Pomimo mieszanych recenzji gry SpongeBob SquarePants: Battle for Bikini Bottom – Rehydrated z 2020 roku, tytuł osiągnął komercyjny sukces. Nikogo nie powinno dziwić, że firma Purple Lamp Studios ponownie postanowiła spróbować swoich sił w przeniesieniu popularnej gąbki na ekrany komputerów i konsol. The Cosmic Shake najbezpieczniej nazwać duchowym sequelem, nieuwiązanym korzeniami sprzed lat (poprzednia gra była remakiem).
Niezmiennie jest to trójwymiarowa platformówka akcji, jednak zrezygnowano z kilku grywalnych postaci i do dyspozycji dostaniemy jedynie tytułowego kanciastoportego. Na Nintendo Switch dostępne od 31 stycznia 2023 roku.
Kosmiczny koktajl
SpongeBoba znają wszyscy. Kreskówka powstała jeszcze w ubiegłym tysiącleciu, więc odpuszczę sobie charakterystykę postaci. Fanem już pewnie nigdy nie zostanę, ale trudno się nie uśmiechnąć obcując z tą ekipą. W The Cosmic Shake przyjdzie nam ratować Bikini Dolne z opresji i sprowadzić wszystkich z powrotem na swoje miejsce. Bezmyślnie wypowiedziane życzenia naszej gąbki mocno namieszały w strukturze wszechświata. Bliscy przyjaciele wylądowali w różnych okresach rozwoju cywilizacji i przyjęli inne osobowości. Do spółki z równie poszkodowanym Patrykiem, który skończył jako mały balon, przemierzymy 7 odmiennych krain, nabywając coraz ciekawsze umiejętności.
Masz babo placek!
Założenia rozgrywki są proste. Z Bikini Dolnego, które przyjmuje rolę tutejszego huba, przenosimy się kolejno do każdego ze światów za pomocą portali. Tam czeka na nas sporo skakania i walki - nikt by się nie spodziewał! Każdy etap ma swój osobliwy design. Trafimy na dziki zachód, cofniemy się do ery kamienia łupanego, czy odwiedzimy plan filmowy.
Nadaje to wszystkiemu przyjemnej dynamiki i absolutnie nie pozwala się nudzić. Nowy etap, to także nowe umiejętności mieszające w fundamentach poruszania się. Elementy platformowe stają się coraz bardziej wymagające, a walka nieco ciekawsza. Sporo uznania należy się twórcom za projekt poziomów. Może i elementy składowe bywają powtarzalne, ale bardzo zgrabnie się odnajdują w nowym otoczeniu. Przekraczanie kolejnych portali rozbudza w nas nutkę ciekawości. Podobnie jak to miało miejsce poprzednio, jest to gra skierowana dla młodszego odbiorcy. Warto mieć to na uwadze. Walka to ograniczenie do jednego ataku i możliwości strzelania z baniek mydlanych, zaś skakanie nie powinno uprzykrzyć życia nikomu. To jednak nie powoduje, że powyżej pewnej bariery wiekowej powinieneś omijać The Cosmic Shake szerokim łukiem. W swej prostocie to bardzo przyjemna platformówka. Głównie ze względu na te aspekty zręcznościowe.
Nie każdy tytuł musi wywoływać wypadanie włosów z głowy. SpongeBob jest responsywny, a przeszkody przed nim stawiane coraz bardziej wymyślne. Łatwo się zauroczyć. Większość etapów charakteryzuje się jakimś gameplayowym motywem i nawet jeśli jest to wciąganie skarpety na maszt, które wymaga od nas jedynie wciskania jednego przycisku, to i tak na twarzy miałem uśmiech. Takich przyjemnych atrakcji czeka nas tu więcej. I jeszcze więcej by się ich chciało.
W zasadzie największe zastrzeżenia można mieć do akcji. Walka jest biedna i nigdy nie rośnie w piórka jak skakanie. Nowe typy przeciwników zawsze wymuszają od nas innego podejścia, ale to nic, co uratowałoby nas przed okazjonalnym ziewnięciem. Im dłużej schodziło się z jakimś wrogiem, tym bardziej go nienawidziłem. Bo to nie wynikało z mojego bezpiecznego grania, a z narzuconej przez twórców taktyki. Mięśniak z wanną musi ją uderzyć, żebym mógł go zranić, choć wielokrotnie mam odkryte jego plecy. Rozumiem, że brak takich sztywnych ram spowodowałby, że przez wszystkie walki przejeżdżalibyśmy walcem, ale wciąż nie mogłem ich polubić. Nawet bossowie pozostawiają sporo do życzenia. Systematycznie podnoszą swoją poprzeczkę, choć u podstaw wciąż są po uszy zatopieni w przeciętnych mechanikach.
Jest dobrze i jest po polsku
Sporo tu typowego dla tego świata humoru. Fani na pewno nie odejdą od pada zawiedzeni. Udane teksty padają w ładnych przerywnikach filmowych, jak i w trakcie naszego skakania. Wszystko tym przyjemniejsze, bo i z aktorami kreskówki na pokładzie. Czy w oryginale, czy z polskim dubbingiem, usłyszymy charakterystyczne głosy. To ważny aspekt dla młodocianych, którzy chcieliby poskakać swoim ulubionym bohaterem, ale i dla starszych szukających relaksującej gierki. Sam większość czasu spędziłem słuchając naszej lokalizacji i nie mogę mieć do niej absolutnie żadnych zastrzeżeń. Topowa robota. Jak na grę debiutującą na wszystkich sprzętach jednocześnie, można mieć obawy o człapiącego za całym peletonem Switcha. O ile z platformówkami rozumie się on świetnie, tak z technologicznym rozwojem grafiki już niekoniecznie. Nie ma co ukrywać, że Cosmic Shake miewa okazjonalne czkawki. Nigdy jednak się z nimi nie spotkałem w trakcie skakania, a jedynie przy przejściach z cut-scenki do gry. Jakby Nintendo potrzebowało jeszcze chwili na doczytanie wszystkiego. Nic, co utrudniałoby czerpanie radości.
Nie jest to najładniejsza platformówka, jaką widziałem, ale równie daleko jej do najbrzydszych. Nikt nie będzie miał problemu z odróżnieniem postaci :) Jedyny wyjątkowo mało atrakcyjny element znów wiążę się z walką. Kiedy jesteśmy do jakiejś zmuszeni, zostajemy zamknięci w ciasnej przestrzeni. Ta otaczająca nas powłoka jest zła na każdym polu. Sama w sobie brzydka, a i jej natychmiastowe zniknięcie po batalii trąci myszką.
Pozytywne zaskoczenie
SpongeBob SquarePants: The Cosmic Shake bardzo miło mnie zaskoczył. Nie oczekiwałem wiele, a dostałem solidną przygodę na kilka godzin (wątek główny ok. 5h). Czas rozgrywki możemy sobie wydłużyć szukaniem poukrywanych monet (za które kupimy dodatkowe kostiumy), czy prostymi zadaniami pobocznymi w samym Bikini Dolnym. Zwolennicy gatunku mogą śmiało spoglądać na nowy produkt Purple Lamp, a ja mam nadzieję, że przyjdzie mi jeszcze wrócić w takiej formie do Bikini Dolnego.