Sword-of-the-Vagrant

Właściciel zdjęcia: O.T.K Games

Recenzja Sword of the Vagrant na Nintendo Switch

Sword of the Vagrant to przedstawiciel side scrollerów 2D, przypominający Dragon's Crown czy Muramasa: The Demon Blade. Produkcja łączy świetny artstyle i płynną rozgrywką i spaja ze sobą wiele różnych gatunków gier. Tytuł zdążył zadebiutować na PC, ale niedawno miał swoją premierę na Nintendo Switch. Czy warto w niego zagrać? 


Ojciec i przysięga


Wcielamy się w Vivian, najemniczkę próbującą rozpocząć badania ojca, aby odnaleźć rodzinę. W trakcie podróży napotyka wiele przeciwności losu, niesprzyjającą pogodę, nowych przyjaciół i potężnych przeciwników.
sowa intro
Napotkane postaci szybko odkrywają cel głównej bohaterki, a ta musi też im pomóc i nie ma drogi na skróty. Spotkamy wielu sprzymierzeńców, a rozmowy z nimi są świetnie wykonane. 

Każda z wprowadzonych postaci ma jasny cel, a Vivian da się lubić. Jest silna, zdeterminowana i dąży do celu bez względu na przeciwności losu. Kwestie dialogowe są niemal idealne, problemem jest ich struktura gramatyczna (w angielskich napisach). Jeśli dobrze znamy język, szybko rzucą się w oczy. 

Sword of the Vagrant ma też elementy platformowe. To w połączeniu z elementami RPG i przedstawieniem akcji od boku tworzy świetną mieszankę. Widać lekką inspirację serią Castlevania. Dzięki temu tytuł cechuje się solidną akcją, rozbudowaniem i ciekawym, acz nieco trudnym w opracowaniu rozwijaniem Vivian.
walka - cios

Ciach, unik, ciach!


Początkowe potyczki są łatwe i przewidywalne, a wachlarz ciosów pozostawia wiele do życzenia. Z czasem się to zmienia, bo za sprawą poznania Many, otwiera się dostęp do drzewka umiejętności. Wtedy poznamy nowe umiejętności, ataki specjalne, zwiększymy zdrowie, obronę, atak i wiele innych aspektów bohaterki. Ten element pokazuje graczowi, że postać rozwija się w należyty i wybrany przez niego sposób. 

Przeciwnicy pojawiają się często, za każdym razem walczymy na mniejszej połaci terenu. Dopóki nie pokonamy danej ilości wrogich jednostek, nie pójdziemy dalej. Potyczki nie są trudne, a pokonani wyrzucają z siebie zasoby, znajdziemy wtedy złoto, eliksiry i manę. Czasem przeciwników może być za dużo. Wtedy Nintendo Switch przestanie sobie radzić i pojawią się zwolnienia animacji. 

Postęp jest odczuwalny, a historia idzie do przodu, bo każda z lokacji jest ze sobą połączoną. Za każdym razem na końcu trzeba się zmierzyć z bossem. Wtedy zaczynają się schody, antagoniści mają więcej życia, są silniejsi i przez to zadają większe obrażenia. Poziom trudności skacze trochę w górę, ale po zapamiętaniu ataków, walki stają się nieco łatwiejsze. To najmocniejszy z punktów Sword of the Vagrant.
boss

Uczta dla oczu i uszu


Najważniejsza jest szata graficzna i artstyle, to w tych aspektach widać największe napracowanie. Tytuł wygląda fenomenalnie, biorąc pod uwagę jego cenę. Stylistyka jest miła dla oka, nie ma znaczenia czy to pierwszy plan, przeciwnicy lub tło. Najmniejszy szczegół jest widoczny, a jedynym problemem jest brak zmiany wizerunku Vivian, po zmianie ekwipunku na lepszy. 

Ścieżka dźwiękowa też stoi na wysokim poziomie, nawet w trakcie eksploracji i przechodzenia między kolejnymi częściami lokacji. W trakcie walk z bossami jest tylko lepiej. Postaci nie mówią często, a wszystkie kwestie mówione są w języku japońskim. Dialogi dobrze unaoczniają sytuację i żałuję, że nie ma ich więcej. 

Sword of the Vagrant to kolosalny tytuł, ma trochę braków, ale nie okaleczają odbioru całości. Gramatyka, mowa tylko w paru miejscach, odrobina lagów czy skaczący poziom trudności, nie powinny was odwieść od przygód z Vivian. Na szczęście to RPG z krwi i kości, więc wystarczy nieco dopakować postać i poziom trudności powinien się obniżyć.
gra - mgła
Reszta stoi na wysokim poziomie, a za grę nie trzeba płacić, jak za tytuł AAA. Sprawia sporo radości i dużo się dzieje od początku do końca, a ukończenie zajmuje prawie 10 godzin. 

Czy warto zagrać w Sword of the Vagrant na Nintendo Switch?

Wydanie na Nintendo Switch powinno zwiększyć bazę graczy, bo tytuł zasługuje na zainteresowanie. Sama gra broni się świetnie, pomimo wspomnianych bolączek, fani gatunku będą bardzo zadowoleni.

Dziękujemy Rainy Frog za dostarczenie gry do recenzji


Plusy:

Thumb Up

Ciekawa historia i postaci

Thumb Up

Świetne, wymagające i wynagradzające gracza walki z bossami

Thumb Up

Genialny styl artystyczny

Thumb Up

Ścieżka dźwiękowa

Thumb Up

Niska cena


Minusy:

Thumb Down

Błędy gramatyczne

Thumb Down

Prawie nieistniejące dialogi (mówione)

Thumb Down

Lagi w trakcie niektórych starć (głównie z duchami)

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Krzysiek Borek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz