Ys to seria, która jest z nami od lat. Nie cieszy się może największą popularnością w Polsce, ale w Japonii musi być dobrze, skoro doczekała się już 10 odsłony - i to nie licząc kilku pobocznych części. Pierwsza gra trafiła do graczy w 1987 roku i, co ciekawe, już tam protagonistą był Adol Christin. Będzie on dzierżył to prawo na przestrzeni wszystkich głównych gier, co jednak nie zmienia faktu, że każdą można traktować jako indywidualną opowieść. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zacząć przygodę od opisywanej tu X……tak jak niżej podpisany. Słyszałem zachwyty o VIII Lacrimosa of Dana i nieco mniejszy entuzjazm przy IX Monstrum Nox (obie gry dostępne na Switchu), ale nigdy nie było mi dane spróbować. Wybaczcie brak nawiązań do wcześniejszych odsłon i brak wbudowanej sympatii do Adola - choć akurat to pozwoli nieco trzeźwiej popatrzeć na całość.
Ys X: Nordics, tak jak wszystkie pozostałe gry serii, to jRPG akcji, gdzie nie ma mowy o turowym rozwiązywaniu sporów, a jest spamowanie przycisku odpowiedzialnego za atak. Wcielamy się we wspomnianego Adola, którego rejs statkiem zostanie przerwany przez piratów. Ci, choć niezbyt przyjaźnie nastawieni, wcale nie są żądni złota. Mają swój pretekst do ataku związany z naszym szemranym kapitanem. Pierwsza wymiana ciosów skrzyżuje nas z uroczą wojowniczką Karją, choć wtedy jeszcze żadne z nich nie zakładało, jak mocno związani ze sobą będą.I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo za sprawą mocy many zostaną oni połączeniu magicznymi kajdanami i od tej pory będą skazani na swoje towarzystwo. Czemu tak się stało? Jaki jest w tym cel? I czym jest tajemniczy głos z muszli mówiący do Adola? To wszystko przyjdzie wam odkryć, przemierzając ten świat. Ważną informacją jest to, że wspomniana dwójka stanowi jedyne grywalne postaci w grze. Nie ma tu systemu party, który towarzyszył poprzednim odsłoną, co może zwiastować pewne znudzenie chętnym do częstego przełączania się między szerszym wachlarzem opcji.
Między tą dwójką będziemy przeskakiwać w locie, dobierając szybkiego Adola lub zdecydowanie mocniej bijącą Karję. Każde ze swoimi statystkami, ekwipunkiem oraz mocami specjalnymi. Te ostatnie mogą oni również dzielić za sprawą tutejszego… gangowania się na wroga. Przytrzymując ZR, wiążemy nasze postaci i atakujemy w duecie jednocześnie. Patent ciekawy, nieco wyczerpujący swój urok na dłuższą metę, ale ewidentnie kluczowy dla tego systemu. Pozwala on bowiem parować cięższe ciosy wrogów i generować pasek specjalnej energii, która masakruje adwersarzy. W zasadzie większość walk z bossami zakłada nadużywanie tego parowania. Nie jest ono przesadnie skomplikowane - Sekiro nie oczekujcie - ale tym samym nie idzie w parze ze zwiększeniem naszego entuzjazmu z walki. Nie podoba mi się, że za blokiem i za powiązaniem postaci odpowiada ten sam przycisk. Serio, pad ma sporo więcej i nie trzeba ogłupiać.Walka poza tym ma należytą dynamikę i może się podobać tym, którzy preferują takie… ogłupiające doświadczenie. Spam przycisków, rolka mało przydatna i nastawienie na blok/parowanie. Wmieszać w to wszystko ataki specjalne i mamy elementarz akcyjniaka. Nie będę czarował, że to złe, odmóżdżyć też się czasami lubię, ale wszystko ma swoje granice. Tu bezpieczniej przyjmowało mi się całość w krótszych sesjach.
Ys X robi jednak bardzo wiele, żeby nie pozwolić Ci się nudzić. I o ile tempo pierwszych trzech aktów, to jakaś zgroza (gadka, cutscenka, gadka, idź, gadka, cutscenka, JEDNA walka, gadka), to z czasem przyspiesza i oferuje zaskakująco różnorodne doświadczenie. Są sekwencje ucieczek przed wielkimi potworami (proste omijanie przeszkód, ale to miła odskocznia), jest bardzo przyjazny system podróży na desce i skoki magicznym biczem (wszystko za sprawą tutejszej Many, która powiązała bohaterów) oraz bitwy morskie. Skoro Nordics, skoro piraci, to i swój statek Adol dostał. Niestety, z początku jest on przeraźliwie wolny, a ciekawy nie zaczął być nigdy. Wybaczcie awersję do gier i klimatów pirackich (tak, Black Flaga też nie lubię), ale to po prostu żmudne ostrzeliwanie wrogów z armaty, żeby spowolnić i wykończenie mocniejszym strzałem. Statek z czasem się boostuje, nie jest on już żółwiem morskim, ale wciąż ziewałem. W opcjach na szczęście jest możliwość uproszczenia tego motywu. Tak jakby wiedzieli, że nie jest on zbyt rozwinięty, żeby wkręcić fanów morskiego klimatu.Ys X nie sprawiło, że będę teraz się cofał do poprzednich przygód Adola i nabiorę chęci do nadrabiania tych Ysowych zaległości. Jest to solidna pozycja na rynku jRPGów, ale nie taka, która cokolwiek zrewolucjonizuje. Wiele rzeczy jest po prostu poprawnych, a te zaimplementowane systemy nigdy nie rozwijają się na tyle, żeby skraść serce. Nie przytłoczy Cię tu rozwój postaci (bardzo zbliżony do orbów z serii The Legend of Heroes), nie zachwyci złożoność walki, ale już sam świat, jego prezentacja i postaci, mogą. Karja wybija się na najciekawszą z nich, ale słuchając wszystkiego w pełnym angielskim voice actingu, było przyjemne. Sama podróż też została na wielu płaszczyznach wygładzona, więc nie czujemy znudzenia przesadnie długimi pieszymi wędrówkami, a świat wygląda lepiej niż w poprzedniej części, z którą Switch miewał problemy.Nihon wykorzystało w tym celu nowy silnik i choć ma on naturalne dla Switcha pop-iny (pojawianie się odległych obiektów), to nie będzie to nic przesadnie drażliwego dla odbioru.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie NIS America
Plusy:
Dynamika walki
Nowe możliwości przemieszczania się
Zachowanie różnorodności w rozgrywce (jak na jRPG to nawet spore)
Fabuła i postaci…
Minusy:
…choć ekspozycji jest STANOWCZO za wiele w pierwszych aktach - tempo kuleje
Bitwy morskie są marne
Mało satysfakcjonujące blokowanie/parowanie, na które położony jest zbyt duży nacisk