Właściciel zdjęcia: Bliss Brain, Westone Bit Entertainment, Lizardcube, SEGA Enterprises Limited
Recenzja Wonder Boy Anniversary Collection na Nintendo Switch
Obrosło nam ostatnimi czasy w kolekcje Wonder Boya. Od zeszłego roku na eShopie krąży Wonder Boy Collection, która zawiera w sobie 4 klasyczne gry z serii. 27 stycznia 2023 roku do internetowego sklepu Nintendo trafiła zaś omawiana tu kolekcja rocznicowa, czyli 6 gier w 21 różnych wersjach. Jest różnica. Oczywiście wiąże się to z nieco wyższą ceną, ale Ci którzy narzekali na szybkie zniknięcie pierwszego nakładu pudełkowego Wonder Boy Anniversary Collection, mogą teraz pocieszyć się wersją cyfrową. Wszystkim pozostałym postaram się nakreślić, czy w ogóle warto zaprzątać sobie tym głowę.
Wonder Boy, znany również jako Monster World, to seria gier wydawana przez firmę SEGA od połowy lat 80’. O ile pierwszy tytuł jest side-scrollową platformówką, tak pozostałe przyjmowały nieco bardziej rozbudowane oblicza. Screeny, które zobaczycie, pochodzą z różnych wersji danej gry (niekoniecznie z pierwszych wydań). Warto podkreślić, że są bardzo odczuwalne różnice między nimi.
Tu niekoniecznie rozbijamy się o sztuczne generowanie tłumu w menu, w postaci zaledwie odmiennej wersji językowej. Inny sprzęt pozwalał na dodanie nowych wrogów, jeszcze inny mieszał w samych poziomach z przeszkodami. Po kolei…
Wonder Boy
Zaczęło się w 1986 roku na automatach, kiedy to jaskiniowiec Tom-Tom został zaatakowany przez Dracona, w wyniku czego porwana została jego dziewczyna. Gość dzielnie ruszył w pościg wskakując na… deskorolkę.
Nie zdziwię się, jak paradoksalnie ten najstarszy tytuł, będzie tym budzącym najmilsze wspomnienia dla większości. Głównie za sprawą adaptacji, jakiej dopuściła się firma Hudson Soft, adaptując Wonder Boya na NESa (Pegasusa) pod nazwą Adventure Island. Jeśli coś świta, to gratuluję – jesteście starzy.Szybko przekonałem się, że wybranie najnowszej wersji danej gry, nie oznacza najlepszej. Pierwsza odsłona posiada najwięcej wariantów (aż 6), a w niektórych archaizmy potrafią mocno dać się we znaki. Niemniej jej prostota (w konstrukcji, a niekoniecznie poziomie trudności) tylko w niewielkim stopniu łagodzi obcowanie. Przechodząc całość (około 1h czasu) można poczuć deja vu, bo poziomy są w dużej mierze zapętlone. Rośnie skala trudności wszelkich skoków, ale kiedy opanujemy główny patent odpowiedniego hamowania deskorolką, to powinniśmy zaraz ujrzeć swoją ukochaną dziękującą za ratunek.
Wonder Boy in Monster Land
Sporym krokiem naprzód okazało się wydane zaledwie rok później Wonder Boy in Monster Land. Teoretycznie pozostawała liniową platformówką z bossem na końcu każdego poziomu, ale pozwalała sobie na wiele więcej. Kupowanie elementów ekwipunku za zebrane monety, to miłe RPG-owe naleciałości.
Dzisiaj pozwolą nam nieco bardziej cieszyć się grą względem poprzednika, a i staną się standardem dla serii w nadchodzących latach. Dużym zaskoczeniem było to, że ten mały wątek fabularny znalazł tu swoją kontynuację. Wróg Tom-Toma wraca w postaci smoka, a sam protagonista przerywa spokojne życie w wiosce i idzie pozbyć się zagrożenia.Czuć tu większą przygodę, kiedy nasz bohater rośnie w siłę (więcej punktów życia, szybsze poruszanie, mocniejsze uderzenie), a i nie można już mówić o żadnym deja vu. Zadbano o zdecydowanie większe zróżnicowanie poziomów, różnych bossów, a tylko pole walki z każdym kolejnym pozostaje wtórne. Przy zamiłowaniu do retro ten tytuł wciąż jest w stanie się obronić.
