Team Ladybug dało się poznać fanom metroidvanii za sprawą Record of Lodoss War: Deedlit in Wonder Labyrinth, a dziś wracają z kolejną propozycją dla wielbicieli gatunku. W Blade Chimera wcielimy się w łowcę demonów, który… spotyka demona zaklętego w specjalnym mieczu. Ten uratował mu życie, więc wydają się na siebie skazani.Z początkową niechęcią poznamy kolejne moce naszego nowego towarzysza, tropiąc wciąż demonicznych tytanów. I ten “miecz” stanowi o rdzeniu całej rozgrywki Blade Chimera. Na imię jej Lux, a poza gustownym cięciem potrafi manipulować czasem. Materializować rzeczy w miejscach, w których kiedyś stały. Wszelkie platformy, regały i inne pomoce odblokowujące dostęp do wyższych pięter są teraz na wyciągnięcie… miecza. Ona sama również może posłużyć jako tymczasowa płaszczyzna do dalszej wspinaczki.
Cała kontrola Lux odbywa się za pomocą jednego przycisku, co bywa zgubne i jest sporą rysą na tutejszej płynności. W momencie, kiedy będziemy chcieli kogoś z jej pomocą uderzyć, a stoimy nieopodal interaktywnego obiektu, gra wariuje i nie do końca wie, co było naszym celem. Ty chcesz bić, bo niektórych przeciwników tylko tak naruszysz, a gra tworzy Ci platformę… Takie sytuacje są tu na porządku dziennym i często rodzą frustrację.Blade nie jest też klasycznym reprezentantem gatunku w kwestii zdobywanych skilli i odblokowaniu wcześniej niedostępnych odnóg. Gra jest zaskakująco prostolinijna. Większość mapy odblokujemy, idąc po głównej ścieżce fabularnej, a kolejne korytarze otworzą się nam za pomocą kluczy zdobywanych w trakcie kampanii. Nie jest to więc typowe szukanie podwójnego skoku i dasha w powietrzu, czyli składanie metroidvaniowego elementarza. Umiejętności te są sprowadzone do rangi specjalnych i ukrywają się w drzewku rozwoju - w grze nabijamy levele za pokonywanie wrogów.
I na wrogach wypada się zatrzymać, bo o ile fabuła nie powala, a i jest to dość krótka przygoda (4-5 h), tak bossowie są wisienką na torcie. Jedni z fajniejszych w ostatnich metroidvaniach. Przywodzący na myśl dobre czasy Castlevanii. Wielkie monstra, z potężnym paskiem życia i…. wyjątkowo łatwym poziomem trudności. W tym aspekcie musimy wrócić do samej Lux, której uderzenie odnawia nam życie. A wraz z rozwojem o kolejne ciosy, to nowoczesne leczenie jest zawsze na wyciągnięcie… miecza. Nijak nie ogranicza nam tego zielony pasek jej dostępności (niech będzie, że to mana), bo ten praktycznie nigdy nie jest na wyczerpaniu.Blade Chimera świata więc nie podbije. Ma przyzwoity pixelart, ale rzadko przekłada się on na wyjątkowy świat. Za mocno postawiono na futurystyczne klimaty, które śmierdzą tymi samymi barwami na całej szerokości - słabość w tej materii jeszcze bardziej ułatwia dobre zaprezentowanie się wszystkim bossom. Nie wybronią tego okazjonalnymi zagadkami środowiskowymi (Lux nie wszędzie może wejść, więc musimy ją wbić w ziemię nieopodal i znaleźć bezpieczną ścianę do jej odzyskania) i dość bogatym arsenałem. Dla mnie to produkt dla najbardziej spragnionych zajawkowiczów, a o pragnienie metroidvanii trudno przy tej przytłaczającej ich ilości.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Games Branding
Plusy:
Świetni bossowie
Nastawienie na walkę za sprawą bogatego arsenału (jak na metroidvanie)
Wyjątkowy miecz, który stoi w rdzeniu całej rozgrywki…
Minusy:
…ale sterowanie nim powinno być przystępniejsze i nie tak ograniczone
Level design i fabuła nie nakręcają do dalszej rozgrywki
Względna prostota - tak gameplayowa jak i w przygotowanej mapie