Fairy Tail to popularna manga/anime autorstwa Hiro Mashimy, która opowiada historię gildii magów. Choć w świadomości odbiorców istnieje od 2006 roku, to nigdy nie rozpieszczała na polu gier komputerowych. Poza romansami z telefonami komórkowymi, za pierwszą poważną produkcję wzięło się Gust, które w 2020 roku stworzyło jRPGa z klasycznym turowym systemem walki. Dziś zajmiemy się jego bezpośrednią kontynuacją.Fairy Tail 2 nie ma zamiaru rozkładać czerwonego dywanu przed tymi, którzy nie obcowali z poprzedniczką. Fabuła podnosi się z miejsca, w którym skończyła jedynka i w ofercie ma jedynie krótkie objaśnienia kluczowych zagadnień, którymi możemy nadgonić zaległości. Jeśli manga, anime i poprzednia gra są Ci obce, to szczerze nie masz czego tu szukać. Od razu cała ekipa w pakiecie i historia pędzi naprzód, nie pozostawiając pola na bliższe poznanie, czy szczątkowe emocje. Bardziej zainteresowanym podpowiem, że na tapet wzięty został Alvarez arc, którego niektóre elementy zostały zmodyfikowane.
Mechanicznie jest to oczywiście klasyczny jRPG, gdzie podróżujemy wybraną przez siebie postacią (zmiany w locie z poziomu menu) i przedzieramy przez kolejne rozdziały opowieści. Podróżujemy na tyle, na ile Switch nam pozwoli, bo o ile rzadko wypuszczam się w rejony technikaliów i akceptuje słabości konsoli, tak tu pigułka będzie bardzo gorzka. Powiedziałbym, że gra stara się osiągnąć 30 fpsów, ale nigdy jej nie wychodzi. Każdy szybszy ruch kamerą to czkawka, a każdy bieg sprawia wrażenie spowolnionego. Może i tła wyglądają w swej rozmazanej formie akceptowalnie, ale to znikoma pociecha.Nieco lepiej sprawa prezentuje się w walce, która odeszła od turowych standardów poprzednika. Dostajemy tu mój znienawidzony twór mieszana-mieszana, który chce mieć dynamikę i akcję starć w czasie rzeczywistym, jednocześnie hamując wszystko turowym czekaniem na swoją kolej. Szczerze nienawidzę i zawsze mam problem z akceptacją. Albo w jedną, albo w drugą.
Nie zabiorę temu systemowi faktycznie żwawszego tempa, ale to dość odmóżdżające generowanie punktów SP. Dodajemy je za pomocą krótkich kombinacji pięścią, a wykorzystujemy na koniec tury w formie poważniejszych czarów. W momencie, gdy pasek obrony/break u przeciwnika spadnie do zera, to dostajemy możliwość wykorzystania jednego ze swoich dwóch towarzyszy w walce i wykonania jakiegoś efektownego specjala. Dochodzą do tego zmienne w postaci niegrywalnych bohaterów wspierających i intuicyjne wymienianie kompanów w trakcie boju, ale to uznaje za oczywistość. System nie wzruszył mnie ani na moment i szybko klepałem te same układy do upadłego. Stanie się trudniejszy, szczególnie przy bossach (eureka, wiem), ale wtedy wystarczy wasze skupienie lub ewentualny grind. Czary można zmieniać, wykorzystując drzewko rozwoju postaci, ale to też nie powala złożonością. Każdy ma trzy gałęzie do zagospodarowania, a w nich często zwiększenie siły i tym podobne banały. Z ręką na sercu po kilku levelach ustawiłem większości automatyczny level-up, dbając wyłącznie o głównego protagonistę Natsu. Konieczność ręcznego wyboru u każdego (a to przecież liczna ekipa) nie generowała większej chęci tworzenia buildów i pozostawała żmudną koniecznością.
Doceniam widoczność przeciwników (na szczęście jRPGi odchodzą od losowych walk), jak i ich desperacką ucieczkę przy naszym o wiele większym levelu. Pomaga to nie rozciągnąć przesadnie rozgrywki i nie wdawać się w czasochłonne pojedynki z kimś, kto jest na strzała. Samo obijanie ich poza klasyczną areną turową mogłoby jednak być ciut przystępniejsze, bo każdy cios potrzebuje cooldownu, co przy chybieniu mocno frustruje. Kusząco wygląda ta uciekająca ekipa, ale wszystkich nie sposób dopaść przy takim lenistwie kontrolowanych postaci.I tak... trochę się tej grze oberwało, ale nie dlatego, że to niezdatny do spożycia paździerz, a dlatego, że jest bardzo zwyczajna i nie robi nic nowego. To trochę przebranie gier Atelier od Gust w szaty Fairy Tail. Będzie wystarczającym tworem dla fanów uniwersum, ale nie przyciągnie nikogo nowego. Nie jest to tak dobra pozycja, jak One Piece Odyssey, który jest ciekawym jRPGiem niezależnie od sympatii do tamtejszych piratów. Pograłem, zapomnę.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie ICO
Plusy:
Mnogość postaci do wyboru
Ukłony w stronę niecierpliwych - czyli widoczność przeciwników i ich ucieczka, gdy nie mają szans
Przystępny system odświeżenia kluczowych zagadnień
Potrafi wyglądać ładnie…
Minusy:
…ale Switch krwawi na naszych oczach próbując to pokazać. Spadki klatek są nieodłącznym elementem
Bardzo fundamentalny system rozwoju postaci
Walka, choć zyskuje na dynamice, nie zyskała mojej wielkiej sympatii (* tu akurat mocno subiektywnie, bo nie jest to tak złe, żeby nie znalazło swoich zwolenników)