Fabuła
Młody chłopak Sho Suzuki ma 22 lata i pracuje w okropnej korporacji (to już jego 10!). Wszyscy dookoła pracują ciężko i wydajnie, a młody Sho nie najlepiej sobie radzi na tym tle. Niestety, zostaje zwolniony za błędy, których ponoć nie popełnił.
Następnie budzi się w świecie równoległym i otrzymuje status „bezrobotny”. Stwierdza, że skoro to nowy świat, to chce zmienić swoje życie w coś godnego uwagi i przeżycia. Nadaje sobie imię Shaw, po czym dowiaduje się, że ciało, w którym się obudził, a w zasadzie jego wcześniejszy właściciel, należał do bandy rozbójników.
Niestety, gdy tylko jego nowa drużyna próbuje coś osiągnąć, z jego winy wszystko kończy się źle. W końcu poirytowani kamraci wpychają go do beczki i wrzucają do rzeki.
Shaw budzi się na jakiejś nieznanej plaży, gdzie poznaje Viole i tak rozpoczyna się jego właściwa podróż.
Mechanika gry
Gdy już rozpoczniemy poznawanie naszego otoczenia, to rzucą nam się w oczy przede wszystkim dwa elementy. W górnym lewym rogu mamy prostą minimapę ze świecącym pikselem, który obrazuje naszą drużyną. Cała reszta ekranu to widok naszego bohatera oraz otaczającego nas terenu.
Sterować możemy gałką lub krzyżakiem. Bumper R to zmiana rozmiaru minimapy. Przycisk A, to standardowa interakcja. I tak naprawdę to wszystko, co musimy wiedzieć. Mechanika jest prosta i bardzo intuicyjna.
Otoczenie to piaszczysta plaża pełna rozbitych skrzyń czy kamieni albo bujne lasy pełne drzew i wąskich ścieżek. Na naszej drodze napotkamy tajemnicze rozbłyski, które mogą dać nam wartościowe przedmioty albo mogą spowodować obrażenia. Musimy być ostrożni w podejmowaniu decyzji!
Zwiedzanie obszary można dość długo pokonywać, więc twórcy umożliwili nam szybką podróż z dowolnego miejsca.
Oczywiście, jednym z najważniejszych elementów zabawy w Isekai Rondo jest walka. Aby walczyć, podróżujemy po różnych lochach. Spotkanie przeciwnika wygląda trochę tak, jak w Pokemonach. Oznacza to, że są oni dla nas niewidoczni, co jakiś czas na nich wpadamy i walka rozpoczyna się automatycznie.
Jest ona prowadzona w systemie turowym. Gdy już do niej dojdzie, w górnej części ekranu widzimy kolejkę ruchów symbolizowaną przez miniaturki bohaterów. Po prawej i lewej stronie ekranu dostępne są wszystkie opcje. Przez „wszystkie opcje” rozumiemy standardowy atak, wykorzystanie umiejętności danego bohatera (ponieważ np. jeden może korzystać z magii, a inny przywoływać demony, które będą walczyć z nami), przeczekanie tury czy tryb auto. Jeśli zdecydujemy się na opcję „przeczekania tury”, to losowa ze statystyk wzrośnie.
Dla osób nielubiących bawić się taktyczną walkę istnieje opcja auto walki. Switch rozegra daną turę za nas, co przyspiesza prowadzenie potyczek.
Pojawia się jeszcze pytanie, kto wejdzie w skład naszej drużyny? Nasz główny bohater (Shaw) jest magiem, spotkana na początku przygody Viola to wojowniczka. Później pojawia się jeszcze Drowt oraz jego siostra Famina. Nasza radosna kompania może dodatkowo zostać powiększona w trakcie potyczki o przyzywane zwierzęta czy warzywa.
Każda z naszych postaci jest wyposażona w konkretny rodzaj broni, zbroję oraz jakąś błyskotkę. Inaczej mówiąc, mamy 3 sloty na 3 rzeczy dla każdego. Proste i przejrzyste, prawda? Nasz mag może korzystać z kosturów, wojowniczka z mieczy, a farmer z motyki. Do tego dochodzą zbierane na rzecz całej drużyny mikstury odnawiające punkty zdrowia lub many.
Sensem zabawy jest realizowanie kolejnych zadań, które dostajemy w gildii. Za ich wykonanie, zdobywamy kolejne punkty doświadczenia oraz przechodzimy przez kolejne poziomy „drużyny”. Od F do A i ostatecznego S. Zmiana poziomu zagwarantuje nam dostęp do kolejnych terenów i przygód.
Isekai Rondo to produkcja pełna dialogów, a jest ona zaopatrzona tylko i wyłącznie w napisy angielskie i japońskie.
Audio i Grafika
Pikselowa oprawa świata jest szczegółowa. W parku zobaczymy lampy, płoty, krzaki czy ławki. Las jest pełen drzew, a podziemne lochy, chociażby pochodni. Miasta są pełne domów, ogrodów, fontann i płotków. Choć tutaj trzeba przyznać, że rzuca się momentami w oczy powtarzalność kafelków. Ale nie psuje to odbioru całości.
Jeśli chodzi o to, co się dzieje podczas walki, to bardzo przyjemne wrażenie robi drugi plan i to, co na nim widać. Płonące pochodnie, odległe tajemnicze drzwi, czy mroczne korytarze wyglądają bardzo fajnie!
Animacja postaci stoi na przyzwoitym poziomie. I mam tu na myśli zarówno poruszanie się po mapie jak i walkę czy widoczne podczas niej efekty.
Zbierane przez nas przedmioty, niestety nie mają swojego kształtu. Wszystkie to świecące kule porozrzucane po otoczeniu. Nie jest to w żaden sposób uciążliwe, ale można było to rozwiązać lepiej.
Szkoda tylko, że postaci nie zostały „zaopatrzone” we własne głosy, a my uświadczymy tylko napisy.
Rozgrywka i podsumowanie
Po zapoznaniu się z innymi produkcjami studia Exe-Create odniosłem wrażenie, że wszystkie ich produkcje są tworzone na jedno „kopyto” w RPG makerze. Ponieważ nie grałem w inne, to nie mogę nic powiedzieć na temat ich mechaniki, ale graficznie wyglądają one wszystkie bardzo podobnie. Początkowo mnie to odstraszyło, ale przecież nie ocenia się książki po okładce i z pewną dozą optymizmu i nadziei rozpocząłem swoją zabawę i zacząłem zagłębiać się w ten świat.
Jednak największym plusem jest fabuła Isekai Rondo. Reinkarnacja ludzi, którzy w tym „nowym” świecie zamieniają się w innych lub demony, jest bardzo sensownie przemyślana i wklejona w całą historię. Nie chciałbym zdradzać za dużo historii, więc powtórzę tylko „Fabuła to mocny punkt Isekai Rondo”.
Moje pierwsze 30-45 minut gry to praktycznie same dialogi. Było to dość nużące doświadczenie i stałem już na krawędzi poddania się i porzucenia tej gry. Złapałem się na tym, że Isekai Rondo to kolejna gra, w której przewijałem kolejne dialogi bez czytania. Jednak z czasem, gdy już przeszedłem ten wstęp fabularny i (pseudo) szkoleniowy, gra wpadła na właściwe tory i zabawa się rozkręciła. Innymi słowy, gra jest przepełniona wstawkami dialogowymi, które nic nie wnoszą. Choć trzeba przyznać, że część z nich buduje klimat tego świata.
Początkowo wydawało mi się również, że graficznie gra stoi na przyzwoitym poziomie. Później jednak, będąc w mieście i oglądając w kółko te same kafelki podłóg czy ścian trochę się zraziłem. A potem, tak jak wspomniałem powyżej, gra się rozkręciła i zacząłem zwiedzać różne dungeony i kolejne lokacje. W tym momencie znów zachwyciłem się tym, co przedstawiła mi gra. Tło podczas walk, odwiedzane bujne lasy i plaże czy efekty podczas użycia czarów. To wszystko w ostatecznym rozrachunku sprawiło, że grafika mnie do siebie przekonała.
Pozwolę sobie jeszcze powiedzieć coś na temat walki. Sama w sobie jest zaprojektowana dobrze. Każda postać cechuje się innymi umiejętnościami czy wykorzystywaną bronią. Jednak w momencie wybierania akcji na początku swojej tury, nie najlepiej widziałem, która opcja jest w danej chwili wybrana. Aktywna ikona delikatnie pulsuje, ale było to dla mnie słabo widoczne. Za każdym razem musiałem po prostu kilkukrotnie przeskakiwać kursorem „góra-dół”, żeby dostrzec, co jest wybrane.
Dziękujemy firmie KEMCO za dostarczenie gry do recenzji.