Dużo ciepłych słów można było usłyszeć. Dużo zawirowań, czy to jeszcze indyk, czy już niekoniecznie? Tu raczej nie podejmę się rozstrzygania sporu (Game Awards usunęło nominacje), a po prostu popłynę z recenzenckim prądem. Dave the Diver trafił na Nintendo Switch 26 października 2023 roku, a poślizg musicie wybaczyć, bo:
a - klucz dopłynął ze sporym poślizgiem
b - przepadłem w tym oceanie dobra (spoiler?)
Otyłe podboje morskich klimatów
Dave dostaje telefon od przyjaciela, który ma patent na biznes. Do spółki z utalentowanym kucharzem będą serwować sushi. W oczach naszego protagonisty brzmi to, jak genialny plan. Na tyle dobry, żeby zrezygnować ze swoich wakacyjnych planów i odpuścić wylegiwanie się na słońcu. Problem w tym, że nie ma ryb na sushi, a i stan restauracji nie jest zbyt kuszący dla klientów.Pętla gry zakłada sesje nurkowania, gdzie złapiemy różne rodzaje ryb oraz wieczorne serwowanie swoich zdobyczy w naszej restauracji. Wszystko w roguelite’owej polewie, która przekona nawet tych niechętnych do gatunku. Całość ma wątek fabularny, który zawsze zapewni nam coś do roboty, a śmierć po prostu kończy naszą sesję i odsyła nas z jednym wybranym znaleziskiem na ląd. Nie jest to najdotkliwsza kara z możliwych.
Upoluj, zaserwuj, powtórz
Konstrukcja gry jest banalnie prosta, choć szybko doprawi powyższe działania nowymi pomysłami na siebie. Często zaskoczy i zawsze zrobi to w pozytywnym tonie. Gameplay będzie się dla nas zmieniał, ale nawet w takiej formie jest to piekielnie wciągający zestaw. To ten rodzaj gry, którego proste założenia działają jak wabik i szepcą do ucha, “jeszcze zrób tylko to”.Pod wodą będziemy musieli zadbać o odpowiedni sprzęt, który pozwoli nam nurkować jeszcze głębiej i odkrywać skrywane tu sekrety. Uzbroimy się w bardziej pojemną butlę z tlenem, bagaż na zdobycze i lepszy harpun/broń. W myśl rogalowego gatunku możemy losowo trafić na jakieś pomocne narzędzia mordu, które pomogą nam podczas danej sesji. Wszystko inne musimy sobie… wyfarmić. Zarobić i kupić.
Pieniądze zarabiamy w restauracji, serwując ludziom coraz bardziej wymyśle posiłki. Z coraz lepszych/dziwniejszych ryb, z coraz ciekawszymi przyprawami (te też znajdziemy pod wodą). Dave daje się tu poznać jako sympatyczna gra o zarządzaniu restauracją. Taka strategia ekonomiczna z minigrą w środku. Z racji, że raczkujemy w tym biznesie, to posiłki zaczynamy serwować sami. Polewamy trunki kolejnym klientom prawym analogiem, zmywamy kombinacją ZL + ZR i biegamy po kolejne wychodzące z kuchni posiłki. Szybko zdamy sobie sprawę, że to nie jest robota dla jednej osoby, a nasz coraz popularniejszy lokal potrzebuje pracowników. Zatrudniamy kolejnych, udekorujemy lokal wg swoich potrzeb i będziemy walczyć o lajki na tutejszym instagramie - socjale ważne, wiadomo. Czasem odwiedzą nas goście specjalni ze swoimi kulinarnymi wymaganiami. Złowisz potrzebne ryby - zyskasz. I zdajesz sobie sprawę, że jesteś coraz głębiej zanurzony w samo Dave the Diver.
Cutscenkowe złoto
Pośród kolejnych dorzucanych na stos patentów i sympatycznych rzeczy ukrytych w licznych aplikacjach telefonu, to urok tej gry wybrzmiewa najmocniej. Jest napisana lekko i zabawnie. Dave co krok jest nagabywany przez kolejnych mieszkańców, żeby im pomógł z ich potrzebami. Wszystko to w genialnej pixelartowej oprawie, której cutscenki są złotem na już wykwintnym talerzu.Mintrocket na tym polu poszalało i trudno się nie uśmiechnąć. Każde proste działanie postaci zostało tu wyniesione na boskie doznanie, a emocje podkręcone do granic możliwości. Grzechem byłoby przegapić jakikolwiek przerywnik.
Z pozoru nie było tu nic dla mnie…
… a przepadłem totalnie. I przestrzegam wielu niechętnie podchodzących do takiego uproszczonego zarządzania i zapętlania rozgrywki - dajcie Dave’owi szansę. Nawet jak łowienie w każdej grze was skręca od środka, to tu bywa czasami dodatkiem do odkrywania kolejnych sekretów. Zaczynamy to robić, jakby to była nasza druga natura, po drodze, choć cel jest gdzieś znacznie głębiej. Oczywiście, jeśli zamierzacie “złowić je wszystkie”, to i na to znajdzie się tu odpowiednia appka.Ta gra pomyślała o wielu aspektach i jest doświadczeniem kompletnym. Mieszanką wybuchową kilku gatunków, które zgrabnie spięła to wszystko w fabularne klamry o otyłym nurku, w którego nikt nie wierzy. Taki everyday hero, któremu się wiele rzeczy nie uśmiecha, ale poświęca się dla swojego biznesu. Sprzedaje, co złowi i uszczęśliwi głodnych. Nawet delfinowi pomoże, jak ten zapiska w jego kierunku.
Jeśli miałbym się czegoś przyczepić i zakładam, że wszyscy będą potrzebowali szybkiej adaptacji, to strzelanie. Mierzenie z harpuna nie jest najwygodniejsze, ale da się do tego przyzwyczaić. Inna sprawa, że gdybyśmy mieli większą mobilność w tej materii, to żaden rekin nie byłby dla nas zagrożeniem. Gdzieś ta nieporadność Dave’a musiała wybrzmieć.
Dziękujemy firmie Evolve PR za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Mieszanka gatunków zgrabnie spięta fabularną klamrą, która często pozytywnie zaskakuje
Sprawdza się jako podwodny rogal o łowieniu
Zarządzanie lokalem jest proste, przyjemne i intuicyjne