16 lat minęło od gry, która oczarowała swoją prostotą miliony. Pojawiła się na świecie w momencie, gdy indyki wcale nie były dobrem przesadnie popularnym, więc taki szturm do świadomości odbiorcy był wyjątkiem. World of Goo do dziś potrafi bawić i nie zestarzał się wcale. Zakładał tworzenie konstrukcji z kulek o nieokreślonej, kleistej formie, które pozwalały podobnym sobie przedostać się do rury. Innymi słowy - zbierz tyle glutów, ile zakłada level. Jest to gra logiczna bazująca na chybotliwej fizyce naszych budowli.
Studio 2D Boy do spółki z Tomorrow Corporation wraca do swojego urokliwego pomysłu w sequelu. 2 sierpnia 2024 na Nintendo Switch i PC pojawiło się World of Goo 2.
Ładne
Jeśli pamiętacie oryginał, to poczujecie się jak w domu. Złudna pamięć może nawet podpowiedzieć wam, że kontynuacja wygląda dokładnie tak samo, co oczywiście byłoby dalekie od prawdy. Nie bardzo dalekie, ale dwójka bez problemu wyjdzie z tego starcia zwycięsko. Jest bogatsza w detale i więcej dzieje się na ekranie - co Switcha może przyprawić o małą czkawkę. Gra kaszle, ale bardzo okazjonalnie. Technicznie trudno byłoby tu o jakąś większą wtopę.
Wszystko trzyma się urokliwego i kreskówkowego tonu z oryginału. Niezmiennie potrafi zaserwować jakąś cutscenkę, choć są one tematem zepchniętym na boczny tor. Przyjemny dodatek, a nie wątek fabularny godny śledzenia.
Przyjemne
Nawet mechanicznie mamy tu produkt wiernie oddający tamte czasy. Pojawią się nowe rodzaje “glutów”, maszyny do opanowania, ale kluczową różnicę można ubrać w jedno słowo - ciecz. To ona beztrosko pływa na większości plansz i czeka na kontakt z naszymi jednostkami. Będziecie mieli z nią styczność na całej szerokości. Zapewnienie jej ujścia stanowi wyzwanie w wyzwaniu. Jest często kluczowe do przebudzenia śpiących “goo” (walczę, żeby zmieniać nazewnictwo bohaterów) i pomnożenia swojej armii o niezbędne jednostki. Ten jeden patent mocno odświeża całą grę. Wokół niego zdołali zbudować cały sequel.Z sukcesem, bo to wciąż przyjemne wyzwanie dla szarych komórek. To proces uczenia się na swoich błędach, gdzie nawet nieudane próby potrafią dawać radość. Nie wiem nawet, czy bardziej nie cieszyły mnie te pomysły, które spektakularnie się wyłożyły na pierwszej przeszkodzie. Samo zakończenie danego poziomu to wierzchołek góry lodowej, bo największa zabawa tkwi w wyzwaniach oczekujących od nas szybkości, większej ilości kulek i mniejszej ruchów.
Jeśli jednak to za mało, żeby namówić się na powrót do świata Goo (bo i zakładam większe chęci u tych, którzy pamiętają oryginał), to zaciśnijcie zęby do czwartego z rozdziałów. Dostaniecie bardzo zaskakujący powiew świeżości, o którym chciałbym napisać coś więcej, ale bez spoilerów nie sposób. Zakończmy na tym, że gra mocno zmieni swoje oblicze…
I irytujące
Samo World of Goo jest tworem PC-towym. Idealnie skrojonym pod komputerową myszkę. Dopinanie kolejnych glutów wymaga precyzji, którą trudno osiągnąć za sprawą analogów i pada - choć upierałbym się, że powinno się dać, skoro kursor mi już jeździ w większości strategii przeniesionych na te sprzęty. Tytuł nigdy nie pojawił się na konsolach serwujących tylko taki model sterowania. Jeśli zrobił wycieczkę na obcy teren, to było to Wii, Switch i telefony komórkowe. Jedni serwowali dotyk, drugi manewry ruchowe, a najpopularniejsza konsola dzisiejszych czasów ma obie te możliwości.
A ja niezmiennie ich nie lubię. Uściślijmy - joy-cony to rzecz sympatyczna, ale dość przeciętna w obsłudze. Bywa też na bakier z precyzją. Rozumiem jej implementację w World of Goo 2, ale daleki byłem od czerpania większej frajdy z gry. I to o ile w ogóle mi się udało połączyć. WoG2 musi mieć jakiś wewnętrzny defekt z tym związany, bo miewa bardzo duże problemy z wykryciem małych padówSwitcha, które bez problemu wychwytują inne pozycje.
Zostajemy więc ze sterowaniem dotykowym. O wiele zgrabniejszym, ale z automatu ograniczającym nas do sterowania mobilnego i grania w handheldzie. To zawsze minus przy konsoli, której główną siłą jest wygoda korzystania z obu odmian.World of Goo 2 to świetny sequel.Nie przeprowadza rewolucji (poza wspomnianym rozdziałem), ale oferuje wystarczająco wiele niuansów, żeby odświeżyć formułę i ponownie zapewnić sporo frajdy. Jej jedyne mankamenty są efektem osobliwego sterowania, które niekoniecznie lubi zdradzać swoją myszkę.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Tomorrow Corporation
Plusy:
To niezmiennie świetna gra logiczna - nawet po 16 latach!
Nowe niuanse odświeżają już świetny fundament
Urok, styl, grafika
Czwarty rozdział to ogromne zaskoczenie
Minusy:
Sterowanie ruchowe działa średnio, co ogranicza nas do czerpania największej frajdy w dotykowym handheldzie