Za młodu pewnie nie raz próbowaliście odszukać gościa w okularach, który ukrył się gdzieś na pełnym detali obrazku. Wally mu było na imię, a mimo rzucającego się w oczy stroju, określenie gdzie jest, było dość trudnym zadaniem. Niedawno wydane przez włoskie studio Crime O’Clock, to w dużej mierze powrót do tamtego okresu. Casualowe szukanie ukrytych postaci, na czarno-białych, wizualnie atrakcyjnych obrazkach. Gra została wydana na Nintendo Switch 30 czerwca 2023 roku.
Przesunięcie czasowe
Niech nie zraża was ten wstęp wskazujący na banalną konstrukcję, choć jej prostota ewidentna. Hidden Objects to może żaden gatunkowy skarb, ale w tej formie potrafi wzbudzić szeroki uśmiech na twarzy. Wcielamy się w rolę detektywa, który wraz ze swoim wiernym pomagierem rozwiązuje kryminalne zagadki, mając do dyspozycji 10 rzutów ekranu danego obszaru. Wszystkie są prezentacją następujących po sobie chwil - jak zdjęcia robione jedno po drugim. Dzięki nim jesteśmy w stanie określić wcześniejsze położenie ofiary zbrodni lub prześledzić dalsze kroki sprawcy.Oprócz bycia stróżem prawa jesteśmy przede wszystkim odpowiedzialni za poprawne działanie linii czasu. Nie ingerujemy bezpośrednio (przesuwając daną postać w inne miejsce), ale możemy narzucać pewne zmiany, które naprawią daną sytuację (jak złapanie mordercy przed dokonaniem czynu). Zaczynamy, śledząc zabawne i przewrotne historyjki, a kończymy walcząc z wirusami próbującymi we wszystkim mieszać. Wokół tego kręci się główna oś fabuły. To oni stanowią największe zagrożenie, które wywraca cały świat do góry nogami i napędza nas do podróży po pięciu dostępnych okresach.
Przestępca dość ewidentny
Pięć obrazków brzmi jak bardzo niewiele, jednak poziom ich detali zachwyca i bawi. Jeśli coś przykuje naszą uwagę, gdy szukamy określonego przez misję delikwenta, to jest spora szansa, że na przestrzeni kampanii tam wrócimy i będzie to główną atrakcją.Na tych obrazkach dzieje się bardzo dużo, a czerń i biel, choć bardzo wyraźnie narysowana, mocno utrudnia odszukanie celu - nie czepiam się, a wręcz doceniam przeszkody z tym związane. Sporo frajdy mi dawało casualowe, prowadzone w swoim tempie poznawanie wydarzeń danego przestępstwa. Nawet jeśli na osi czasu poszliśmy tylko jeden slajd dalej, a postać daleko nie uciekła, to znalezienie jej cieszyło.
Niestety, nie samą spostrzegawczością tu żyjemy. Nasz pomagier dysponuje coraz nowszymi bajerami, które uatrakcyjnią całość. Wiążą się z tym proste minigierki - zatrzymanie jadących części twarzy, by ustalić tożsamość, parowanie znaków, odtworzenie dźwięków. Trudniejsze od nich samych jest opanowanie ich sterowania. Niektóre są bardzo nieintuicyjne, a analog zdaje się nie reagować, choć goni nas czas.Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, to uważam, że gra stała się ofiarą swoich prób narzucenia graczowi innowacyjnych rozwiązań. Gdy tylko rozbudowywała się na naszych oczach, zaczynała tracić rezon. Paradoksalnie tam dopiero zaczynała być odczuwalna wtórność, której nie poczułem, szukając sobie kolejnych postaci na tym samym obrazu - tak wiem, jak dziwnie to brzmi.
Kolejne bajery stawały się coraz bardziej odrealnione i coraz mocniej mieszały w strukturze. Niekiedy dają o sobie znać tak mocno, że gdy o nich zapomnimy, to wbudowany w grę system podpowiedzi stanie się niezbędny, by pchnąć misję naprzód. Nie czułem się źle go nadużywać po tylu zmiennych, które zaczynały mnie zwyczajnie przytłaczać (a i to nie jest tak, że będą one gotowcami, a jedynie sugestiami dalszych kroków).
Szło to w parze z mało angażującym wątkiem fabularnym. Było casualowo, fajnie, zabawnie, a szybko stało się gonitwą za dłubiącymi w czasie antagonistami. Na mój gust za dużo sci-fi, z którym zazwyczaj się mijam, zaś walki z “bossami” nie mogły być mniej klimatyczne.
Niewykorzystany potencjał
Mniej znaczy więcej. I czasami ja tego mniej pragnę, kiedy twórcy od niego uciekają. Boją się reakcji graczy. Komplikują coś, co nie wymagało skomplikowania. W dużej mierze to gra o klikaniu “A”, w której twórcy poczuli potrzebę utrudniania nam wciskania tego przycisku. Świata by nie podbili takim projektem, ale swoją sympatyczną otoczką pewnie z uśmiechem przyszłoby mi ich wspominać.
A tak miałem poczucie zmęczenia - gra tylko do krótkich sesji! - i pewność, że nadużywają mojej gościnności. Kampania ciągnie się za długo. Jakby znów kiełkowała tam potrzeba stworzenia czegoś większego, żeby gracz nie był zawiedziony długością. Tu nie było ku temu podstaw! Każda próba była wciskana na siłę. Crime O’Clock bardzo Cię lubiłem na pierwszej prostej, by potem zobaczyć Twoje dalsze kroki i przyhamować swój entuzjazm.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie XOGO Consulting
Plusy:
Wszystkie okresy są bardzo fajnymi, pełnymi detali obrazkami
Odszukanie poszukiwanego daje sporo frajdy - szczególnie tym, którzy za dzieciaka szukali Wally’ego
Minusy:
Wtórność przychodzi z mini-grami, które są kiepskie i cierpią na leniwe sterowanie