Wonder Boy III: Monster Lair
Ostatni Wonder Boy na automaty Arcade trafił w 1988. Wraz z nim zaczyna się małe zamieszanie z nazewnictwem i numerologią, także nie przykuwajcie jej aż takiej uwagi i nie dziwcie się, jeśli znacie jakąś inną “trójkę”. Tym razem twórcy zawędrowali w rejony popularnych w tamtych czasach Shoot’em Up’ów.
Na przestrzeni całej gry przeplatają się nam dwa motywy. Raz przyjdzie nam biegać i skakać strzelając do wszystkiego, co się rusza, by później dosiadając swojego małego smoka zagrać w klasycznego Shmupa, gdzie poruszamy się w każdym kierunku. O ile całość wydaje się krokiem wstecz, tak gra się w to zaskakująco przyjemnie, bo i ten gatunek nie rozwinął się jakoś szczególnie. Jeśli latałeś jakimkolwiek samolotem i Ci się podobało, to i pewnie na tym smoku poczujesz się bezpieczny. Nie był to najpłynniejszy lot w moim życiu, ale biorę poprawkę na lata produkcji. Bawiłem się dobrze.Fabularnie odstępujemy od Tom-Toma, ale nie można wytknąć braku ciągu przyczynowo-skutkowego. Końcówka Monster Land sugeruje nadejście zagrożenia z obcej planety, więc tutejsze wydarzenia mają swoje uzasadnienie. W rolę protagonisty wciela się zielonowłosy Leo i księżniczka Priscilla, w przypadku zabawy dwuosobowej.
Wonder Boy III: The Dragon’s Trap
Kolejna trójka w zestawie, choć w Japonii znana jest jako Monster World II - uprzedzałem, żeby nie przykuwać uwagi. Mógłbym Wam jeszcze dorzucić, że na PC trafiła wersja nazwana Dragon’s Curse, ale postaram się ograniczyć złośliwości. Skąd kolejna trójka? Zależy, jak bardzo tęsknicie za przygodami Tom-Toma, który został ochrzczony Wonder Boyem już po pierwszym pokonaniu Dracona.
Okazuje się, że smok ma możliwość rzucania klątw i zamienia nas w jaszczurkę. I tak, przybierając coraz różniejsze zwierzęce formy, dostajemy pełnoprawną metroidvanię. Koniec z liniowym platformerem, czas trochę pobłądzić. Niewykluczone, że jest to jedna z mocniejszych pozycji w zestawieniu, ale moja niechęć do gatunku utrudniała czerpanie radości. Szczególnie że z tyłu głowy mam świadomość o udanym remake’u tej części, który dostępny jest na Switchu od 2017 roku. To pozostanie ucztą dla koneserów, którzy zagrywali się, gdy gra debiutowała na Sega Mega Drive w 1989. To chyba dobry moment na moje poważne zastrzeżenie do tej kolekcji. Cena 200zł jest dość wygórowana, i mam żal, że nie pokusili się na jej pełniejsze wydanie. Takie, które zawiera wspomnianą odświeżoną wersję i ładnie podsumowuje, jak ten biznes poszedł do przodu. Pod tą ładną oprawą remake’u wciąż kryje się nieco archaiczny Dragon’s Trap, ale nie w tym rzecz.
Ktoś tu sporo krzyczy za taki powrót do przeszłości, więc poszerzenie listy pomogłoby to uzasadnić. Niech będzie, że odpuścimy im jeden nowszy remake tutejszej gry (o którym więcej później), bo wciąż pozostaje świeży i sam w sobie kosztuje 140zł. Tak samo nie wypada mi się czepiać braku wydanego w 2018 Monster Boy and the Cursed Kingdom, bo to tylko duchowy spadkobierca tej metroidvanii, choć na niektórych listach widnieje jako część serii. Swoją drogą bardzo dobra gra, która wiele rzeczy robi lepiej.
