Jeśli masz w sobie nieco więcej niż pierwiastek mango-entuzjazmu, to na pewno znana jest Ci seria Fate. Miała ona swoje różne wersje, każda opowiadała historię innych postaci, ale fabularny trzon pozostaje niezmieniony. Toczy się wokół wielkiej wojny o świętego Graala, który spełni każde życzenie. Naprzeciw siebie stają mistrzowie wraz ze swoimi wiernymi sługami.
Siedem takich par walczy w czwartym roku ery Keian w okresie Edo w Japonii. W tle wydarzeń rozwija się zaś tajemniczy Rytuał Przybywającego Księżyca. Wcielamy się w postać Ioriego Miyamoto, wplątanego we wszystko wraz ze swoją służącą Saber. Premiera gry na Nintendo Switch miała miejsce 29 września 2023 roku.
Nie muszę Musou
Zacznijmy od fundamentów - Fate/Samurai Remnant, to gra z gatunku musou. W naszym kraju rozgrywka raczej niszowa, spotykana najczęściej z podtytułem Warriors i narzuconą nań popularną skórką. Idziesz i sieczesz dziesiątki wrogów. Jak byłem młodszy, to nawet mi te wczesne Dynasty Warriors imponowały, ale raczej od tego stronie. Próbowałem sił z nowszymi reprezentantami, szybko archiwizując program. Krążenie po większych mapach i wybijanie kolejnych formacji mnie nudziło…
Sęk jednak w tym, że Fate jest tym musou, które sprawdzi się w rękach debiutantów w tym gatunku. Jest tym, do którego nie trzeba pałać miłością do specyficznego gameplayu. Musou, w którym odpychające nuty zapachowe są niewyczuwalne. Niekoniecznie wylewa na siebie znany schemat, a prezentuje go w nieco zmienionej formie. Tak, tu też będziesz demolował całe grupki jednym cięciem, ale wszystko w nieco przystępniejszej (jak dla hejtera musou) formie. Mam wrażenie, że wiele zasług wypada przypisać budowie świata i sposobie prowadzenia akcji. On nie przytłacza biegającymi wojskami. Jest często korytarzowy, co niekoniecznie musi się podobać, ale każdej walce zazwyczaj przyświeca jakiś klarowny cel. Skala się zmniejszyła, postawiono na nieco inne akcenty, a kluczowa dla całości efektowność została na miejscu.
Efektowności odmówić nie można
System walki kryje w sobie sporo zależności. Są różne style przypisane do żywiołu, są ataki specjalne, które powoli się ładują w trakcie walki, czasem przyjdzie nam też zmienić postać na swoją towarzyszkę. Szybko nauczymy się ataków łączonych, przebijania obrony rywala oraz korzystnej zmiany postawy (stylu), pomimo że ten dynamiczny wodny jest tak szybki i kuszący. Dorzucam do pieca czary, ulepszenia ekwipunku, drzewko umiejętności i rozwój, a cały pakiet jest obszerny i… bardzo intuicyjny. To ten tytuł, w którym cuda będą dziać się na ekranie, będziesz czuł się jak niepokonany samuraj, a nikt nie oczekuje od Ciebie łamania palcy na padzie. Nigdy nie czułem się zagubiony w tym morzu.
Fate nie jest wymagany
Nie znam serii, niekoniecznie się orientuje w poszczególnych jej odsłonach, ale tu trudno było się pogubić. Mam wręcz wrażenie, że gra idealnie się sprawdzi u raczkujących z marką. Wszystko będzie na tyle łopatologiczne, że czasem będziesz miał dość przydługich dialogów, gotując się przed kolejnym pojedynkiem. Z mojej perspektywy czasem za bardzo płyną z prądem historii. Tworzy to niepotrzebne problemy z tempem rozgrywki, które potrafią nieco przynudzić. I to mimo całkiem sympatycznego głównego duetu, których relacja dociera się na naszych oczach. Niestety, doszło tu do dość słabej praktyki ukrywania contentu w New Game+. Wersja dla wytrwałych, których nie odstraszy pierwsze (kilkudziesięciogodzinne) przejście i będzie gotów machać mieczem przez drugie tyle na wyższym poziomie. Tak jak lubię tę grę i uważam, że jest bardzo dobra, to przy natłoku premier o takie poświęcenie ciężko.
Skazany na Switcha
Oczywista jest popularność Nintendo w Japonii, więc i takie Fate nie mogło ominąć Switcha. Graficznie trzyma to jednak satysfakcjonujący poziom, choć nie ustrzegło się delikatnej czkawki. W docku bardzo często miewałem drobne przycinki podczas eksploracji. Skłamałbym, mówiąc że wpływają jakoś szczególnie na rozgrywkę, ale też trudno ich nie zauważyć. Siłowanie się z parametrami konsoli Nintendo uważam jednak za wygrane. Jej forma też wspiera granie w krótszych sesjach, z doskoku, idealne dla handheldów. To musou, które zostało bardzo zgrabnie ukryte pod płaszczem RPGa akcji. Stworzone nie tylko z myślą o fanach franczyzy. Przepełnione fajną dynamiką na polu walki i nieco kulejącym tempem samej historii. Niekiedy zaskoczy innowacją w postaci gry planszowej, ale nie jest to coś, na co znalazłem tu miejsce - ot, dodatek.
Bardzo miłe zaskoczenie. Brałem nie wiedząc, że to znienawidzone musou. Skończyłem akceptując ten fakt i szanując łagodzenie progu wejścia dla nieprzekonanych. Nie musisz lubić musou, żeby polubić TO musou.
Bardzo miłe zaskoczenie. Brałem nie wiedząc, że to znienawidzone musou. Skończyłem akceptując ten fakt i szanując łagodzenie progu wejścia dla nieprzekonanych. Nie musisz lubić musou, żeby polubić TO musou.
Dziękujemy firmie PLAION Polska za dostarczenie gry do recenzji.