Oryginalna gra Atelier Marie powstała w 1997 roku. Pierwotnie, dzieło studia Gust, wyszło na konsolę PlayStation. Z biegiem lat trafiła ona w oryginalnej wersji również na inne konsole oraz komputery osobiste.
A teraz, 25 lat po pierwszym wydaniu tej produkcji, wersja Atelier Marie Plus została uzupełniona o język angielski oraz wydana jako część cyfrowej edycji deluxe Atelier Marie Remake na Nintendo Switch, PlayStation 4 oraz 5 i PCety w dniu 13 lipca 2023 roku.
Fabuła
Cała akcja dzieje się w średniowiecznym mieście Salburg. Stolicy królestwa Schigsal. W mieście znajduje się akademia szkoląca przyszłych alchemików. Bohaterką tej historii jest Marlone, dla przyjaciół Marie. Jest ona uczennicą wspomnianej akademii. Plotka głosi, że w całej historii szkoły nie było jeszcze osoby o tak niskich ocenach.
Ostatecznie, uczelnia daje swojej „wybitnej” uczennicy ostatnią szansę i kieruje ją na „wyjątkowy egzamin końcowy”. Marie dostaje trochę pieniędzy oraz sklep alchemiczny do zarządzania. Profesor Ingrid, mówi również, że za 5 lat zostanie poddane ocenie jeden stworzony przez Marii przedmiot. Od jego wartości oraz jakości zależy, jak cała historia się skończy. Sytuacja jest dość klarowna.
Mechanika gry
Na początku naszej zabawy dostajemy możliwość wyboru jednego z dwóch trybów gry. Mowa tutaj o trybie Normalnym oraz Unlimited. W tym pierwszym okres gry wynosi 5 lat (tak jak wskazuje fabuła) i kończy egzaminem końcowym. Ten drugi to tryb „bez końca”, w którym po upływie wspomnianego czasu, dalej możemy się bawić i rozwijać nasz sklep. Jak łatwo się domyślić, trybu nie da się zmienić w trakcie zabawy. Ten drugi tryb będzie też uboższy o kilka zadań fabularnych.
Na początku zabawy dostajemy dużo krótkich tutoriali, które wszystko nam wyjaśnią. Jak syntetyzować (craftować), podejmować questy i wędrować po świecie.
Po rozgoszczeniu się w naszym domu ruszamy zwiedzać miasto. W karczmie dostajemy zadania oraz możemy posłuchać plotek (za pieniądze), a w akademii możemy kupić ciekawe pozycje książkowe (uczące nas kolejnych przepisów) czy niezbędne przedmioty. Oczywiście możemy też sprzedawać to co sporządziliśmy.
Po dostaniu swojego pierwszego questu w tawernie wyruszamy poza stolicę. Mapa świata oferuje nam konkretne miejsca. Na naszej drodze do nich możemy trafić na niespodziankę w postaci przeciwników. Mogą to być wilki, zbójcy oraz cała gama baśniowych stworzeń. Sama walka ma formę turową i chodzi o wyzerowanie paska HP przeciwników, zanim oni zrobią to naszej drużynie. Ano właśnie. Gra opiera się na tworzeniu drużyny składającej się z Marie oraz z 2 dodatkowych bohaterów, którzy pomaga nam w zabawie poza miastem. Postaci, które poznamy i nam chętnie pomogą, jest kilka. Na samym początku poznajemy Schia. To nasza najlepsza przyjaciółka, która niestety ma problemy zdrowotne. Inna postać to Ruven Filnir. Wesoły poszukiwacz przygód, poszukujący swoich rodziców.
Gdy już dojdzie do walki, to turowo wybieramy akcje kolejnych bohaterów. Oczywiście dostajemy standardowe ataki, blok, ataki specjalne oraz wykorzystanie rzeczy z ekwipunku. Ataki specjalne zużywają nasze punkty MP. Co ciekawe, podczas naszej podróży pojawią się minigry. Przykładowo, aby uzyskać dobry przedmiot w lesie, musimy skakać na nacierającymi na nas glutami (kojarzące mi się z Poringami z gry Ragnarok Online). Mamy określony czas, w ramach którego musimy dojść do drzewa. Gdy nam się to uda zdobędziemy „złote jabłko”.
