Shin Megami Tensei pozwoliło sobie kiedyś na mały skok w bok i stworzyło Personę. Ta zyskiwała z każdą częścią coraz większa popularność, przerastając (NIESTETY!) popularnością swoją matkę. Dziś stanowi ona wyznacznik jakości w socjalno-jRPGowym poletku i rośnie jej coraz więcej naśladowców.
Nie będę ukrywał, że Eternights nie jest jednym z nich. Gra bardzo mocno opiera się na budowaniu relacji, które zwiększają statystyki naszej postaci, jak i na kalendarzu będącym wyznacznikiem terminu poszczególnych zadań. Tytuł ten od zeszłego roku cieszy się bardzo pozytywnym odbiorem na Steam, a 17 października 2024 trafił również na Nintendo Switch.Wyobraźcie sobie typowych nastolatków. Błąkających się po świecie bez celu i miłości. To drugie postanawiają gonić za sprawą aplikacji randkowych. Stworzenie profilu, opis, zdjęcie i… cisza. Frustracja narasta, ale nasz główny bohater w końcu trafia na nieznajomą wybrankę. Ona sama naciska na spotkanie, wyznacza termin, miejsce, a potem następuje koniec świata. Nie dosłownie, ale blisko. Kataklizm zaczyna zamieniać ludzi w potwory, a pozostali normalni, tacy jak my, żyją w schronach.
Tożsamość naszej wybranki szybko poznamy, ale temat miłości niekoniecznie będzie z nią związany. Nie będziemy tu zaciekle jej gonić, bo pojawi się cel nadrzędny. Zostaniemy wybrani, jako ten, który może uratować świat. Wraz z grupką ocalałych przyjaciół będziemy wykorzystywać wolne chwile na rozmowach, plądrowaniu opustoszałych sklepów i walce w korytarzowych dungeonach.To ta wewnętrzna Persona w Eternights. Opcje dialogowe zwiększają nasze statystyki, a obok całej katastroficznej aury rozwijać się będzie wątek miłosny. Taka poboczna visual novela, której z czasem będzie tu coraz więcej. Musicie mieć świadomość, że to krzyżówka jRPGa z walkami pełnymi akcji w czasie rzeczywistym i takiej prostej VNki, wypchanej okazjonalnymi (i dość nudnymi) zajęciami pobocznymi - ostrzegałem!
W prostych słowach krzyżówka czegoś, co lubię, z czymś, co nudzi. Zresztą podobnie rozdarty jestem w kwestii Persony. Eternights nie stara się jednak do niej równać, oferując o wiele bardziej skondensowaną opowieść. Nie będzie to przygoda na 100h, a na 10x mniej. Pozostawia ona kilka możliwości zakończenia historii, ale w granicach rozsądku i adekwatnie do wielkości.
Sporą część gry spędzimy na walce z potworami. Oszczędziłem wam tej szaleńczej narracji i nie wspomniałem, że bohater traci rękę, w której miejsce rośnie mu magiczny miecz - jest absurdalnie, ale to akurat polubiłem. Wszyscy wybrańcy walczący o ratunek dla świata dostali jakieś specjalne zdolności, których muszą się nauczyć wykorzystywać.Walka jest zaskakująco wymagająca, choć często bierze się to z jej ograniczeń. Mamy combo, które możemy zakończyć mocniejszym uderzeniem, ale brak poise’a u wrogów sprawia, że będziemy się musieli postarać z niego skorzystać. Trudność tej gry bierze się właśnie z kontrowersyjnego timingu trzeciego ciosu, który bezpieczniej będzie odpuścić. 1, 2 i pauza. 3 najczęściej odkryje nas na cios i nie zdążymy z unikiem. Nie traktuje tego jako błąd, jak w przypadku Black Myth Wukong, ale warto mieć ten minimalny brak responsywności na uwadze.
O wiele gorzej moim zdaniem rozegrano ciosy specjalne, które dzielą się na dwa segmenty. Kiedy osiągniemy pewien pułap obijania i unikania wroga, dostaniemy możliwość ciosu zamrażającego delikwenta na dalsze ataki. Będzie to jednak wymagało perfekcyjnego przejścia minigierki, która, choć prosta, jest dość kiepsko zrobiona. W obrębie jednego przycisku mashowanie krzyżować się będzie z timingiem. Najpierw naparzasz w “Y” ile sił, by potem zwolnić i czekać na odpowiedni moment. W teorii czytelne, ale po fazie spamu dochodzi tu do laga, gdzie na dobrą sprawę nie wiesz, czy powinieneś jeszcze wciskać już zapełnione kółko, czy odpuścić. Wtedy nagle wjeżdża Ci moment wymagający timingu, a Ty nawet nie wyhamowałeś wciskania. Popsułeś - nabijaj od początku. Ja wiem, że nie jest to nic nie do przeskoczenia, czy nie jest to coś, do czego człowiek by się nie przyzwyczaił, ale dało się to rozegrać lepiej. Prosta zamiana przycisku już by nas tak nie karała, a i zniknięcie z ekranu koła ładowania w odpowiednim momencie, spokojnie pozwoliłoby odciągnąć palec od “spustu”. Jeśli chciałeś postawić przed graczem jakieś wymagania (a tu łatwo zostać obitym), to zrób to mądrze, w formie ciekawszych sekwencji ataków, a nie rzucając mechaniczne kłody pod nogi.
Klasycznie do jRPGowego półświatka należy nastawić się na korytarzowość dungeonów. Idą jak po sznurku i o ile jestem im to w stanie wybaczyć (nie jeden jRPG za mną), to totalnie odbiłem się od ich sposobu prezentacji. Zbyt wtórny ten ciemny granat. Na tym polu można szybko nadziać się na monotonię.Choć Eternights zyskało sporo sympatyków i w ogólnym rozrachunku jest grą dobrze odbieraną, to ilość przeciwwagi, którą dostrzegłem nie pozwalała mi się tym cieszyć w pełni. Na pewno trzeba mieć świadomość, że to gra AA, więc pewną jednowymiarowość trzeba będzie przełknąć na poczet czerpania radości. Zaakceptować wtórność, polubić postaci, nastawić się na romanse. Powiedziałbym nawet, że to coś mocniej skierowanego dla żeńskiej części publiczności, która z drugiej strony może się odbić od problemów i niedociągnięć systemu walki.
P.S.:… i przy grze krótkiej, bo na 10h z małym hakiem, to czy taki kalendarz usilnie wciśnięty z bardzo długiej Persony (gdzie to zasadne podejście) ma sens? Wątpię!
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Cosmocover
Plusy:
Fundamenty historii są bardzo dobre - tak wystrzelone w kosmos, że aż zabawne
System rozwoju bazujący na jednoczesnej budowie charakteru protagonisty jest przyjemny - odpowiesz na pewniaka, to zyskasz punkty odwagi, itd.
Ładne animowe custscenki
Minusy:
Ciosy specjalne krzyżujące spam z timingiem powinny być przystępniejsze
Wtórność - głównie lokacji, ale ogólną też łatwo wytknąć