I wypadła z paczki chipsów. Kolejna gra na licencji, którą sprzedano już wszystkim zainteresowanym. To znowu oni - wielcy, opancerzeni, kosmiczni Marines. Współczuję tym, którzy próbują okiełznać wątek fabularny wszystkich gier. Powiązać go w miarę zgrabnie i co gorsza wmówić drugiej osobie, że jest on interesujący i powinno się przebrnąć przez wszystkie.
Nawet nie chcę wiedzieć, czy takie coś jest zasadne. Wolę tkwić w swojej ignorancji, dając się okazjonalnie skusić do zanurkowania w opowiastce o Imperium Ludzkości. Tym razem padło na Boltgun - retro shootera, których paradoksalnie pełno w czasach obecnych. Gra zadebiutowała na Nintendo Switch 23 maja 2023 roku.
Pixelowa demolka…
Znów czekała mnie walka. Nie z plugawymi demonami Chaosu, a z samym sobą - z tymi pierwszymi o wiele łatwiej sobie poradzić. Boomer shootery mają ze mną pod górkę. Nie dość, że pixele nie są moim pierwszym upodobaniem, to zdziadziała ociężałość niektórych pozycji mnie skutecznie odpychała przez lata. Prędzej docenię pomysł, jak przy Fashion Police Squad (tekst tutaj), niż zauroczę się eksterminacją potworów wszelakich. A że ten gatunek notorycznie się w tym mrocznym sosie tapla, to sami rozumiecie mój dystans. Sympatię zachowałem tylko do nowożytnego duetu Doom, które w dużej mierze polegają na tym samym, plus grafika. O szczęście niepojęte, Boltgun mi się z tym Doomem mocno kojarzył. Niekoniecznie o same hordy chodzi, a o miodność w ich eliminacji. O dynamikę pojedynków i juchę tryskającą z ekranu. Mogłem w zwarciu przeciąć delikwenta na pół albo przymierzyć z satysfakcjonującego dystansu. Wszystko okraszone niezbędnym elementem - dynamiką. W ferworze walki trudno o chwilę spokoju. Biegasz, strzelasz i się w tym zatracasz. Na tyle, że zapomniałem o swojej wcześniejszej niechęci. Znikoma ilość broni startowych też nikomu nie będzie przeszkadzać. Tytułowy Boltgun jest na tyle fajny, że spokojnie mógłbym przejść całość tylko z nim w dłoniach.
Nie czułem, że obcuję z retro shooterem. Pixele biły po oczach, ale istnieje możliwość wygładzenia ich i dostosowania do swoich potrzeb. Mroczna stylistyka tu była, ale korytarze raczej wywoływały uśmiech. Uśmiech. Uśmiech… Czy ja się kręcę w kółko? Korytarzowość lokacji pozostawia trochę do życzenia. Trudno nie mieć wrażenia o kopiowaniu assetów. Na przestrzeni jednej misji na pewno do niej dochodziło, a niewykluczone, że proceder miał miejsce na szerszą skalę. Rozumiem, że to retro gra, mówimy fuj wszelkim udogodnieniom, ale serio marzyłem o wskaźniku drogi. Nie dlatego, że jestem leszczem i lubię ułatwienia, a przez przeciętny projekt poziomów i odcinanie mnie od tego, co tutaj najlepsze.
Ilekroć szukałem kolejnego klucza, a szukamy tu ich ciągle, butla zaczynała niebezpiecznie tracić tlen. Zacząłem tęsknić za troskliwie biegającymi miśkami, którym na pewno też było smutno. Czekały na spotkanie z Boltgunem, a ja musiałem im wybiegać jakiś kolorowy retro klucz. Cała ta konstrukcja trąci wtórnością. Musicie się nastawić na old-school pełną gębą. Najwyraźniej w erze gamingowego kamienia łupanego, mało kto wpadł na to, że można zrobić coś innego niż zablokowanie drzwi kluczem. Trudno, pobiegnę. Dla hordy chaosu, bo ich eliminacja daje tyle frajdy. A w tej grze to przecież najważniejsze.
…zepsuta przez Switcha
Frajdy, którą mocno ogranicza moja ulubiona konsola. Wielokrotnie wracamy do ulubionej sekcji - jak Switch się dławi #NintendoDejNową. Prawdziwy Switchowiec nauczył się wybaczać. Akceptować graficzne niedoskonałości dla grania mobilnego. Często jest “jako tako” i to wystarcza. Wspomniałem wcześniej o dynamice, czyli kluczowym elemencie w shooterach. Tak szybko, jak mi ją zaprezentowali w pierwszych misjach, Switch brutalnie odebrał w etapach bardziej zaawansowanych. Ilekroć na ekranie pojawia się więcej przeciwników, my zaczynamy walkę z powolną celnością. Spadki poniżej 20-fpsów są bardzo odczuwalne. Czułem, jakby mi zabrali zabawkę. Wyszło na to, że Switch dostał unikalną wersję Boltguna, która ma nieograniczony i niezależny od gracza Bullet Time. Na ten moment stan techniczny uważam za mocno kontrowersyjny. Jakby nikt nie pochylił się nad Switchem i uznał z góry, że retro pixele nie przyprawią go o zawał. Bardzo optymistyczne podejście… Czekam na patcha.
Czekam, bo to bardzo dobry tytuł, który w mniejszych sesjach spełni swoją rolę. W mniejszych, bo unikniemy w ten sposób wtórności - tak w “celach” misji, jak i w przeciwnikach - zapewniając sobie tonę niezobowiązującej frajdy. To ten moment, kiedy wyłączasz mózg i unicestwiasz otaczające zagrożenie. Zasługuje na wyższą ocenę, ale Switchowa blokada parametrów mi zabrania. Zęby muszą być zaciśnięte ciut za mocno jak na mój zgryz. Dentysta zaleca rozwagę.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Focus Entertainment