IHNMAIMS-2025-key-art

Właściciel zdjęcia: Nightdive Studios

Recenzja I Have No Mouth, and I Must Scream na Nintendo Switch

I Have No Mouth, and I Must Scream to postapokaliptyczna powieść amerykańskiego pisarza Harlana Ellisona. Opowiadała ona o pokłosiu trzeciej Wojny Światowej, po której władzę nad światem przejął superkomputer AM. Ta sztuczna inteligencja wyczyściła planetę z całej ludzkości poza piątką osób. Wszyscy zostali pozbawieni możliwości popełniania samobójstwa, pozwalając maszynie na niekończącą się rozrywkę ich kosztem.

Tu jednak należy rozgraniczyć słowo pisane od historii z samej gry. Oryginał skupiał się na mrzonce o jedzeniu i przedzieraniu się przez podziemne tunele przez całą ekipę. Dotarcie do celu okazało się jednak początkiem kolejnego koszmaru.
2025033121125900 s
W grze postawiono na odmienną narrację, poświęcając każdej z postaci dedykowany segment. Całość możemy przechodzić w dowolnej kolejności, ale naszym podstawowym zadaniem jest wyjście z opresji wszystkich ocalałych. Każdy znajdzie się w sytuacji trudnej dla nich samych. Bazującej na ich konkretnych traumach, co pozwoli nam je bliżej poznać.

Mechanicznie jest to klasyczna przygodówka point & click. Ciężka, duszna, momentami straszna, ale wciąż kręcąca się wokół schematu - znajdź przedmiot i użyj go we właściwym miejscu. Jeśli jednak z automatu kojarzycie to z metodą prób i błędów, gdzie można siłą przeklikać się przez każdą absurdalną zagadkę twórców, to muszę Was zmartwić. AM jest na to przygotowany. Na każdym etapie znajdziemy pułapki, które nieopatrznie kliknięte mogą nas “zabić”. Cofnie nas to do startowego menu wyboru postaci, a ewentualny brak zapisu stanu sprawi, że poznaną historię będziemy musieli powtórzyć od jej początku. I to takie podejście byłoby najwłaściwsze, bo zapętliłoby nas w tym koszmarze i przedłużyło znacząco zabawę (tytuł nie należy do przesadnie długich).
2025032909404500 s
Gra pojawiła się w roku 1995 i została bardzo negatywnie odebrana przez branżowe media. Dopiero z czasem ludzie zaczęli ją doceniać za nietypowe podejście do opowiadania historii. To nie jest tytuł łatwy do przyswojenia, a zakończenia (jest ich 7) mogły odbiegać od wyobrażeń tamtejszych odbiorców. Nie dziwi mnie więc dystansowanie się od czegoś, co nawet w 95' mogło odstawać od standardów. Jak jest w 2025?

Przygodówki to gry pod komputerową mysz. Niekiedy uda się zgrabnie przenieść point & clicka na “język” kontrolera, ale I Have No Mouth… to nie jest jeden z tych tytułów. Kontroler lubi się ze wbudowanym tu silnikiem S.A.G.A., który zakłada osobną tabelkę dla wszystkich możliwych działań, a na padzie przypisuje każde z nich pod jeden ze swoich przycisków, ale toporność naszego kursora jest bardziej uciążliwa niż tortury samego AM. Analogiem poruszamy się nim w miarę dynamicznie. Czasami wręcz zbyt szybko, co utrudnia nam wycelowanie w odpowiednie pole (?!) Wszystko należy nieustannie poprawiać D-padem, który spowalnia znacznie celownik i pozwala… trafić. Po prostu trafić. Bo ta gra ma bardzo duży problem z takim podstawowym quality of life. Ona wręcz celebruje naszą niedolę.
2025033121122400 s
Praktycznie cała jest wysypana rzeczami trudnymi do wypatrzenia. Oczywiście jest to też pokłosiem grafiki, która nie została ruszona od tych 30 lat, a jedynie przeniesiona na nowe sprzęty. Efektem tego jest utrudnianie choćby najprostszych rzeczy. Jak wszedłeś do jakiegoś pomieszczenia, to upewnij się, żeby pamiętać, gdzie mniej więcej były drzwi. Tylko idealne wpasowanie się w krawędź ekranu (łatwo zjechać na pobliskie tabelki) sprawi, że będziesz mógł ten pokój opuścić. Okrutnie to wszystko nieczytelne, a gdy nachodzą się dwie odnogi obok siebie - jak u Gorristera korytarz i schody, to dotąd nie wiem, gdzie dokładnie jest ten idealny punkcik. Zawsze jeździłem na farta. A że jeżdżenie za pomocą analogów/d-pada wcale nie jest niczym przyjemnym, to krąg się zamyka i spirala frustracji kręci się w najlepsze.

A szkoda, bo jak zaciśniesz zęby, to czeka Cię wyjątkowa opowieść. Wszystkie etapy są dość krótkie, ale voice acting AM wciąż budzi powagę sytuacji - bohaterowie wypadają na tym polu nieco gorzej. Dostraja tutejsze cierpienie. A to mówi sporo, jak na tapet trafia kanibalizm, krzywdzenie bliskich osób, gwałt, czy choćby osadzenie akcji w obozie koncentracyjnym, kiedy gramy byłym Nazistą. To jest wyjątkowo chora i pokręcona gra, co… jest pewnie jej największym atutem. Drugiej takiej nie znajdziesz i druga taka nie miałaby pewnie prawa dziś powstać.
2025033121132100 s
I doceniam jej wyjątkowość na polu często odzianych w humor przygodówek, ale zwyczajnie gra się w to topornie. Nie ma co się oszukiwać - czuć te 30 lat na karku, a Nightdive Studios zrobiło jedynie absolutne minimum, by nam to jakoś wygładzić. Z jednej strony niewielki wkład w całość, a z drugiej i tak fajnie, że w ogóle trzymają takie starocie przy życiu i nie pozwalają o nich zapomnieć. To bardzo dobra gra… ale tęsknota za myszką będzie duża.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie UberStrategist


Plusy:

Thumb Up

Forma rozgrywki czająca się na naszą pomyłkę - nie pozwalająca na typowe dla gatunku łączenie wszystkiego ze wszystkim i klikania w każdy piksel

Thumb Up

Dialogów aż chce się słuchać

Thumb Up

Emocjonalny kaliber tutejszych historii

Thumb Up

Silnik S.A.G.A. zgrabnie się odnajduje na kontrolerze…


Minusy:

Thumb Down

…ale już próba nakierowania na cokolwiek kursorem zakrawa o pomstę

Thumb Down

Często bardzo trudne do wypatrzenia interaktywne punkty ekranu

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz