Tad the Lost Explorer

Właściciel zdjęcia: Gammera Nest

Recenzja Tad the Lost Explorer na Nintendo Switch

W 2004 roku światło dzienne ujrzała bajka krótkometrażowa „Tadeo Jones”. Doczekała się ona jeszcze podobnie krótkiej kontynuacji w 2007 oraz pełnometrażowych filmów w 2017, oraz 2022 roku. Można powiedzieć, że była to wariacja na temat przygód Indiany Jonesa.


Fabuła


Fabuła Tad the Lost Explorer kręci się dookoła przygód w stylu Indiany Jonesa. Nasz główny bohater imieniem Tad jest archeologiem fajtłapą i przeczesuje kolejne świątynie w poszukiwaniu zapomnianych artefaktów. Jego marzeniem jest stać się szanowanym na całym świecie badaczem.


Mechanika gry


Tym razem w nasze ręce trafia przygodowo-zręcznościowa gra 2D. Przygody w stylu Indiany Jonesa? Brzmi fajnie, a jak jest w praktyce?

Naszym bohaterem jest Tad. Natomiast do grona jego towarzyszy możemy zaliczyć ukochaną Sarę Lavrof, psa Jeffa oraz Belzona. Ten ostatni to ptak Sary, który udziela nam czasem krótkich podpowiedzi. Gra na niektórych poziomach zmienia postać, którą kierujemy i jest to narzucone odgórnie. Każda z nich wyróżnia się pojedynczą, unikalną cechą. Przykładowo Sara może korzystać z podwójnego skoku, a Ramona może szybować.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że Tad to gra skierowana do młodszych odbiorców. W związku z tym elementy zręcznościowe, logiczne oraz ukryte rzeczy będą łatwe do pokonania/znalezienia przez bardziej doświadczonych graczy.
SCREEN - 02
Skoro gra przygodowa, to muszą znaleźć się w niej elementy zręcznościowe oraz zagadki. Zaliczamy do nich zapadające się kładki, jeziorka z piraniami, agresywne nietoperze czy szczury (które pokonujemy gumową kaczuszką!). Zróżnicowanie przeciwników jest niewielkie. Do wspomnianych nietoperzy oraz szczurów można dodać jeszcze strażników różnych obiektów i w sumie to by było na tyle.

Skoro mamy elementy zręcznościowe, to bardzo istotne jest sterowanie. Jest ono całkiem proste. Kucanie, skakanie, bieganie czy przesuwanie obiektów. W tej grze nie uświadczymy jakiś złożonych kombinacji rodem z „Mortal Kombat”.

Jeśli to przygodówka to obok wyżej wskazanych elementów, trafią się również łamigłówki. Te najprostsze polegają na dojściu na zablokowanych wrót, cofnięciu się po własnych śladach oraz znalezieniu bocznej ścieżki, gdzie ukryty jest przełącznik. Innym razem musimy przestawić w odpowiedni sposób 4 tabliczki, aby odblokować dalsze przejście. Jednak czyha na nas straszna bibliotekarka, więc musimy robić to cicho!
SCREEN - 03
Podczas naszych przygód zbieramy pędzle. Możemy uznać je za “znajdźki”, choć są widoczne z daleka i nie będziemy musieli się natrudzić w ich odnalezieniu. Gra dodatkowo wyświetla na bieżąco, ile procent wszystkich udało nam się zebrać do tej pory. Znalezienie wszystkich nie jest również warunkiem koniecznym do ukończenia poziomu. Najważniejsze jest dojście na koniec. Cała reszta to dodatek.

Na naszej drodze odwiedzimy takie miejsca jak: Varacruz, Chicago, Paryż oraz Kair. W każdym świecie mamy dodatkowo do zebrania około 5-6 artefaktów oraz znaczków pocztowych (podobną ilość). Są one ukryte trochę bardziej niż pędzle, jednak i tutaj bardzo ciężko je ominąć.

Gra niestety nie oferuje języka polskiego.


Audio i Grafika


Graficznie, Tad the Lost Explorer stoi na poziomie trochę wyższym niż przeciętny. Z jednej strony nie można się do niczego przyczepić, a z drugie nie uświadczymy tu żadnych spektakularnych wodotrysków. Od pierwszych minut zabawy miałem skojarzenia z grą Neighbours from Hell. Bajkowo-kreskówkowa oprawa jest przyjemna, ale widać niedociągnięcia. 

Przerywniki filmowe są już ciekawiej zrobione, jednak są one dość krótkie i mało emocjonujące.
SCREEN - 04
Pod kątem udźwiękowienia, również jest przeciętnie. Muzyka nam towarzysząca jest dobra, jednak mało zróżnicowana.

