Recenzja Shadows of the Damned: Hella Remastered na Nintendo Switch
Lollipop Chainsaw to nie jedyna gra Grasshopper Manufacture, która zawitała ostatnio na Nintendo Switch. Prosto z 2011 roku przybył do nas meksykański łowca demonów, kroczący po strefie mroku w poszukiwaniu swojej porwanej ukochanej. Shadows of the Damned: Hella Remastered od 31 października 2024 roku przypomni nam, jak wyglądały gry akcji ery XBoxa 360 i ciekawą kolaborację wielkich japońskiego gamedevu - Sudy 51, Akiry Yamaoki i Shinjiego Mikamiego.A jak w przypadku Pana Goichi Suda (Suda 51) bywa - normalnie być nie może! Naszego protagonistę poznamy w locie. Szybko musząc załapać, że gość nie jest pierwszym z brzegu latynosem, a jego starcia z demonami musiały nieść jakieś piwo do wypicia. Ukochana Paula zostaje porwana przez niejakiego Fleminga, który na tyle owinął sobie wokół palca świat demonów, że wszyscy pogodzili się z tytułowaniem go Lordem. Niesubordynacja oznacza tam śmierć.
Wskaźnik absurdu byłby jednak zbyt nisko, gdyby całość nie została skąpana w tysiącach żartów o przyrodzeniu, czyniąc z tego grę ociekającą machismo. W ton tych gagów przygrywać będzie nam nierozłączny kompan w podróży, Johnson (hłe hłe?), który swoją formę czaszki potrafi zmieniać we wszystkie przydatne w danym momencie sprzęty - od pistoletów, przez pochodnie, na motorze kończąc.Tak jak eksterminacja zombie piłą w Lollipop była w samym sercu prostym slasherem, tak tutaj mamy do czynienia z typowym shooterem przedstawionym z perspektywy trzeciej osoby. W tamtych latach było ich mnóstwo - dziś już rodzi się mała tęsknota. Idź, zabij, okazjonalnie zrób rolkę w imię Marcusa Fenixa. Sam model odstrzeliwania głów jest przyjemny i efektowny, ale już sterowanie pozostawia trochę do życzenia. Nie mówię o zamierzchłych czasach wielkich informacyjnych guzików, które czynią cuda na zawołanie - efekciarstwo > gameplay - a o samym celowaniu za pomocą analogów. Rzecz niby trywialna, a wciąż może nosić lekkie zgrzyty. Niezależnie jak dostosujesz czułość i ile na to czasu poświęcisz, to mierzenie zawsze będzie wydawało się pokraczne. System ten podobno miał się średnio przy oryginalnym wydaniu i przy niewielkim wkładzie własnym na potrzeby Hell Remastered (zmiany trudno palcem wskazać) ma się tak samo źle - cóż za zaskoczenie! Brakuje tu płynności. Komputerową myszką pewnie jesteś w stanie je nadrobić, a z pomocą prawej gałki czujesz te delikatne przeskoki, które bardzo często będą Twoim największym przeciwnikiem. Dość powiedzieć, że w tej grze szybko wybudowałem u siebie nawyk, żeby przesuwać się całą postacią lewym analogiem, a nie pchać się w ten festiwal nieudacznictwa sąsiadem.A w Shadows of the Damned wielokrotnie będzie od nas wymagana precyzja. Każdy boss, choć świetny wizualnie, wiązać się będzie z jakimś konkretnym słabym punktem, który przy topornym mierzeniu jest dwukrotnie trudniejszy, niż byłby na PC. I to nie jest tak, że urodziłem się wczoraj i pierwszy raz kazali mi strzelać kontrolerem - Turok był moją pierwszą grą na Nintendo 64. Są po prostu systemy płynne i mniej płynne - to jest ten drugi.
