Pierwszy raz mam wrażenie, że zamiast ględzić o grze, wystarczyłoby ją po prostu pokazać. Cały tekst zastąpić wieloma screenami, które pewnie będą bardziej kuszące niż moje spojrzenie po ograniu całości. I wcale nie chcę przez to powiedzieć, że gameplayowo nie ma tu o czym pisać. Nie skłamałbym tak mówiąc, ale cały ten wstęp dedykuje wyjątkowej warstwie graficznej, która nawet na Switchu potrafi zauroczyć. Wszystkie wiodące platformy mogą się o tym przekonać 13 czerwca 2023 roku.
Czemu Dordogne?
Dordogne to niewielkie miasto położone w regionie Nowej Akwitanii, sąsiadującym z Pirenejami i Oceanem Atlantyckim. Nazwę swoją zawdzięcza rzece, która przez nie przepływa. Ze względu na swoją kuchnię i malownicze tereny, jest cenionym przez Francuskich turystów miejscem letniego wypoczynku. Świat przedstawiony w grze w większości opiera się na autentycznych lokacjach, namalowanych przez Cedrica Babouche (ilustratora/reżysera).
Mimi
Jeśli pamiętacie te dziecięce dramaty, jak wakacje u dziadków na wsi, to mniej więcej znacie emocje targające małą Mimi, główną bohaterką gry. Tęsknota za przyjaciółmi, za swoim pokojem, swoim życiem. Nawet zaczyna się przychylniej patrzeć na rodziców. Mimo że babcia stara się dogodzić z całych sił, to wciąż poczucie nudy góruje. W Dordogne nie ma co robić - ona chce do domu! Emocje starszej wersji naszej bohaterki, to motor napędowy gry. Jej meritum. Po śmierci babci Mimi wraca do miejsca, które pamięta z tamtych wakacji. Nie było jej tam przez wiele lat. W rodzinie doszło do wielkiej kłótni, która na wieki urwała kontakt. Czemu? Nie wiemy. Mamy czarną plamę z tamtego okresu, a poskładanie tego wszystkiego będzie naszym celem. Odzyskamy wspomnienia i krok po kroku poznamy zapomnianą prawdę. Przedśmiertny list babci mówi nam, że mamy coś do odzyskania.
Samograj
Dordogne jest grą z gatunku “przejdzie się sama”. Jest to w teorii przygodówka, mamy kontrolę nad postacią, zbieramy znajdźki w formie naklejek i archiwalnych nagrań pogłębiających naszą wiedzę, ale gameplay nikogo nie wstrząśnie. Ot, idziesz do kolejnego punktu, bez możliwości przesadnego błądzenia i odkrywania miasta. Zagadki przed nami stawiane są bardzo łatwe, nie hamują progresu, a nam pozostaje intryga związana z historią i zachwyt terenem. Jedyny element wymagający od nas czegoś więcej to manualne operowania rękoma bohaterki przy robieniu prostych czynności. Mała Mimi łapie świetliki, maluje kajak, a duża robi herbatę lub próbuje trafić kluczem do dziurki. Serio wymagane jest od nas celowanie w tym drugim przypadku, co może jest urocze, ale powiedzmy sobie szczerze - obeszłoby się bez tego. W zasadzie takie samo podejście mam do wszystkich elementów tego typu. Zajawiony historią wolałbym to przeklikać i przejść do następnej sekcji. Wraz z rozwojem opowieści zaczynamy pływać kajakiem, czego mam wrażenie, zaczęło być odrobinę za dużo. Struktura opowieści jest dość wtórna. Zaczynamy jako dorosła wersja, a znajdując jakiś przedmiot uruchamiamy fazę wspomnień, gdzie biegamy młodą. Wszystko w zamkniętych terenach. I tak przez wszystkie rozdziały, na których końcu tworzymy swój album z wycinkami. Dobieramy zdjęcie, które wcześniej wykonaliśmy, naklejkę oraz ewentualny dźwięk i tekst. Jeśli ktoś kocha scrapbooking, to spędzi tu odrobinę więcej czasu. Materiały na naszą idealną stronę trzeba będzie odszukać.
Artystyczne farby akwarelowe
To, że ta gra jest ładna, nie ulega żadnym wątpliwością. Chodzenie po tych akwarelowych obrazach działa uspokajająco, nawet jeśli często wracamy do tych samych, bo Dordogne nie jest zbyt duże. Przejście całości zajmie Wam maksymalnie kilka godzin, podczas których cel twórców powinien zostać osiągnięty. Spojrzycie odrobinę inaczej na coś, co kiedyś zdawało się dla was największą dziecięcą udręką. Zaczniecie pozytywnie odbierać tamte chwile, tak samo, jak zmieniająca swój pogląd po latach Mimi. Tu właśnie skrywa się największy plus Dordogne. Historia i powód rozbicia rodziny jest w porządku, ale nie sądzę, że tylko na tym oparli emocje (i potencjalny sukces) swojej gry. Wtedy nie ugraliby tak dużo i nie sprawili, że wracałem do niej z taką przyjemnością - mimo że nie lubię takich gier. Czuć w tym serducho włożone przez twórców z Un Je Ne Sais Quo.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Focus Entertainment