Zatrudnię do załogi głupka. Niezbyt rozgarniętą istotę, która będzie na tyle nieświadoma otaczającego świata, że statkiem rzuci się w sam środek sztormu. Ten pojawił się po zniszczeniu wielkiej latarni, a niesie ze sobą zło i zepsucie. Doświadczenie nie jest wymagane. Oferuję statek, armatę i zestaw podstawowej amunicji. Zadzwoń pod numer Fika Productions, poprzedzając numer Kanadyjskim kierunkowym. Oferta ważna od 22 listopada 2022 roku dla posiadaczy Nintendo Switch i wszystkich wiodących platform.
Na morzu bez zmian
Niezależne Ship of Fools próbuje podbić bardzo konkurencyjny gatunek. Roguelike’ów akcji u nas Ci pod dostatkiem. Ledwie zamknąłem rozdział z Rogue Legacy 2, a już kazano mi wracać na powtarzalną pętlę, w której będę walczył o dotarcie (dopłynięcie!) do mety. Wszelkie podstawowe założenia są nam świetnie znane. Jest wioska/baza, w której będziemy odblokowywać kolejne rzeczy pomagające nam przetrwać obrany kurs. W głównej mierze rozwijany będzie nasz statek, bo bohaterowie zyskują perki podczas podróży. Tych jest dziesięciu do wyboru (odblokowywanych wraz z rozwojem), ze zbliżonym do siebie gameplayem, ale różnorodnymi ulepszaczami.
W ekwipunku każdego głupka znajduje się wiosło. Statek jest samodzielny, ale to przyda się do odganiania wszelkich nieproszonych gości. Tych latających za burtą ściągniemy za pomocą podręcznej armaty. Podręcznej, bo możemy ją ustawić na czterech wyznaczonych do tego miejscach (ułatwiających konkretne trafienie). Głównym założeniem gry jest próba odnalezienia się w chaosie. Załaduj armatę, przestaw ją na drugą stronę statku, ubij kogoś wiosłem, wróć do działa, bo następni atakują. Gra rozpieszcza tylko na starcie podróży. Szybko da się we znaki, jednak model ulepszania jest odczuwalny dla gracza. Praktycznie każdy run zapewni nam nieco lepszy sprzęt. To ważny aspekt, który nie powinien zniechęcić tych mniej wprawnych za padem.
W każdym z czterech etapów jesteśmy zobligowani ubić bossa. Statkiem “pływamy” wybierając kolejne kafelki, zmierzając w stronę nieuniknionego starcia z bestią. Mimo bycia przypadkowym kapitanem łajby, dobrze zadbać o odpowiednią trasę. Ilość ruchów jest ograniczona, a i nie ma możliwości cofania. Musimy podjąć decyzję, czy bardziej przyda nam się złoto, tarcza, czy może deski, którymi załatamy dziury w statku (czyt. tutejsze HP). Każde takie pole oznacza walkę z mniejszymi (i bardzo agresywnymi) wysłannikami opętanego archipelagu. Jak ktoś życzył sobie swobodnego pływania, to hamuje entuzjazm. Statek to w najprostszych słowach broniona przez nas forteca. Ciasny teren, w którym będziemy musieli się świetnie odnaleźć.
Bo do tanga
Wszystko brzmi jak coś, co trudno ogarnąć w pojedynkę. Grając solo, dostajemy dwie armaty, a jedna strzela automatycznie. My musimy ją tylko załadować i ewentualnie przestawić w inne miejsce. To uciążliwe zajęcie. Twórcy są tego świadomi. Ship of Fools jest w dużej mierze “rogalikiem” kooperacyjnym. Skrojony pod dwóch głupków, nie jednego. Wypada dobrać partnera, mianować go “Głupkiem dwa”, nauczyć podstaw i… krzyczeć, żeby nie zapomniał załadować Ci armaty, jak masz na muszce uciążliwego robala! Komunikacja jest tu niezbędna. Dzieje się na ekranie tak dużo, że wypada nabierać wprawy w zgrabnym poruszaniu się. Tu nawet nieopatrzne machanie wiosłem może unieruchomić naszego kompana. Bez wątpienia nabiera to wszystko kolorytu w kanapowym graniu. Online w ofercie też się tu znajdzie, ale nie było mi dane przetestować. Wydaje mi się, że jest ograniczony tylko do Switchowych znajomych, więc nie wylosujemy jakiegoś Azjatyckiego niszczyciela, który zrobi wszystko za nas.
Na morzu bez zmian: The Sequel
Nie zamierzam rozwodzić się kolejny raz o podstawach rozgrywki. To poprawny tytuł pod każdym względem. Sterowanie jest dość przemyślane (tylko na początku wydawało się złe), a styl graficzny jest specyficzny - dla mnie na plus. Tego typu szata ma długi termin ważności i lata po premierze dalej jest zjadliwa/grywalna. Wioska, postaci i bossowie mogą się podobać. Celowo nie wymieniam tu pozostałych elementów. Nie mam nic do mniejszych przeciwników, ale ciężko mówić o tle, bo to tylko woda o różnych kolorach. I może to w tym tkwi problem. Może to wszystko jest zbyt wtórne?
Przestrzeń statku to niekoniecznie najciekawsze miejsce na długie godziny grania. Rozumiem, że rogaliki z natury kręcą nas w kółko i generują kolejne etapy, ale tu tej losowości nie czułem. Radość ulatuje z każdą kolejną wyprawą i średnio po drugiej miałem ochotę… zrobić przerwę. To nie wjeżdżało na moją ambicję i nie mówiłem sobie, że zaraz na pewno dopłynę dalej. Wiedziałem, że to zrobię, ale nie zaraz. Monotonia nie pozwoli tej armacie trafić w nasze serca. Ten aspekt kooperacyjny szybko staje się niezbędny, bo druga osoba zawsze może być tą przekonującą do podjęcia ponownej walki. Finalnie do mety dopłyniecie. To nie jest długi tytuł (ale premierowa cena 67,99 zł też nie jest z górnej półki). Wątpię też w jego niezniszczalność po ujrzeniu napisów końcowych, a przecież najlepsze rogale wypada przechodzić wielokrotnie. Ten jest takim uroczym głupkiem. Solidnym i dającym odrobinę radości. Głównie w duecie - jak głupi i głupszy.