Potrzeba wielkiej odwagi, żeby wejść w butach na salony i wydać platformówkę na Switcha. Z jednej strony konsola stworzona pod taki gatunek gier, a z drugiej władcy tych włości ustabilizowali swoją pozycję lata temu i swoim wąsatym hydraulikiem z małpą u boku pokazują dominację przy każdej okazji. Zawsze się szyderczo uśmiecham, jak czytam zachwyty nad platformówką ludzi, którzy nie mają konsoli Nintendo. Wiedzcie, że zawsze stoicie z tyłu i wasze zachwyty, choć urocze, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Crasha przyjmiemy jak swojego, cała reszta musi desperacko gonić - tak, Astro Bot też, jak tylko odda wszystkie zapożyczone motywy z gier Nintendo. Za Nikoderiko: The Magical World odpowiedzialne jest VEA Games, które może i debiutuje w elektronicznej rozrywce, ale zebrało wokół siebie ludzi obeznanych w platformowym środowisku - za muzykę odpowiadał David Wise, kompozytor przy wielu Donkey Kongach. Zwiastuny były obiecujące i zdawały się należycie podchodzić do oczekiwań graczy.
I zgadzam się, że w obrazku wygląda to bardzo przyjemnie. Przemierzymy tu 7 różnorodnych krain, każda zakończona walką z bossem, a na przeskoczenie czekać będzie wiele wrednych platform. Ogólnie w kwestii konstrukcji tego świata, to trzeba przyznać, że lekcja została odrobiona, a nawet często spotykane levele podwodne nie irytują tak bardzo, jak to mają w zwyczaju (Niko całkiem zgrabnie pływa). Oczywiście nie oczekujcie jakiejś rewolucji, to raczej klasyka dżungli, jaskiń i lodowatej zimy, ale zrobiona ze smakiem. Czuć tu OGROMNĄ inspirację Donkey Kongiem. Wnikliwe i pamiętliwe oko będzie miało poczucie deja vu, ale jak się uczyć, to od najlepszych, więc wybaczamy. Nie będzie to jednocześnie tak wymagająca pozycja, jak jej Małpi mistrz, a ewentualne problemy na szlaku będą często szły w parze z mechanicznymi niedoskonałościami. Niedociągnięcia gameplayowe często wiązać się będą ze Switchem, gdzie gra może niemiło zaskoczyć input lagiem (i tak sporo zdążyli poprawić szybkim patchem po premierze) lub implementacją bardzo leniwego dłuższego skoku. Przytrzymanie przycisku, choć logiczne, nie zawsze funkcjonuje poprawnie. Osobiście nienawidzę tego motywu i uważam, że o wiele lepiej sprawdza się podwójny skok, gdzie panowanie nad postacią jest znacznie lepsze (a to przecież najważniejsze w platformówce!). Tu przedłużony skok raz mi załapał, innym razem nie i jeśli chodzi o jakąś monetę, to olewam i idę dalej, ale jeśli lecę przez to w przepaść i wracam do checkpointa, to frustracja jest nieunikniona. Takich momentów miałem stanowczo za dużo. Spory nacisk został też położony na grzbiet mountów, które bardzo często pomagają nam w wędrówce. Z jednej strony przyjemna innowacja, z drugiej… nie mogłem być w stosunku do nich bardziej obojętny. Nie wiąże się z nimi nic specjalnego. Ot, biegają i pożerają lub strzelają - żadna mi to dodatkowa frajda. To już milej było oglądać zapożyczenia z DK jak wózki jeżdżące po torach.
I zgadzam się, że w obrazku wygląda to bardzo przyjemnie. Przemierzymy tu 7 różnorodnych krain, każda zakończona walką z bossem, a na przeskoczenie czekać będzie wiele wrednych platform. Ogólnie w kwestii konstrukcji tego świata, to trzeba przyznać, że lekcja została odrobiona, a nawet często spotykane levele podwodne nie irytują tak bardzo, jak to mają w zwyczaju (Niko całkiem zgrabnie pływa). Oczywiście nie oczekujcie jakiejś rewolucji, to raczej klasyka dżungli, jaskiń i lodowatej zimy, ale zrobiona ze smakiem.
Nikoderiko średnio poradziło sobie z przejściem z 2D na 3D, które tak mocno promowano. Nie sprawdza się na tym polu tak jak Crash, choć nie odmówię płynności tego motywu. Nigdy nie odczuwamy dyskomfortu, a przeskok przebiega bardzo naturalnie. Problemem jest zbyt oddalona kamera od protagonisty, która utrudnia przemieszczanie się - a skoki w platformówce tak jakby ważne... Ustawiłbym ciut bliżej pleców, a orientacja w terenie byłaby przystępniejsza. To są niby detale, ale wpływają na odbiór całości i przyjemność z gry. Nawet wjazd wślizgiem w przeciwników (podstawowa forma ataku) była mało przyjazna w 3D. Wiele rzeczy do poprawy się znalazło, ale nie oznacza to, że negatywnie podchodzę do całego Nikoderiko. W świecie platformówek o wiele większe maszkary się pojawiają, a taki sympatyczny, kolorowy Niko, jest miłą odskocznią od poważniejszych Marianów, Crashów i Kongów. Pewnie mógłby śmiało odnaleźć swoje miejsce w platformówkach drugiej kategorii/drugiej lidze gdzie zapewnione ma utrzymanie na lata. To ten worek, gdzie chodzi sobie lisek z New Super Lucky’s Tale, Penny’s Big Breakaway, czy desperacko o niespadnięcie jeszcze niżej bije się Kao. Taki sympatyczny, rozluźniający dodatek do biblioteki dla młodszych i starszych dzieci. Nie wniesie nic nowego, ale swoje bezpiecznie ugra.
P.S.: Jednego tylko nie rozumiem, czemu tak surowo wygląda intro i zakończenie gry. W ogóle nie wprowadza nas w nastrój. Dwie cutscenki, które wyglądają w porządku, ale postaci pozbawione są głosu. Dziwi to głównie dlatego, że dubbing (angielski naturalnie) w tej grze jest i chodząc po planszy, wszyscy sobie beztrosko gadają w najlepsze. Nie jest to ważny aspekt platformówki, ale musiałem dorzucić.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Marchsreiter Communications