Może pojawić się pytanie, jak liczone są dni z tych 5 lat, które otrzymaliśmy. Okazuje się, że wyjście z naszego atelier oraz powrót do niego, kończy dany dzień. Niemnie jednak, zebranie dowolnego składnika w terenie, zużywa jeden dzień. Wymusza to na nas przemyślanego zbierania składników i planowania swoich kolejnych działań.
Zapisu dokonujemy przy stole w naszym sklepie. Dodatkowo przy zakończeniu dnia uruchamia się autozapis.
Jak łatwo się domyślić, jednym z ważniejszych elementów jest alchemia. Przy naszym ogromnym kotle w sklepie korzystamy ze zdobytych przedmiotów oraz poznanych przepisów. Istotne jest, że każdy przepis ma sugerowany poziom postaci, jaka może go wykorzystywać. Jeśli posiadamy mniejszy, to procentowa szansa na sukces maleje. Syntetyzowanie kosztuje również punkty MP oraz wymaga określonej ilości dni. Te informacje znajdziemy w każdym przepisie.
Wykonywanie przedmiotów podnosi u naszej bohaterki poziom znużenia. Duży poziom znużenia to mały poziom szansy na kolejne sukcesy. Jak łatwo się domyślić, aby ten poziom obniżyć, należy odpocząć i się zregenerować. Inaczej mówiąc, im więcej przedmiotów tworzymy, tym dłużej to trwa i dodatkowo zwiększa szansę niepowodzenia kolejnych czynności.
Gra posiada 7 różnych zakończeń, z czego 1 zostało dodane w tej, odświeżonej wersji (o której mówimy).
I tak naprawdę z punktu widzenia mechaniki to tyle. Nie czeka nas tu nic wybitnie złożonego czy skomplikowanego. Żadne złożone kombinacje klawiszy.
Gra niestety nie posiada języka polskiego. Teksty są w dużej części łatwe do zrozumienia dla każdego średnio obeznanego z językiem angielskim. Ale jest ich sporo i czasem możemy się pogubić.
Audio i Grafika
Ta produkcja to coś graficznie bardzo dopracowanego.
Bardzo pozytywne wrażenie robi miasto pełne ludzi i straganów oraz obszary, w których szukamy składników i walczymy. Są one pełne krzewów, liści, natury. Specyficzny widok z tzw. rzutu izometrycznego jest całkiem wygodny.
Chibi bohaterowie tworzą słodką otoczkę. W trakcie dialogów gra oferuje nam bardzo ładne rysunki w stylu mangi. Na pewno, kolejną ogromną zaletą jest udźwiękowienie.
Muzyka bywa różnorodna i pasująca do tego co akurat wykonujemy naszą bohaterką w grze. Będąc w naszym sklepie, usłyszymy coś zupełnie innego niż w lesie czy karczmie.
Rozgrywka i podsumowanie
Ostatnio, gry z mangowo-anime oprawą nie przypadały mi do gustu. Były złożone i rozbudowane, ale coś w ich oprawie było „nie tak”. Stąd też moje ostrożne podejście do Atelier Marie Remake. Jakież było moje zdziwienie, jak po pierwszych minutach gry, nie chciałem oderwać się od tej produkcji!
Początkowo obawiałem się mechaniki tej gry, dziesiątek tabelek i wartości, setek okienek i informacji co chwilę ukazujących się moim oczom. I mimo że to ostatnie, częściowo się sprawdza i czasem nie wiem, gdzie patrzeć, to mechanika została stworzona z rozwagą przez twórców. Przykładem powyższego jest walka. Każdy z moich bohaterów mógł atakować, bronić się, używać przedmiotu lub umiejętności specjalnej. I to wszystko! Ale niech to nikogo nie zwiedzie. Nie oznacza to, że walka jest nudna czy nijaka. To nie taktyczny RPG, gdzie musimy przemyśleć każde swoje działanie. Walka jest prosta i szybka.
Kolejny aspekt to craftowanie, czy może bardziej nasza „sztuka alchemiczna”. Całość to proste dodawanie składników do kotła i uważanie na nasz poziom czy znużenie, aby nie osiągnąć porażki. Dzięki temu tworzymy kolejne rzeczy i popychamy fabułę na przód.
Przy tych dwóch aspektach miałem początkowo obawy, czy nie są one zbyt proste i archaiczne. Jednak po dłuższej zabawie uważam, że zostały stworzone z rozwagą.
Za tą produkcją przemawia bardzo dobra oprawa audio-wizualna. Gra zaoferowała mi bardzo fajne modele postaci (w stylu chibi), miasta czy terenów zbieractwa. Przerywniki dialogowe są ozdobione bardzo fajnymi rysunkami bohaterów. Nie czułem się nimi zmęczony nawet po dłuższej zabawie. Tak samo, oprawa audio to coś bardzo pozytywnego. Różnorodne melodie, bardzo dobrze dopasowane do aktualnie wykonywanych czynności.
Gra w teorii jest nastawiona na spokojną grę. A to coś zbierałem, a to coś tworzyłem i sprzedawałem. Innym razem jakiś prosty quest wykonałem lub brałem udział w prostej minigrze. Początkowo miałem obawy, że w ten sposób szybko się znudzę, ale nic z tych rzeczy! Ten deadline, niczym przed egzaminem końcowym na studiach generował u mnie motywację i chęć rozwoju mojej bohaterki. Dodatkowo każda czynność zabierała mi minimum jeden dzień. Początkowo było ok, ale po pierwszej wyprawie po surowce, nagle uciekł mi cały miesiąc! To był niezły kop adrenaliny. Za minus mógłbym uznać dość prostolinijnych bohaterów. Zarówno Marie jak i jej towarzysze tym, co mówią, nie budują fabuły, napięcia czy nie rozwijają psychologicznie swoich postaci. Ale wiecie co? Ta cała gra jest tak urocza, że gdyby wyglądało to, inaczej niż jest, to podejrzewam, że efekt końcowy byłby po prostu zły.
Może z 2 razy zdarzyło mi się, że gra się zawiesiła i wyłączyła. Przyznam, że nie udało mi się odkryć schematu, w którym momencie się to dzieje i nie mam pewności czy to na pewno była wina samej gry.
Prawda jest taka, że Atelier Marie Remake to gra bardzo dobra. Przede wszystkim jako “całość” jest ona bardzo dobrze przemyślana i wszystkie elementy do siebie pasują, tworząc coś bardzo, bardzo fajnego. Nie jest to złożony RPG na miarę gigantów gatunku. To nie jest tego typu produkcja!
Dostajemy tutaj z jednej strony prostą mechanikę i ładną grafikę, które pomagają nam się zrelaksować. Z drugiej, trafiamy na limit czasowy, aby nie zanudzić się na śmierć. Minusy, które wypunktowałem, poniżej są drobnostkami, których musiałem doszukiwać się trochę na siłę.
Boję się tylko o jedno. Jak się poczujecie, gdy spędzicie kilka czy kilkanaście godzin na tworzeniu jakiegoś przedmiotu, a po upływie 5 lat okaże się, że jest niewystarczający! I wtedy będziecie musieli zacząć wszystko od nowa… Tutaj doświadczenie w pracy korporacyjnej, sprinty, określaniu współczynników KPI, umiejętność pracy pod presją czasu czy kursy z zarządzania sobą w czasie mile widziane!
Ale przecież tacy wytrawni gracze jak wy nigdy na to nie pozwolicie, prawda?
Dziękujemy firmie Koei Tecmo Europe za dostarczenie gry do recenzji.