zmniejszyć dystans, aby zadać cios. W takiej sytuacji lepiej skupić się na atakowaniu w ruchu. Inaczej walka szybko znudzi. “Udało” mi się zginąć trzy razy w trakcie grania, raz na finałowym przeciwniku, a kolejne razy przez przesadne atakowanie adwersarzy i nie używanie uniku. W trakcie przygody zbiera się “monety” te można przeznaczyć na ulepszenia postaci. Ich odpowiednie rozdanie ułatwia dalszą drogę, bo z czasem antagoniści robią się silniejsi. Ciężko też unikać ich ciosów.
Gdzie ta Metroidvania?
Nowe umiejętności zdobywa się w połowie danego poziomu, a to jedna z charakterystycznych cech gatunku. Dzięki nim można wrócić na początek poziomu i dotrzeć do wcześniej niedostępnych miejsc. Nie ma mowy o zgubieniu się, bo tytuł jest dość liniowy i nie ma sensu zaglądać do mapy. Podwójny skok i czmychnięcie świetnie sprawdzają się w elementach platformowych, a mocny atak i przyzywanie kolców to zdolności ofensywne. Część platformowa pozostawia wiele do życzenia, szczególnie w kwestii wyboru odpowiedniego kierunku w trakcie skoku. Po odblokowaniu wszystkich zdolności, eksploracja staje się przyjemnością, przed niekoniecznie. Wtedy można robić to znacznie szybciej, gdyby umiejętności nie powiązane z walką były od razu dostępne, odkrywanie świata byłoby przyjemniejsze.
Czy warto zagrać w Itorah na Nintendo Switch?
Itorah to niezłe doświadczenie dla osób szukających prostszych tytułów, gracze szukający głębi się zawiodą. Autorzy skupili się na przedstawieniu świata, a reszta lekko kuleje.
Dziękujemy Better Gaming Agency za dostarczenie gry do recenzji.