Na początku była pusta kartka. Na niej ograniczona ilość okienek, w których miała narodzić się historia. Czasami prosta, innym razem ciut bardziej złożona. Storyteller to gra Argentyńczyka Daniela Benmergui. Jej przykuwająca oko oprawa graficzna na starcie postawiła wysokie wymagania - na pewno nie wygląda na projekt tak małego studia.
Wizualia to jednak nie wszystko, a zawartość też musi się obronić w starciu z moim recenzenckim okiem. Zdradzi, czy rozkocha? Będzie kołek w serce, czy happy end? Posiadacze Nintendo Switch i PC-tów mają okazję się przekonać od 23 marca 2023 roku.
Adam spotyka Ewę - co się dzieje w Storyteller
Storyteller jest grą logiczną, która na każdej karcie tej książki daje nam postaci i miejsca wydarzeń. Posiadając ograniczone zasoby, musimy opowiedzieć oczekiwaną historię. Rozkochać w sobie wrogów, pozbyć się przeciwników, okazjonalnie wykoleić wszystkie baśniowe schematy. O ile grafikę uważam za wystarczająco przykuwającą oko, a zmieniające nastawienie postaci budzą uśmiech na ustach, tak przestrzegam, że to co widzicie na screenach, to cała gra.
Ona nigdy magicznie nie przejdzie jakiejś przemiany, niczym nie zaskoczy, a każde zadanie rozpoczniemy od tej samej pustej strony. Na przestrzeni kilkunastu rozdziałów pojawiają się nowi bohaterowie, nowe scenki do wykorzystania, ale jeśli nie urzeknie was na starcie, to niewiele wskazuje na zmianę.
Pojawiające się postaci są znanymi archetypami. Zaczniemy od Adama i Ewy, ale dojdziemy do krasnali, królowej z rycerzem i wątków detektywistycznych. Wszystko jest na tyle przejrzyste, że opis ich ewentualnych zachowań przyjdzie wam naturalnie. Nawet jeśli nie kojarzycie podstępnego Barona, to gra krok po kroku was nauczy, żeby oczekiwać od niego wszelkich złośliwości bez przyczyny.
Zazwyczaj w ograniczonych scenkach musimy poprowadzić, postać za rączkę. Jeśli ma popełnić zbrodnię, to do nas należy wskazanie jej powodów dokonania tego czynu. Musimy złamać jej serce, pozwolić coś podejrzeć itp. Jedynie te krasnale to gromadka tak do siebie zbliżona, że i baba z brodą się znajdzie.
Adam jest mocno zainteresowany
Nie jest to najbardziej skomplikowana gra logiczna, a największy kłopot sprawia poznanie zależności. Twórca na pewno był tego świadom, więc każdy rozdział rozpoczynamy od wyraźnie krótszych sekwencji. Od 3 obrazków z minimalnymi możliwościami doboru aktorów, po 6 scenkowe historyjki, gdzie dla przykładu trzeba sprytnie zbudować drzewo genealogiczne, by postać zabiła wujka w zemście za ojca. Tyle że bazowo nie wie, kto jest kim.
I nawet jeśli przedzieramy się przez większość stronic jak burza, tak zazwyczaj budzą one radość. Sam tak miałem, manipulując wydarzeniami. Czasami trochę wbrew własnej logice, ale dla dobra całokształtu. Kolejne ostrzeżenie dla wszystkich domorosłych twórców z wyobraźnią - to niekoniecznie spełnienie waszych marzeń. To nie jest tak, że macie tu absolutną dowolność. Każda strona jasno objaśnia cel, jaki musimy osiągnąć. W końcu grę wypada jakoś ukończyć.
Ewa nie podziela entuzjazmu
Końcówka gry potrafi napsuć odrobinkę krwi, poszerzając opcje do wyboru, ale trudno by było nazwać tę grę wyzwaniem. Nawet metodą prób i błędów dojście do rozwiązania nie powinno zająć przesadnie dużo czasu. To jest mój mały problem z tym uroczym tytułem - jest krótki. Wiadomo, że w głównej mierze to zależy od szybkości naszej adaptacji, ale pewnie mówimy tu o maksymalnie 2 godzinach. To wciąż o 2h więcej od wątpliwej jakości gier, ale wolę przestrzec przesadnie napalonych. Premierowa cena na poziomie 60 zł (eShop) nieco powinna to złagodzić (a nieco to słowo klucz!)
Nie ma też mowy o fabularnej ciągłości. Naiwnie myślałem, że strony danego rozdziału, to ma być jakaś szersza opowieść, a już przy drugiej misji wyprowadzono mnie z błędu. Raz kogoś zabiłem, a na następnej stronie ożenił się i… wypił truciznę, będąc zdradzonym (Double Kill!). Każdą kartkę musicie traktować jako swoje osobne dzieło. To potrafi wytworzyć w nas małe poczucie wtórności. Często będziemy wykorzystywać te same patenty.
Dla chętnych i najbardziej zaangażowanych są przygotowane wyzwania. Niektóre z historii mają kilka zakończeń, więc jeśli trafimy na jedno, to gra nas informuje, jakie mogłoby być to drugie. Ta sugestia potrafi być jak bonusowa strona księgi. Od razu w głowie rodzi się chytry plan, jak do tego doprowadzić.
Adam zmienia obiekt westchnień
Niby happy end, ale pozbawiony magii. Lubię ten tytuł, ale zabrakło tu większego wyzwania, żeby człowiek mógł się zakochać. W wielu aspektach twórca poszedł na łatwiznę. Wciąż radosną i dającą tonę frajdy, ale przy głębszej analizie pozostawiając niedosyt. Są gry logiczne z intrygującą grafiką, przy których Storyteller nie ma czym się bronić. Return of the Obra Dinn to już klasyk (i genialna gra!), a o wiele mniej znane The Case of the Golden Idol mam nadzieję zawita jeszcze na Switcha podczas jego żywotności. Tu posadzisz na tronie Barona, pozbawisz pamięci królową, rzucisz ją ze swoim wrogiem przed ołtarz. Uśmiechniesz się, a potem zastanie Cię szybki koniec księgi i bardzo niewiele powodów do powrotu.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Fortyseven Communications