Studio Wadjet Eye Games celebruje zapomniany gatunek. Ich wszystkie gry to hołd złożony starym point & clickom, których kiedyś było na pęczki, a dziś… sami wiecie. Old Skies zabierze nas na przygodę trwającą ponad 200 lat. Bynajmniej nie dlatego, że prześledzimy dzieje całego rodu, a za sprawą podróży w czasie. Te w przedstawionym tu świecie przyszłości są legalne i stanowią rozrywkę dla najbogatszych. Jedni chcą powspominać, inni dokończyć niedokończone. My zaś wcielimy się w agentkę firmy trudniącej się takimi przenosinami. Będziemy towarzyszami ich wojaży i stróżami, by nie przesadzili oni zbyt mocno ze swoim wpływem na oś czasu.W teorii jest tu wszystko - intrygujący świat sci-fi, przyzwoity voice acting (choć o polskim dubbingu możecie zapomnieć) i klasyczna forma zagadek środowiskowych. Jestem przekonany, że wiele osób doceni takiego point & clicka… choć w złotych czasach tego gatunku byłby on zwykłym przeciętniakiem, o którym każdy by zapomniał lub nawet nie wiedział o jego istnieniu.
Pomimo bardzo pozytywnego odbioru gry na PC (czyli w miejscu, gdzie takie gry należy konsumować) każda kolejna z siedmiu opowieści odsuwała mnie coraz bardziej od przygód panny Quinn. Mam bardzo duży problem z konstrukcją tego świata. Twórcy postawili na wygodny manewr, z którym niekoniecznie współgra ich potrzeba stworzenia historii dłuższej niż 2-3 godziny. Otóż w każdym z rozdziałów poruszamy się po zaledwie garści przestrzeni - co też może nam burzyć ciągłość i zaangażowanie w całość. Jedyną solucją na wydłużenie naszej zabawy jest naćkane w scenariuszu potrzeby do kręcenia się po nich w najbardziej błahych sprawach. Wypytaj kogoś o x, idź na nowe miejsce to sprawdzić, wróć do tej samej osoby zapytać o y, żeby pchnąć odrobinę naprzód całość.Zagadki często skręcają na żmudną drogę oczywistości. Bywają proste, bo trudno o przesadne komplikacje z garścią postaci i pomieszczeń, które de facto się niwelują po danym rozdziale. Nie da się tu namieszać zbyt mocno i coraz mniej mnie ta przygoda interesowała.
Inna sprawa, że gustuję w komediowych grach tego typu, bo to nigdy nie przeszkodziło mi zakochać się w Najdłuższej Podróży, kiedy byłem znacznie młodszy. Old Skies po prostu nie kreuje tego idealnego miejsca do eskapizmu. Zamiast tego mocno korzysta ze swoich wewnętrznych wyszukiwarek, których trzeba sporo przetoczyć w trakcie tej przygody - i zdecydowanie za często skrywają odpowiedzi - lub zmusza nas do konkretnego działania w dialogach. Otóż Old Skies to ta przygodówka, w której możesz zginąć, a uniknięcie tego sprytnie wykorzystuje podróż w czasie i zmusza nas do powtórki. Gadać i klikać tu trzeba po Bożemu, czyli bez możliwości sprawdzenia wszystkiego bez poniesienia konsekwencji. Nie zbrodnia, patent znany od Broken Swordów, ale czasami powtarzanie sekwencji bywa męczące.Fajnie, że nie ma tu mowy o polowaniu na piksele, a kontroler pozwala zgrabnie przeskakiwać między punktami interaktywnymi, ale za samo poprawne przeniesienie na język konsol punktów pocieszenia nie przewidziałem. Old Skies mnie nie porwało, choć zdawało się mieć intrygujące papiery. Podróże w czasie to tylko zmiana tła. Nie czułem, jakby zbyt mocno skupiono się na problemach konkretnych dziejów historycznych, a i wszystkie osoby mają tę samą budowę ciała - kolejne pójście na łatwiznę twórców? - co też wbija kolejne szpilki w płytkość tutejszej kreacji.
Tylko od biedy i z tęsknoty do gatunku.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Emily Morganti
Plusy:
Przyzwoity port na konsole, gdzie tęsknota za komputerową myszką jest minimalna
Pełny voice acting i niezłe fundamenty świata…
Minusy:
…z których niewiele wynika, a sposób narracji zaraża swoją prostotą zagadki i ciągłą potrzebę tasowania kilkoma lokalizacjami
Deja vu w animacjach wszystkich postaci i, co gorsza, w konieczności powtórek żmudnych sekwencji