Dopiero człowiek powiedział dzień dobry, dopiero zapoznał się z produktami firmy NYXI, a Ci się nie zatrzymują. Poniższy tekst wypada uznać za nieoficjalny sequel - Po prostu NYXI - gdyż dotyczy controllera z tej samej rodziny Hyperion. Potraktowanie go po macoszemu byłoby jednak ogromnym błędem z mojej strony.
Pomysł na firmę NYXI, jak wiele innych, zrodził się w głowie gracza. Z miłości do elektronicznej rozrywki, aż po biznes z pasją, gdzie celem głównym jest zapewnienie stylowej i komfortowej technologii do grania. Na ich oficjalnej stronie znajdziecie kilka wariacji do wygodnego kontrolowania swoich wirtualnych postaci.
Rozwój w kierunku Pro
Nowa wersja Hyperiona obnaża przed nami swoje mocne strony na pierwszy rzut oka. Niewykluczone, że to jedne z ładniejszych Switchowych joy-conów, jakie przyszło mi trzymać w ręku. Matowa zieleń jest wyrazista, a w kombinacji z dobranym podświetleniem w kolorze żółtym (są też inne) wrażenie tylko się potęguje. W zasadzie jest to tak zgrany duet, że nie wyobrażam sobie innej. Testowałem pozostałe wersje kolorystyczne, ale nie bez przyczyny ta żółta jest tą najczęściej demonstrowaną przez samo NYXI.
Oczywistym jest jednak, że nie przez sam kolor obwieszczono to wersją lepszą. Praktycznie wszystkie użyte komponenty zostały udoskonalone. D-pad zdaje się przyjemniejszy, a ergonomiczny kształt jeszcze bardziej dostosowany do potrzeb dłuższych sesji. Nawet ma “ficzer”, którego nikt nie potrzebował, ale niewykluczone, że każdy wykorzysta. Wyprofilowany spód, dzięki czemu joy-cony mogą robić jednocześnie za podstawkę naszej konsoli. Nie jest to wersja ultra bezpieczna (podstawka pewnie będzie lepszym wyborem w trzęsącym się pociągu), ale sam fakt jej istnienia mnie miło zaskoczył. Serce skradły mi jednak przyciski. Nie te do programowania z tyłu - do ich istnienia już przywykłem - a te główne, z których korzystamy najczęściej (A, B, X, Y). Przezroczyste, wręcz kryształowe, z podświetleniem, które ułatwia odnalezienie właściwego w ciemnych pomieszczeniach. Dla rdzennych Switchowców to pewnie żaden problem, ale jak ktoś przeskakuje z konsoli na konsole, to łatwo się może pogubić. Nie dość, że wygląda to świetnie, to jest praktyczne i myśli o graczu w każdym momencie.
W pudełku znajdziemy klasykę gatunku. Kabel do ładowania, obszerną instrukcję w kilku językach, grip/uchwyt - który z racji naturalnego wybrzuszenia sprzętu jest płaskim spoiwem - oraz dwóch głównych bohaterów, czyli joy-cony.
Waga to 203g, bateria 500mAh (ma dawać około 6,5 h grania), a bluetooth wychwytuje na dystans 10 metrów. Mam wrażenie, że z racji LEDowych światełek bateria padała odrobinę szybciej, choć ciężko to jednoznacznie określić - zależne jest w dużej mierze od uruchomionej gry. Czasu ładowania (2,5 h) nie odczułem, bo w miarę regularnie umieszczam konsolę w docku. Zwolennicy figurek Amiibo muszą obejść się ze smakiem. Tego jeszcze tu nie przewidziano.
Co to ten Hall
Coraz więcej firm kusi Efektem Halla. Zakładam, że z tym pojęciem będziecie spotykać się coraz częściej, więc po krótce opiszę, o co w nim chodzi. Nie jest to żadna najnowsza technologia na świecie, ale w zastosowaniu do gamingowych controllerów nie jest tak oczywista.
Nasze pady najczęściej korzystają z potencjometru. Ruch w nich mierzony jest przez pasek rezystencyjny. W prostszych słowach - jest tarcie, dzięki któremu sterujesz. To się naturalnie zużywa, a przede wszystkim kurzy. Switch przewidział wiele fajnych technologii, ale z kurzem radzi sobie średnio. Szczególnie joy-cony, które mają dość wąską przestrzeń. Kurz się dostanie, a nam pad zaczyna dryfować. Problem znany u Nintendo, choć od lat korzystam i jeszcze go nie doświadczyłem - stuka w niemalowane.
Za sprawą efektu Halla nie ma potrzeby tego fizycznego połączenia, więc i nie ma dryfowania. Mógłbym teraz robić za mądrego i wkleić teorie z sieci, która mówi o przepływie prądu i polach magnetycznych, ale chętni ją sobie znajdą, a leniwi i tak się nie zainteresują.
W Hyperionie wersji Pro ten Efekt Halla został zastosowany. Idzie to w parze z delikatną poprawą precyzji, ale przy tutejszych analogach wymagać to będzie odrobiny czasu na przyzwyczajenie. Nie chcę przesadnie narzekać, bo joy-cony od NYXI są moimi docelowymi (gram cały czas i nie myślę o zmianie), a teraz te w wersji Pro zastąpiły poprzednie. Mam jednak lekkie zastrzeżenia do samego kształtu analogów. A raczej rzeczy, której mi brakuje, choć nigdy jej nie doceniałem. Ten dołeczek na kciuka. Coś co poprawia w znacznym stopniu sterowanie i coś, co zostało tu spłycone i poszerzone na całą szerokość gałki. Brak tego feelingu pod palcem był dla mnie nieco dziwny przy pierwszym kontakcie - palec zdawał się ślizgać. Gwarantuje, że to szybko minie i przyzwyczajenie weźmie górę, ale z przyzwoitości to podkreślam. Niby można zawsze narzucić jakieś nakładki/thumb gripy, ale to chyba nie jest rozwiązanie, które ucieszy wszystkich. Wizualnie wygląda to lepiej, a w praktyce należy się nie zrażać.
Niezmiennie pozostaje na dłużej
Wersja PRO wiąże się z większą ceną. Przy wszystkich ewolucjach (przyciski, wygoda, wygląd, efekt halla), jest to dość oczywiste. Nieco mniej oczywiste jest to, że plusów przybywa sporo, a dopłacimy tylko 6 dolarów (!) względem poprzednich joy-conów z tej rodziny. Sorry, brzmię jakbym się urwał z Telezakupów, ale naprawdę mnie to zaskoczyło, biorąc pod uwagę moje wrażenia z obu wersji Hyperionów. Jest ładniej, jest lepiej, jest bez dryfowania.
Strona: https://nyxigame.com/
Twitter: @NyxiGaming
Produkty do recenzji otrzymany bezpośrednio od firmy NYXI