Wonder Boy in Monster World
Żegnaj Tom-Tom, witaj Shion. Skoro już wspomniałem o Monster Boyu, to tu mocno poczułem jego vibe. Widać, którym wyglądem się inspirowali te kilkadziesiąt lat później. Misja pozostaje bez zmian - nasza kraina jest zagrożona i trzeba się pozbyć potworów. Sam Wonder Boy in Monster World (znany w Japonii jako Wonder Boy V: Monster World III - sorry, musiałem, ale to i tak całkiem trafna numeracja), to w najprostszych słowach ewolucja patentów wykorzystanych w odsłonie z 87’.Kolejny raz przemierzamy świat, nabywając coraz lepszy ekwipunek, po drodze narzekając na bardzo niewdzięczne hitboxy i miecz, który w jednej z wersji w początkowych fragmentach przypomina wykałaczkę. Oczywiście wszystko zostanie odpowiednio rozwinięte wraz z progresem. Jeśli miałbym wybrać najlepszy tytuł tej kompilacji, to pewnie byłby to finalista. Różnorodność poziomów na satysfakcjonującym poziomie, a i bossowie byli najciekawszymi ze wszystkich. A to był rok 1991, więc wcale nie minęło tak wiele czasu. Postęp technologiczny ogromny.
Monster World IV
Kończymy w roku 1994, kiedy Sega Mega Drive otrzymała swój świat potworów. Tam poznajemy Ashę, nową protagonistkę, która przemierza krainę próbująć uwolnić cztery uwięzione duchy. Wszystko będzie łatwiejsze do spółki z utalentowanym Pepelogoo u jej boku. Doskoczymy w miejsca normalnie niedostępne, ochroni nas przed lawą, czy sam zionie ogniem - zdolna bestia.
Sama Asha to też najbardziej utalentowany wojownik ze wszystkich. Trochę lat musiało upłynąć, żeby można była machać szablą w różnych kierunkach ;) Wybaczcie, jeśli zabrzmiało prześmiewczo. Jeśli wspomniałem o wyborze najlepszej gry z tej kompilacji, to wskazałbym właśnie na to. Monster World IV to bardzo udana platformówka z elementami RPG. Retro w wydaniu nie tyle zjadliwym, co po prostu smacznym.
Jeśli jednak piksele wypalają Wam gałki oczne, to nic nie stoi na przeszkodzie spróbować swoich sił w remake’u z 2021 roku - Wonder Boy: Asha in Monster World. To bardziej pełnoprawna przebudowa, niż to miało miejsce przy Dragon’s Trap i jej nowej odpicowanej skórce. Odświeżono i unowocześniono wiele aspektów, choć pewnie mniejsza była na to potrzeba. W klasycznej formie dla mnie pozostaje grywalne.
Rocznicowa kolekcja zagmatwanych tytułów
Oczywiście całość posiada tradycyjne dla takich kolekcji zbiory grafik i możliwość zapisu stanu w dowolnym momencie. Przydatną funkcją jest możliwość przewijania do tyłu ewentualnych wpadek i do przodu, jeśli chcemy nadać wojownikowi nieco szybkości. Wiadomo, że to nam ułatwi przejście każdej z odsłon, ale też nie o męczarnie tu chodzi.
Ktoś celuje w nostalgię i wypada wrócić do pytania z początku - czy warto? Bawiłem się w porządku, tylko pewnie zauważyliście, że często nawiązywałem do nowszych wersji, których tu brakuje. I gdzieś doskwierałoby mi, gdybym powiedział łapcie za tę kolekcję, jeśli nie jesteście fanami sprzed lat. Pewnie lepszą decyzją będzie podejście do udanego Monster Boya, czy remake’u Ashy. Bezpieczne lądowanie.
Za klucz do recenzji dziękujemy PR Hound
Ps. Jest to ocena kogoś, kto mniej więcej pamięta te czasy, ale nie wychowywał się z Wonder Boyem na ekranie i nie robi mu się cieplej na sercu #braknostalgii
Plusy:
Większość gier broni się mimo upływu lat
Możliwość cofania wpadek nadaje przyjemnej dynamiki archaicznym tytułom
Minusy:
Cena zdecydowanie zbyt wygórowana (ciekawostki sprzed lat powinny być znacznie tańsze)
Głównie dla graczy pamiętających oryginały. Młodsi mają o wiele lepsze możliwości na poznanie tych gier (których tu brakuje)