Recenzja Garden Life: A Cozy Simulator na Nintendo Switch
Dziś poznajmy bliżej Garden Life: A Cozy Simulator. Zabawę w ogrodnictwo, gdzie spokój i harmonia są najważniejsze. Pod nasz sekator dostaje się miejski ogród, którym wcześniej zajmowała się Robin. Niestety nagle zmarła, a my zostaliśmy wybrani na zajęcie się nim. Ogród jest zaniedbany i potrzebuje czułej ręki. Naszej ręki. Na szczęście nie jesteśmy w tym sami, ponieważ duch Robin nas odwiedza i pomaga w kolejnych etapach rewitalizacji.
Mechanika gry
Cozy games można przetłumaczyć jako „przytulne gry”. W dużym uproszczeniu są to produkcje, które nie kładą nacisku na tempo, ekstremalne osiągnięcia czy zagrożenia czyhające za każdym rogiem. To spokojne gry nastawione na relaks. Taką produkcją jest Garden Life. Inni dość popularni przedstawiciele gatunku to Animal Crossing czy Stardew Valley.
Garden Life: A Cozy Simulator, to gra dla pojedynczego gracza. Jak już wspomniałem, dostajemy ogród, który musimy przywrócić do świetności. W tym celu pozbywamy się chwastów, przenosimy kamienie, produkujemy nawóz czy sadzimy, podlewamy i przycinamy rośliny. Gra w żaden sposób nie naciska na nas w kwestii tego, gdzie jaki kwiatek ma być posadzony. Po prostu dostajemy zadanie (w wersji fabularnej) posadzenia bluszczu czy róży, a gdzie, to już nasza wolna wola.Tak w dużym skrócie możemy:
Sadzić różne rośliny, z czego każda ma swoje predyspozycje, co do wody czy ilości potrzebnego miejsca,
Dbać o nie poprzez podlewanie, nawożenie i przycinanie,
Pozbywać się niechcianych roślin w postaci chwastów. Jednak uwaga! Chronią one nasze rośliny przed szkodnikami!
Korzystając z warsztatu Robin, możemy craftować różne przedmioty. Jednym z pierwszych jest ławeczka, do której budowy potrzebujemy kamieni z naszego ogrodu. Ze ściętych kwiatów, tworzymy bukiety.Możemy też udać się na miejski ryneczek, gdzie sprzedamy kwiaty na stoisku. Zarobione pieniądze możemy przeznaczyć na nasiona i narzędzia. Rynek jest niewielki, ale bardzo kolorowy i klimatyczny. Od mieszkańców otrzymamy listy/pocztówki. Będą to zadania i zamówienia, które możemy zrealizować. Klient chce bukiet róż? Tworzymy go i zostawiamy w specjalnej skrzynce.
Z czasem nasz ogród się rozwija. Dostajemy możliwość tworzenia nowych ozdób, poznajemy nowe rośliny oraz narzędzia. Gra umożliwia zabawę w trybie fabularnym lub kreatywnym. W tym pierwszym poznajemy historię Robin oraz stopniowo odblokowujemy kolejne rośliny, narzędzia i elementy ogrodu. Trybu kreatywnego chyba nie muszę wyjaśniać.
Gra kosztuje w e-shopie 160 złotych. Wersja „party edition" to koszt 180 złotych i zawiera w sobie „Garden party pack”. Daje on nam dostęp do dodatkowych dekoracji oraz dwa kwiaty (gerbera i bratek). Dostępny jest również dodatek „eco-friendly” umożliwiający dodanie kolorowych opon czy mebli z recyklingu do naszego ogrodu.
Gra posiada język polski w formie napisów.
Audio i Grafika
Graficznie… no cóż. W teorii jest przyjemna dla oka. Wszystko jest kolorowe i nie ma tu pustych przestrzeni. Nasz mały warsztat czy wioska wyglądają fajnie. Są tu jednak dość znaczne minusy. Pierwszy to straszne przycinanie się gry, nawet na etapie ekranu uruchamiania i wyświetlania logo twórców. Może i nie utrudnia to mocno gry ze względu na jej spokojne tempo, ale jest wyraźnie odczuwalne i trochę irytujące. Drugi to lekko kanciaste i rozmyte otoczenie. Może taki miał być styl, ale mogło też to wyglądać trochę lepiej. Muzyka jest spokojna. Nie rozprasza, nie dekoncentruje, nie buduje napięcia. Ona po prostu relaksuje i pozwala w pełni cieszyć się naszym ogrodem.
Rozgrywka i podsumowanie
Ostatnio „przytulne gry” przemawiają do mnie bardziej niż dynamiczne produkcje. Oczekuję od nich spokoju, przyjemnej oprawy i ogólnie rozumianego relaksu. Odpoczynku po trudnym i stresującym dniu. Muszę przyznać, że Garden Life: A Cozy Simulator dała mi to w 75, no może 85%. Grało mi się bardzo przyjemnie i faktycznie mogłem przy niej odpocząć. To, co zobaczyłem, pomimo średnich jakościowo tekstur, urzekło mnie na swój sposób oryginalny sposób. Spokojny ogród, delikatna muzyka, kwiaty rosnące każdego dnia i ten klimatyczny, niewielki warsztat zrobił na mnie duże wrażenie. Przyjemnie obserwować, jak stopniowo mój ogród nabiera kształtów. Aż zachciało mi się mieć własny na co dzień!
Niestety główną bolączką są nieprzyjemne przycinki. Jak już wspomniałem, ze względu na spokojne tempo, nie mogę powiedzieć, żeby to utrudniało mi zabawę, ale jednak szalenie irytowało - w końcu o tym wspominam kolejny raz.
Gra nie narzucała mi niczego konkretnego. Mogłem sadzić, wycinać, wyrywać czy podlewać co i gdzie chciałem. Oczywiście nie mogłem przestawić płotu, rzeczki czy ogromnego drzewa, ale same kwiaty i ozdoby rozkładałem w totalnie dobrowolny sposób. Doszło do tego, że faktycznie niektóre kwiaty przesadzałem kilkukrotnie, bo biała różna nie komponowała mi się z czerwonym makiem!Momentami gra zachowuje się dość specyficznie. Mogłem postawić kamienną ławkę, a na niej posągi dwóch żab. Potem usunąłem ławkę, a żaby… Interesująco lewitowały w powietrzu. Innym razem po powrocie z miasta zdziwiłem się, że wszystkie rośliny są widoczne z oddali, jakby wyrosły w ułamku sekundy. Po podejściu bliżej zniknęły, a ja dalej miałem mały, świeżo posadzony kikut. Dość specyficzne zachowanie. Ciekawostka dla wszystkich zainteresowanych kwiatolubów. Zamawiając Garden Life w preorderze, dodatek eco-friendly jest darmowy. Takie promocje zdecydowanie lubimy!
Garden Life, to gra spokojna, stonowana i relaksująca. Można przy niej usiąść z filiżanką herbaty i spokojnie dbać o ogród patrząc, jak każdego dnia nasze rośliny sobie rosną. To świetna gra dla osób mieszkających w miastach i żyjących w ciągłym biegu, którym brakuje kontaktu z naturą. Oczywiście, zawsze można jechać na łąkę, ale można też sprowadzić łąkę na naszego Switcha i poczuć się jak prawdziwy ogrodnik.
Dziękujemy firmie Dead Good Media za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Tempo — Spokojne i relaksujące
Otwartość — Mamy ogromny wpływ na ostateczny wygląd naszego ogrodu