Oczywiście nie będzie tak, że to kompletnie wam rozwali całą frajdę z grania, ale na pewno rzuci wiele poważnych kłód pod nogi. Jedni się wywalą i świadomie odpuszczą, a inni będą skakać w najlepsze. Tych drugich czeka jeszcze jedna dość poważna zmora tytułu - zagadki środowiskowe. Nic specjalnie wyszukanego, ale zamiast skupić się na walkach z demonami (bo w sumie po to tu przyszliśmy), Garcia musi priorytetowo traktować dostawę światła. Tutejsza ciemność zabija go bardzo szybko, więc naszym zadaniem będzie strzelać w latarnie lub głowę kozy (serio), która później pozwoli wepchnąć jakąś zachciankę w gardło zablokowanych przez wkurzone dziecko drzwi (musiałem dosłownie, żeby oddać całość, bo miałem wrażenie, że za delikatnie opisałem wam z czym się wiążą gry Sudy 51). Praktycznie cała gra na tym się opiera, a bawi to tylko raz. Szukanie świecącego punktu, żeby coś aktywować nie brzmi jak przepis na sukces.Za ewentualnym sukcesem musiałby tu stać świat. Może nie będzie tak odjechany, jak w przypadku przecinającej zombie Juliet, ale… niewiele mu ustępuje. Nie ma tu tego niewinnego absurdu, bo łowca demonów i bestie to żadne novum, ale wciąż pozostaje to na tyle odrealnione i osobliwe, że napędza do dalszej gry. Niezależnie, czy humor Ci odpowiada, czy nie - osobiście chyba więcej razy uśmiechnąłem się z tutejszych prymitywnych odzywek niż tych dziecinnych po drugiej stronie barykady. Będzie się chciało w to grać POMIMO tych ewidentnych kul u nogi.Shadows of the Damned po prostu mogło być grą świetną, a wiele mankamentów sprawi, że pozostanie zapomnianą (mimo remastera). Intrygującą swoim mrokiem, który jest wykorzystywany w słabym stylu. Czasami siląc się na innowacje, należy przyhamować i zadbać o solidne fundamenty. Bez nich to zawsze będzie chwiejna produkcja ze świetnym klimatem, kapitalnym voice actingiem i jeszcze lepszą muzyką mistrza Yamaoki.
PS: Zakładam, że odbiór będzie dokładnie taki sam jak mój. Początkowe zauroczenie, a potem kubeł zimnej wody. Jeden po drugim. Na starcie naprawdę myślałem, że moja ocena będzie wyższa.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie NetEase
Plusy:
Świat przedstawiony - od humoru po mroczny klimat (Suda 51 niezmiennie intryguje)
Kapitalna muzyka Yamaoki i bardzo dobry voice acting
Garcia i Johnson to duet z o wiele lepszą dynamiką niż dzisiejsze twory tego typu (nieustannie gadający kompan)
W tych head shotach jest sporo frajdy…
Minusy:
…ale najpierw trzeba trafić, bo celowanie analogiem jest tu pokraczne, toporne i bardzo często uciążliwe
Zagadki środowiskowe ze światłem są okrutnie nijakie, a całość opiera się na nich nieustannie
Ograłem oryginał na 360tce, całkiem przyjemna pozycja. Jak będzie w dobrej cenie to się pewnie skusze i ogram Switchową wersje.
korazdrzewa
06.12.2024 09:42
Wtedy pewnie ciut lepsza, choć cierpiąca z powodu o wiele większej konkurencji w swoim gatunku. Ja debiutowałem w tym świecie na Switchu, choć pamiętam zajawki i materiały, ale nigdy nie miałem tego na X360, który w domu trochę stał.
Niko
Robert
05.12.2024 21:28
Ostudziłeś mój zapał do tego tytułu :)
A jak port ma się na Switchu w kwestiach technicznych? Rozumiem, że jest OK pod tym względem, skoro nic o tym nie ma recenzji?
korazdrzewa
06.12.2024 06:24
Oprócz Switchowych oczywistości graficznych i okazjonalnych spadków klatek (dla bardzo wrażliwych), to nie było nieprzyjemności.
Niko
Robert
06.12.2024 08:28
Przeszedłem na Switchu "Hogwarts Legacy", także downgrade graficzny mi nie straszny, ważne tylko by było w miarę płynnie :)
korazdrzewa
06.12.2024 09:41
A to spokojnie. Mało która gra Cię odepchnie! :D
Niko