Powyższa produkcja, miała swoją premierę na Switchu 8 grudnia 2023 roku. Na PC stało się to już w lipcu tego roku. Całość jest jednak remasterem gry z 1990. Tym razem mamy do czynienia ze średniowiecznym RPGem fantasy o pikselowej oprawie. Za produkcje odpowiada Softstar Entertainment oraz DOMO Studio.
Po rozpoczęciu zabawy dowiadujemy się, że mamy VIII wiek. Papież i templariusze pojawili się w okolicy Wenecji wytępić heretyków. Nasz bohater rycerz o imieniu Septem na rozkaz władcy Franków wyrusza w podróż, by poznać dalekowschodnie sztuki wojenne. Na jego drodze pojawi się legenda dotycząca tytułowego miecza Xuan Yuan.
W lokalnej karczmie barman ostrzega nas, że przez naszą azjatycką urodę może zainteresować się nami kościół i skończymy jak kurczak na rożnie. Szybko zostajemy wzięci za heretyków i wdajemy się w pierwszą walkę.
Mechanika gry
Gra w swojej mechanice jest dość prosta i mamy tu do czynienia z klasycznym japońskim RPG-em. Biegamy po różnych obszarach, rozmawiamy z napotkanymi ludźmi oraz co chwila walczymy. Wszystko to posuwa fabułę do przodu.
Do naszego początkowego bohatera o imieniu Septem z czasem dołączą kolejni, kompletując w ten sposób drużynę składająca się maksymalnie z 4 osób. Każdą postać opisuje 6 cech. Są to dość standardowa siła, zręczność atak, obrona, inteligencja czy wytrzymałość. Dodatkowo nasz bohater może mieć odporność na ogień, szlam lub coś innego.
Postaci, wraz ze swoim rozwojem, zdobywają kolejne umiejętności. Dla Septema może to być Solar Blinding, który nakłada efekt oślepienia na wybranego wroga. Nicole może nas leczyć z użyciem Chi Healing czy zadawać obrażenia związane z żywiołami. Sterowanie opiera się na gałce (lub krzyżaku), przyciskach A i B (wybór i cofnięcie się) oraz bumperach L i R do przeskakiwania pomiędzy różnymi okienkami. Walka to dość standardowa turowa zabawa. Mamy naszą postać, wybieramy czy ma atakować, używać umiejętności, swojego „Ultime” czy się bronić. Po wykonaniu akcji ładuje jej się pasek ruchu. Gdy dojdzie do 100%, możemy wybrać kolejną akcję. System ATB, znany najlepiej z początków serii Final Fantasy. Wrogowie to dziwne zielone gluty, czarno-żółte żaby, dziwne małpy, rycerze, napakowani mnisi. Poruszamy się po różnych lokalizacjach. Początkowa Wenecja, katedra czy jaskinia przeplata się z chodzeniem po mapie świata. Septem trafia nawet do Damaszku czy chińskich prowincji. Sama mapa świata dość pusta i co jakiś czas jesteśmy na niej atakowani. Po prostu biegamy, aż tu nagle ekran zaczyna migotać i zostajemy przeniesieni do ekranu walki. Jeśli ktoś ma skojarzenia z pokemonami na gameboya to miałem dokładnie tak samo. Na swojej drodze natrafimy na całkiem ciekawe zagadki od postronnych NPCów. Wdowa zadaje nam zagadkę matematyczną, mnich dopytuje o to, kto zdradził Jezusa, a w klasztorze mamy grającą podłogę. Odpowiednio wygrana melodia otworzy nam skrzynię ze skarbem.
Gra dostępna jest w Nintendo e-shop za kwotę 59 złotych i nie uraczymy tu języka polskiego.
Audio i Grafika
Całość akcji obserwujemy z lotu ptaka. Animacje w intro są kanciaste i nieprzystające do dzisiejszych czasów. Walki to pikselowe potworki oraz nasi bohaterowie. Tło, po którym się poruszamy, np. miasta czy jaskinie, to całkiem ładny pixelart. Zdecydowanie lepszy niż to, co widzimy podczas walki. Choć jest on też mocno powtarzalny i psuje to efekt.
Muzyka jest ok, ale dźwięki uderzeń mieczy o siebie czy ogólnie walki, kojarzy mi się z grami sprzed kilkunastu lat (i w sumie słusznie). Podczas gry słyszymy dziwną muzykę. Bardzo orientalna.
Rozgrywka i podsumowanie
Na wstępie zacznę od ważnej kwestii. Nigdy nie miałem z tą serią styczności oraz początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że pierwowzór tej konkretnej produkcji pochodzi z 1990 roku.
Zacznę od samego początku zabawy, czyli uruchomienia gry. Film wprowadzający nie powiedział mi tak naprawdę nic. Równie dobrze, mogłoby go nie być i nic bym nie stracił. Potem pojawiły się pierwsze minuty rozgrywki, która z każdą chwilą stawała się coraz to większą męczarnią.
Na pierwszy ogień piekielny trafia nierówny poziom walki. Przez pierwszą godzinę (o ile nie dłużej) zabawy, każdego wroga zabijałem jednym uderzeniem. Totalnie bez sensu i nie stanowiło żadnego wyzwania. Po prostu klikałem ciągle atak i szedłem dalej…
Podczas walki dziwne rzeczy działy się ze sterowaniem. W trakcie poruszania się po menu akcji gałka robiła, co chciała. Ja wychylałem gałkę w lewo, a oznaczenie przeskakiwało np. w dół. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego. Każdy, kto podejmie się wyzwania gry w Xuan Yuan Sword, szybko przeskoczy na krzyżak, który działa dobrze. Następnie, po wejściu w statystyki bohatera widziałem też odporność na różne żywioły. Jakie? Nie wiem, bo nie są opisane. Nie można spokojne na nie najechać i dowiedzieć się czegoś bardziej konkretnego. I o ile ogień czy wodę dość łatwo rozpoznać, to ze zdefiniowaniem czym jest zielona czaszka (chyba trucizna) czy fioletowy księżyc miałem duży problem.
Zdarzyło mi się również wielokrotnie odpalić jakiś dialog ponownie. A nie da ich się przyspieszyć! To była katorga. Klikałem jak szalony wszystkie przyciski, żeby tylko skończyć rozmowę, co owocowało głupim włączaniem jej na nowo.
Grafika w Xuan Youan Sword należy do tych, które zestarzały się przeciętnie. Rozumiem, że nie powinienem oczekiwać niczego innego. Dodatkowo walki mnie po prostu nudził i wypalały moje oczy. Pikselowate, brzydkie postaci i animacje. Jedyne co robiło przyzwoite wrażenie to otoczenie w postaci miasta czy klasztoru oraz mapa świata, po której chodziłem z jednego punktu do drugiego. To wyglądało całkiem znośnie, choć w podziemiach potrafiłem się zgubić. I to nie z powodu złożoności labiryntu tylko faktu, że składa się on z takim samych elementów, więc wszystko wygląda tak samo lub bardzo podobnie.
Kolejna absurdalna sytuacja, na którą natrafiłem, miała miejsce w momencie, gdy kupiłem miecz u kowala. Pojawił mi się komunikat z pytaniem, czy chce go od razu wyekwipować. Zgodziłem się. W efekcie zostałem przeniesiony do menu ekwipunku, które widziałem już wcześniej. Niestety nie mogę zmienić zakładki na przedmioty czy skille, mimo że było dostępne to menu u góry. Z logicznego punktu widzenia, przecież wszedłem tu na chwilę założyć miecz, prawda? Bez sensu… Poza tym, w jakiej grze zaczyna się z 2000 monet, gdy w sklepie wszystko kosztuje po 50-100. Chodziłem cały czas w najlepszym rynsztunku, co tylko pogłębiało różnicę między mną a moimi przeciwnikami podczas walki.
Po krótkiej grze okazuje się (UWAGA SPOILER), to diabeł kazał Nicole pomagać naszemu bohaterowi, oraz że Septem kocha się w lilianie. Co to w ogóle za dziwne i niezrozumiałe twisty? Pasuje to jak pięść do nosa.
Poza tym mój bohater był trochę zakonspirowanym rycerzem i wiecie co? Jakoś wszyscy nas znali. Heretyk, demon, dowódca rycerzy łapiących heretyków, Arabowie ze statku… Oczywiście zawsze strasznie dziwiło to Septema.
No i kwestia diabła, Jezusa, heretyków, inkwizycji i całej religijnej otoczki. Jeśli ktoś definiuje siebie jako osoba bardzo wierząca, niech lepiej odpuści tę produkcję, bo niektóre elementy mogą mu nie przypaść do gustu. Mimo że sam do takich nie należę, to widok demonicy latającej dookoła wielkiego posągu Jezusa zostawiła we mnie delikatny niesmak.
Konstrukcja dialogów, to kolejna pięta achillesowa. Większość z nich praktycznie nic nie wnosi i są po prostu słabo skonstruowane. Jakby dzieci w podstawówce ze sobą dyskutowały. Takie zwykłe zapychacze czasu. Nic więcej. Dodatkowo pojawiały się one czasem na niebieskim lub czerwonym tle (w zależności od bohatera, który je wypowiada). To wyglądało jakby ktoś w paincie wstawił jednokolorowe tło i wrzucił na to drobny tekst. W innych momentach pojawiały się białe napisy bez tła, symbolizujące dialog wewnętrzny czy opis czegoś, co się dzieje dookoła. Te z kolei potrafił być niewidoczne na różnokolorowym tle mojego otoczenia. Brakuje im ramki czy czegokolwiek. Co ciekawe, gra zbiera całkiem pozytywne recenzje. No i teraz pojawia się pytanie - dlaczego? Może po prostu nie zrozumiałem jej idei i fenomenu? Może chodzi o to, że Xuan Yuan Sword to cała seria gier tworzonych od 1990 roku, która ma rzesze wiernych fanów? A może o to, że Mists Beyond the Mountains, to gra z 1999 roku kiedy to została wydana pierwotnie na PC i część osób, może ją pozytywnie kojarzyć z dawnych lat.
Podsumowując jednym, krótkim zdaniem… Nie wydawajcie na to 60 złotych, bo szkoda tych pieniędzy. Chyba że jesteście fanem serii lub tej konkretnej produkcji. Wtedy sentyment może was porwać w wir zabawy.
Dziękujemy firmie EastAsiaSoft za dostarczenie gry do recenzji.