Rozgrywka i podsumowanie


O tej produkcji można powiedzieć, że charakteryzuje się intuicyjnym sterowaniem. Mechanika nie jest banalna i wykorzystuje kilka przycisków, ale w żadnej mierze nie mogę powiedzieć, żeby była zbyt złożona czy skomplikowana. 

Labirynty poziomów to w sumie nie labirynty. Są to proste ścieżki i nie da się w nich zgubić. Co jakiś czas trafi się pojedyncza, krótka odnoga boczna. Chociaż może biblioteka była trochę bardziej rozbudowana.
SCREEN - 05
Jeśli chodzi o ciemną stronę tej produkcji, to już na samym początku widziałem problemy optymalizacyjne w menu. Opcje przeskakiwały niechętnie. I dlaczego w menu głównym muszę używać krzyżaka, a nie gałki? Tego nie rozumiem do tej pory.

Podobnie było podczas gry. Chodzi mi tutaj o skoki głównego bohatera w bardziej zręcznościowych momentach. Nie zawsze postać reagowała tak, jak powinna. Podobnie miała miejsce w innych przypadkach. Zdarzyło mi się, że musiałem przeturlać się pod zwisającym z sufitu pająkiem. Na czymś tak podstawowym potrafiłem ginąć 10 razy z rzędu i do tej pory nie jestem pewien dlaczego. Mimo iż dokładnie widziałem (a potwierdzali to inni domowi obserwatorzy), że pająk mnie nie dotknął, to ginąłem. 

Nie wspomnę już o tym jak udało mi się zawiesić wózek ze skrzynią w powietrzu, bo ustawiłem go tak, że przycisk „X” odpowiadał jednocześnie za jego pchanie oraz wejście w drzwi obok. Gra nie wiedziała, co ma robić, więc mój bohater łapał wózek, po czym przenosił się schodami piętro wyżej. Tam wózka nie mogłem mieć, więc ten po sekundowym przemieszczaniu “w drzwiach” zawisł na wcześniejszym piętrze.

Innym razem nie mogłem trafić swoją morderczą kaczką w łańcuchy znajdujące się gdzieś nade mną. Mimo odpowiedniego oznaczenia celu, moja broń miotana latała, jak chciała i ostatecznie nie wiem, jakim cudem udało mi się tego dokonać po kilku minutach prób.
SCREEN - 06
Końcowy boss to bardzo podobne problemy. Przy pierwszym przejściu nie mogłem zrobić nic. Po ponownym uruchomieniu gry mogłem już rzucić kaczką w odpowiedni cel, ale utknąłem na kolejnej aktywności. I znowu ponowne uruchomienie pomogło.

W teorii da się do tego przyzwyczaić, ale czy gotowy produkt powinien cechować się takimi błędami? Z drugiej strony gra „Kangurek Kao” również borykała się z takimi aspektami w momencie swojej premiery. Kilka łatek później było już zdecydowanie znośniej. Czy i tu tak będzie?

Szkoda również, że gra nie oferuje polskich napisów. Z jednej strony nie ma ich dużo i można je określić mianem „prostego angielskiego”. Jednak gra definitywnie została stworzona z myślą o najmłodszych.
SCREEN - 07
Ostatecznie, ta produkcja to zabawa na 3-4 godziny, zakładając płynne jej przejście. I raczej nie sięgnę po nią nigdy więcej, bo po prostu nie ma po co.

Reasumując, Tad the Lost Explorer to przyjemna (pod kątem humoru) i prosta gra dla młodszych odbiorców. I jeśli tak do niej podejdziemy, to będziemy nawet zadowoleni. Bardziej ambitni gracze nie mają jednak co szukać tutaj niesamowitych wyzwań logicznych czy poukrywanych sekretów do odnalezienia. Jest to krótki zapychacz czasu dla najmłodszych. Zwłaszcza tych, którym spodobał się film animowany. 

Ostatecznie pojawia się pytanie, czy cena na poziomie 160 złotych jest odpowiednia za coś tak krótkiego i to z dużą ilością błędów? Moim zdaniem za tę cenę każdy z nas znajdzie dla siebie coś bardziej odpowiedniego.

Dziękujemy  Mark Allen PR  za dostarczenie gry do recenzji


Plusy:

Thumb Up

Mechanika — Prosa i przyjemna


Minusy:

Thumb Down

Optymalizacja — Zacinające się postaci i przedmioty, błędy przy turlaniu się czy rzutem kaczką

Thumb Down

Oprawa — Stoi na przeciętnym poziomie

Thumb Down

Poziom trudności — Nawet dla najmłodszych to zbyt proste!

5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Bartosz Skurpel



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz