spell

Właściciel zdjęcia: Sneaky Yak Studio

Recenzja Spellcaster University na Nintendo Switch

W 2021 roku Sneaky Yak Studio wydało na PC strategię, w której tworzyliśmy szkołę magii (na Steam odbiór bardzo pozytywny). Wybieraliśmy dogodną lokalizację i oczekiwaliśmy przyszłych adeptów magii. Od nas zależało, jak przebiegnie ich nauczenie. Czy będą mieli jakieś atrakcje wokół i czy nauczyciele będą pełni zapału przekazać im tajemną wiedzę? Już 2 maja będziecie mogli spróbować swoich sił również na Switchu, więc zabieram was na szybką podróż do mojego Hogwartu.
2025042521343700 s
Szybką, bo założenia gry nie są przesadnie zawiłe. Trafiamy do świata pogrążonego w konflikcie. Król demonów ma zdmuchnąć wszystkich z planszy, a jego nadejście określa czas naszej gry (który możemy modyfikować zgodnie z naszymi potrzebami). Nam pozostaje szkolić ludzi i nawiązywać sojuszę z pobliskimi frakcjami, które na ostatniej prostej odeprą siły ciemności.

Nie liczcie jednak na kreowanie jednostek i walkę. Spellcaster University to strategia ekonomiczna, gdzie przede wszystkim zarządzamy naszymi magicznymi zasobami. Funkcjonuje tu system kart, które dobieramy z odpowiednich talii, jeśli nasze zasoby na to pozwolą. Przez zasoby mam na myśli finanse (korzystające ze zwykłej talii) i poszczególne magiczne moce, które wykreują nasi uczniowie. Im mocniej sprofilujesz ich edukacyjne założenia, tym więcej danego zasobu wpadnie w Twoje ręce. To pozwala dobierać karty o rosnącej cenie (każda kolejna jest droższa) i rozbudowywać naszą szkołę.
2025042521211900 s
Podniesienie karty kieruje nas do wyboru jednej z trzech możliwości. Tam zastaniemy budynki, które dobudujemy do naszego uniwersytetu, przedmioty pomocnicze wpływające na pozyskiwane zasoby, jak i zwierzaki, które przydzielamy do pokoi, by niosły poprawę morale, czy zwiększały zapał do nauki. Wszystko poza tym odbywa się w formie paragrafowej, gdzie kolejne dostępne wydarzenia pojawiają się po lewej stronie ekranu. Tymi wydarzeniami może być próba namówienia nas na jakieś działanie przez sąsiednie frakcje (wszystkie z realnymi skutkami naszych wyborów), nowi adepci do przydzielenia lub odrzucenia oraz okazjonalna możliwość doboru sąsiada, z którym porozmawiamy (rozwijając nasze relacje).

Mam nadzieję, że zgrabnie określiłem założenia, bo tutejszy samouczek jest tak zły, że to powinno być karane. Rzuca na was wszystkie informacje, co gdzie jest, bez możliwości kliknięcia. Po 15 slajdzie jesteście tak przepełnieni wiedzą i nową terminologią, że nie ma szans tego wszystkiego spamiętać, więc i tak uczysz się wszystkiego od podstaw. To taki tutorial, który zapomniał o swojej podstawowej funkcji! Wracając do tekstu…
2025042621562000 s
Tutejszy gameplay loop jest powtarzalny. Ma być, bo to tego rodzaju gra. Szybko zaczynasz funkcjonować w tym świecie mechanicznie, przeklikując kolejne punkty. Trochę widać tu naleciałości mobilne. Wyłącza się zaangażowanie w wątek fabularny (a i ten niczym nie zaskakuje) i odpala w mózgu szafowanie dostępnymi udogodnieniami.

Oczywiście nasza kampania ma cele, które mają nas nakierować na jakieś działanie. Wykonanie ich nie opóźni jednak nieuniknionego - tj nadejścia króla demonów i zniszczenia naszej szkoły (również zobrazowanej w formie tekstowej). To zmusza nas do odbudowy w innym miejscu i spirala kręci się w najlepsze. Robimy to samo, choć każdy teren ma swoje uwarunkowania i przyciąga odmiennych adeptów.

Łatwo się w to wkręcić, choć graficznie jest to absurdalnie brzydkie. Wszyscy wyglądają tak samo, a ich wygląd do wyjściowego nie należy. Mierzyli w urok, ale chybili. Wielkie głowy, ta sama mimika, więc docelowo należy tym się bawić z jak najbardziej oddalonym ekranem. Ten zresztą pozwoli oglądać całe oblicze naszej szkoły, która stanowi główny motor napędowy. Im bardziej ona rośnie, tym więcej dumy i radości w nas samych. Każdy dobudowany pokój cieszy, a podgladanie z oddali można łatwo przyrównać do najlepszych reprezentantów tego gatunku. Jeśli ktoś lubi ten rodzaj rozrywki, to zrozumie.

Musimy tu się cieszyć z rzeczy nieoczywistych. To nie jest ten zastrzyk dopaminy, który dadzą gry akcji. To ma być doświadczenie rozluźniające i sam rozwój ma być dla nas nagrodą. Zakończenie nauczania przez naszego adepta traktujemy jak ważny moment, a jego wybór życiowej drogi… bawi. Przynajmniej mnie zawsze ich ścieżki intrygowały i zastanawiałem się po cholerę ja im tę magię wpajałem. Nie warto było robić nic!
2025042522105100 s
Wasze podejście do Spellcastera w dużej mierze zależy od zachłyśnięcia się tym gameplay loopem. Wczuć się łatwo, dokończyć wypada, ale już otwieranie kolejnej szkoły i kolejnej potrafi to mocno wykoleić. De facto tak ma ta gra wyglądać, ale jak już się zajawimy tym konkretnym budynkiem, to konieczność powtarzania czynności rozpoczyna festiwal ziewania. Wydarzeń jest stanowczo za mało i już w obrębie jednej kampanii potrafią się one powtórzyć. Podobnie wygląda sprawa z rozmowami, gdzie kwestie schodzą na dalszy plan, a na pierwszy wysuwa efekt - niekoniecznie dobre podsumowanie części pisemnej. Na pewno jest to gra specyficzna i mam z jej oceną problem. Jak rozbije na czynniki pierwsze, to wypada blado, a jednak efekt potrafił na dłuższą chwilę zatrzymać przed ekranem, więc nie może być aż tak złe. Gdzieś tu na pewno leży lepsza gra, ale magii w Sneaky Yak Studio na nią nie starczyło.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Red Art Games


Plusy:

Thumb Up

Duma z rozdania dyplomów i humor z wyboru życiowych ścieżek studentów

Thumb Up

Rozbudowa szkoły działa intuicyjnie, a system kart się tu sprawdza

Thumb Up

Gameplay loop w obrębie jednej szkoły potrafi zatrzymać na dłużej…


Minusy:

Thumb Down

…ale konieczność zakładania kolejnych mocno kwestionuje całość, bo za dużo tu powtórek rozmów i wydarzeń

Thumb Down

Graficznie jest kiepsko

Thumb Down

Samouczek jest fatalny

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz