Przygodówka oparta na narracji ze szczyptą visual novelki, gra rytmiczna oraz dating sim. Takim mixem wypadałoby określić ostatni projekt Mohammada Fahmiego, twórcy Coffee Talk i What Comes After, który zmarł w wieku 32 lat. W Afterlove EP poruszymy wątek śmierci, jak i radzenia sobie ze stratą. Wcielimy się bowiem młodego muzyka o imieniu Rama, który traci swoją miłość. Niemożność wyjścia z kryzysu odcina go od świata na wiele miesięcy, a pokaźna pauza wcale nie ułatwia powrotu.Gra odbywa się na przestrzeni umownego miesiąca, który dzieli nasze nieśmiałe próby powrotu od dużego koncertu naszej kapeli. Wyjdziemy na prostą i dostarczymy obiecane piosenki, czy to już nie dla nas, kiedy w pobliżu nie ma najbliższych nam uszu?
Mechanika dzielić się będzie na krótkie wstawki zwiedzania Jakarty, stolicy Indonezji, która jest miejscem akcji, rozmowy z okazjonalnymi opcjami dialogowymi oraz wstawki muzyczne, gdzie dostaniemy prostą grę rytmiczną. To jednak nie jest tytuł, który zamierza czymkolwiek w tej przestrzeni zaskoczyć. Jego głównym motorem napędowym będzie podróż przez emocje i powrót do wspomnień zakochanej pary. Odwiedzane miejsca odblokują nam flashbacki służące bliższemu poznaniu miłości nam nieznanej. Grę zaczynamy praktycznie w ostatni dzień życia Cinty, a i Rama jest dla nas postacią bliżej niezdefiniowaną.Na szczególne uznanie zasługuje tu sposób przedstawienia opowieści. Tak w formie audio, jak i wideo. Za grafiki odpowiada Indonezyjski artysta Soyatu, którego mangowe inspiracje są dość oczywiste, w tle przygrywać będzie przygotowany na potrzeby gry soundtrack grupy L’alphaalpha, a i tak na przód wysunie się ona - Cinta. To bowiem jedynie jej głos został tu nagrany na potrzeby gry - bardzo ciekawy zabieg! Rama, niekoniecznie przekonany, jak to odbierać, będzie cały czas słyszał swoją miłość w głowie. Jej podpowiedzi, jej reakcje. To, jak na niego to wszystko wpłynie, będzie zależeć od nas, bo i gra przygotowała trzy ewentualne zakończenia do odblokowania.
Cykl gry jest bardzo uproszczony. Każdy dzień pozwala nam na wybranie dwóch czynności, po czym wracamy do łóżka i powtarzamy proces. Smutna proza życia po stracie. To, jak wykorzystacie ten czas, zależeć będzie tylko od was. Trafią się obowiązkowe rzeczy, które pchną całość naprzód, ale w dużej mierze będziecie zostawieni sami sobie. I… to niekoniecznie dobry pomysł. Przede wszystkim te postaci są dla nas w dużej mierze anonimowe. W wir wydarzeń zostajemy wrzuceni znienacka, więc i samą Cintą trudno się przejąć. Tego emocjonalnego wkładu brakuje, a jego brak jest poważnym problemem.Poświęciłbym więcej czasu na wylanie solidnych fundamentów, zanim zacznę grzebać w ludzkich emocjach. Tu zmarła obca osoba, ważna dla innej obcej osoby, więc jeśli my sami nie mamy podobnych doświadczeń w swoim życiu (oby nie!), to trudno, żeby to na nas oddziaływało jakoś specjalnie.
Może zyskaliby bardziej kontrolowaną narracją? Częstszym wyciąganiem ręki w kierunku gracza, która też pozwoliłaby na w pełni oskryptowany handel kolejnymi emocjami. Tu za szybko zostałem z ładną grafiką i zarysem historii. W zasadzie te najbardziej gameplayowe momenty, to gra rytmiczna, która posiadając dwie linie, nigdy nie rozwija się w nic ciekawego. Na papierze to emocjonalny armageddon, jednak bez fundamentów wydaje się jedynie jakimś tornado na drugim końcu świata. Niby lekki smutek, przerażenie, ale chwilowe, bo nas nie dotyczy. Gra rytmiczna niewiele ubarwia, więc to ładnie przygotowane danie, którym się nikt specjalnie nie naje. Trudno całkowicie negować istnienia takiej gry, bo dla wielu może być pełną przeżyć przygodą - jestem w stanie to sobie łatwo wyobrazić - jednak u mnie spłynęło na mocnym docenieniu otoczki, nie meritum.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Fellow Traveler
Plusy:
Świetny styl artystyczny inspirowany mangami
Przyjemna ścieżka dźwiękowa
Ciekawy pomysł z dubbingowanym głosem w głowie
Kilka możliwych zakończeń
Minusy:
Bez fundamentów ta historia mija się z celem
Danie nam za dużej swobody i poczucie brak celu nie pomaga narracji
Gry rytmiczne są tak proste, że z czasem nie chce się człowiekowi brzdąkać