Gry to czasami doświadczenie. I można to słowo traktować na wyrost i po prostu uznać, że dana gra jest tak dobra i fabularnie angażująca, że zaczyna przeradzać się w doświadczenie grającej jednostki, albo można tak opisać gry, którym nie do końca na rękę... być grą. Indika to właśnie ten drugi rodzaj doświadczenia, gdzie wszystko, co w nim dobre, niewiele ma wspólnego z mechanikami i gameplayem.Zacznijmy od tego, że ta produkcja rosyjskiego studia Odd Meter zrobiła wokół siebie sporo szumu medialnego, gdy zadebiutowała na PC w maju zeszłego roku. Dotąd cieszy się na Steam bardzo pozytywnym odbiorem graczy, ale wypada mieć na uwadze fakt, że jej specyfika może wiele osób odrzucić. Ba, ta gra robi naprawdę wiele, żeby was od siebie odrzucić. Testuje waszą cierpliwość już na pierwszych metrach, gdy bez możliwości biegania każe napełniać wodą ze studni wiadro. Po co? Żeby Ci pokazać, jak trudne i momentami bezcelowe jest życie głównej bohaterki. Skradnie Ci to z życia spory kawałek czasu, a woda zostanie wylana. Argument dotarł?
Wcielimy się tu w zakonnice o imieniu Indika, która ma swoje pod pazurami i bycie królową popularności jej nie grozi. Zakon jest zdania, że opętał ją diabeł, co wcale nie musi być tak dalekie od prawdy, biorąc pod uwagę słyszalny dla gracza głos w jej głowie. Szczęście w nieszczęściu sprawia, że bramy klasztoru zostaną przed nią otworzone, gdy powierzą jej misję dostarczenia tajemniczego listu. Co to za list? To zostawię dla chętnych zapoznania się z grą.W Indice kluczowym aspektem jest właśnie narracja. Próba zdradzenia jej tajników byłaby zepsuciem całej zabawy. Mogę tylko dodać, że spotka ona na swej drodze drugą osobę z totalnie innego od jej świata, co pozwoli im wymieniać się życiowymi poglądami. Ich dialog będzie napędzał rozgrywkę i budował akcję. No… akcje, bo musząc przypisać Indice jakiś gatunek, to trzeba by było ją nazwać symulatorem chodzenia.
Fabuła dzieli się na kilkanaście mniejszych rozdziałów, które łącznie zajmą nam… około 2h zabawy. Oczywiście wszystko zależnie od naszej orientacji w terenie i szybkiego rozwiązywania zagadek. Te ostatnie są wyciągnięte z wora środowiskowych, czyli tu przesuń, tam wskocz, a jednym z głównych motywów jest rozrywający się przed naszymi oczami świat, który odpędzamy modlitwą. Wiele czasu spędzicie szukając drogi na wyższą kondygnację manipulując otoczeniem.Drugim torem biec będą wspomnienia głównej bohaterki, które nakreślą nam jej przeszłość i wyjaśnią wiele aspektów wpływających na jej psychikę. To ważne części składowe opowiadania, które tu zostały odziane w pixel-artowe szaty. W zasadzie to tam czeka was najwięcej gry w grze, choć forma tych mini-gierek będzie różna. Od prostych wyścigów, po nieco bardziej frustrujące elementy platformowe. Całokształt tego zabiegu potęguje jednak ciekawość fabularną… i generuje jakąkolwiek gameplayową.
Mam problem z Indiką, bo o ile świetnie się obserwuje ten nietypowy wątek i bardzo łatwo wsiąknąć w te nieco abstrakcyjne tony, tak gameplay jest uciążliwy. Pewnie łatwiej go będzie okiełznać przez tych, którzy lubią się z takimi grami (tj. symulatorami chodzenia), choć i tu bym nie dał temu pewności. To po prostu nudna gra, która jest ciekawie przemyślana i zgrabnie napisana.Pojawia się więc kwestia podstawowa - czy ona będzie AŻ TAK fajnie napisana, żeby brnąć dalej, czy AŻ TAK nędzna gameplayowo, żeby sobie darować? Te dwie siły będą się ze sobą zderzać na przestrzeni całej przygody, a kwestią indywidualną jest, która zwycięży. Na pewno warto docenić aspekt graficzny, bo choć nie atakuje on wodotryskami i nie zapiera dechu w piersiach, to mimice twarzy Indiki ewidentnie poświęcono sporo czasu. Przy tych posępnych barwach można nawet się złapać na tym, że to niskobudżetowy film. A skoro to niskobudżetowa gra, to nawet pierwiastek takich wrażeń jest godny pochwały. Inna sprawa, że przy twarzach reszty postaci już do entuzjazmu mi daleko. Patrząc na całość określiłbym swoje podejście podobnie. Ok, ale nie chcę grać w to nigdy więcej.