mythforce-1gqhs

Właściciel zdjęcia: Beamdog

Recenzja Mythforce na Nintendo Switch

Jako dzieciak urodzony w latach 80’ nie dawałem sobie zabierać słodyczy. Lizak był mój i tylko mój. Sprawa kategoryczna. Nieprzewidziane były półśrodki. O tym, jakie uczucie towarzyszy dziecku, kiedy coś mu się wyrywa z ręki, dowiedziałem się znacznie później.

Mythforce wyglądał jak spełnienie marzeń. Nawiązywał do bajkowych hitów, które wryły się w pamięć. Z He-Mana miałem zabawki, a tych z Thundercats w Polsce koledzy nawet nie kojarzyli. Gra celująca w te wspomnienia przecież nie mogła się koncertowo wyłożyć na pysk? Na pewno nie w mojej, wyjątkowo targetowanej przez twórców głowie. Premiera miała miejsce 12 września 2023 roku i to chyba datuje, jako pierwszego brutalnie zabranego lizaka.
2023091412092300 s

Władcy wszechświata 

 
Mythforce to roguelite z widokiem z pierwszej osoby. Docelowo traktowany jako produkcja kooperacyjna, gdzie mamy zebrać kilku chętnych znajomych, wcielić się w dość sztampowych herosów i stawić czoło nikczemnemu zagrożeniu. Zabawa solo oczywiście też jest możliwa, choć z natury sprawia wrażenie uboższej. 

Intro z wyjątkowo kiczowatym brzmieniem, to była muzyka dla mych uszu. Nawet jeśli nie do końca wiedziałem, o co w nim tak naprawdę chodzi. Było żywcem przeniesione ze wspomnianych bajkowych hitów. Potupałem nogą, popatrzyłem na inspirowanych wszelkimi bohaterami i antagonistami postaci - byłem gotowy do gry! Nie byłem zaś gotowy na to, co serwują ludzie ze studia Beamdog. 
 

Akapit branży drzewnej 


Do wyboru cztery archetypy postaci. Wojowniczka, łucznik, łotrzyk i czarodziejka. Każdy ze swoimi specjalnymi zdolnościami. Jedna rzuca tarczą niczym Kapitan Ameryka, a inna wyczarowuje sokoła walczącego u jej boku. Wybitnie chaotyczne menu, które wspiera komputerową myszkę przebolałem. Przejrzystości w nim tyle, co w powołaniach do kadry Polski Fernando Santosa, ale nie pierwszy raz Switchowcowi pluje się w twarz.
2023091323304800 s
Całość dzieli się na epizody, a ukończenie jednego z nich sprawia, że nie musimy tam ponownie wracać. Progresja nietypowa dla roguelitów, ale jak najbardziej zrozumiała biorąc pod uwagę długość takiej epizodycznej przygody składającej się z kilkunastu aren - około 40 min. Bo i na arenach/pokojach się całość opiera. Tu akurat fani gatunku doskonale wiedzą, o co chodzi. Nie przyjdzie im wybierać nagród za pokonanie pomieszczenia (progres liniowy), ale nie straszne im te ciasne przestrzenie. W każdej z nich czekają nas kolejne fale wrogów. I tak aż do mety. 

Problem w tym, że różnorodności tu niewiele. A nawet teraz pisząc “niewiele”, zdałem sobie sprawę, że to odrobinę zawyżona wartość. Pokoje są nudne. Skrzynie leżą w tych samych miejscach, wrogowie wyłażą z tych samych dziur, a i tymi wszystkimi murami idzie się srogo wynudzić. Biada temu, kto utknie na dłuższy moment w tym samym epizodzie. Każdy kolejny run grany solo będzie udręką. Co pokój wybieramy sobie perki, ale to przeważnie ten nudny zestaw procentowo zwiekszający nam statystyki. Ziewanie jest trudne do zastopowania. 

Tym bardziej że system walki ma nie tyle wyczuwalny aromat drewna, co przysiadając do Mythforce’a, jesteśmy generycznym bobrem z Tajemnicy Wiklinowej Zatoki, niżeli He-Manem, którego nam obiecywano. Toporne machanie bronią białą i niewiele lepszy system walki na dystans. Tym razem jednak słówko “niewiele” uważam za zbawienne, bo hitboxy są na tyle dziwne, że postaci walczące w zwarciu uważam za niegrywalne. Wielokrotnie trzymałem dobrą odległość od wroga, by i tak od niego oberwać, kiedy miałem opuszczoną tarczę. Naprawdę wolałem dość pokraczne celowanie z łuku, kiedy rzekomo chybiałem, mając idealnie wymierzonego headshota, niżeli szybkie utraty tchu wyszkolonego rycerza bijącego z szybkością leniwca ze Zwierzogrodu.
2023091412063500 s
 

Kooperacyjnie przez mgłę 


Recenzencki los zazwyczaj kieruje nas na solowe ścieżki walki. Mythforce starałem się JAKOŚ TAM bronić, mając na uwadzę jej faktycznie coopowe przeznaczenie. Gra już była po premierze, ja zawsze na publicznym pokoju, ale chętnych próżno szukać. Trafił się jeden i… ta przerażająco wolna z natury gra, zaczynała cierpieć na spadki klatek. 

Owszem, solo też mi się one przytrafiały na Switchu, ale nigdy nie w tak uciążliwym stopniu. Rzekomo byłem hostem, powinienem odczuwać wszystko mniej, więc chyba pozostaje mi z tego miejsca przeprosić anonimową czarodziejkę, która mi wtedy pomagała. Ona dopiero miała ciężary. Napisałbym jej to osobiście, ale oczywiście ją po jakimś czasie rozłączyło. 

Chciałbym też wspomnieć o fajnych walkach z bossami, ale z tymi bywało różnie. Nie tyle, że nie wyglądają oni godnie (są ok), ale czasami trudno mi realnie ocenić ich wkład w grę. Otóż moja pierwsza wymiana ciosów z Beast Lordem, to jeden z prostszych pokojów. Gość się po prostu zawiesił. Stał w miejscu, czasami biegał… w miejscu, a ja go mogłem bezkarnie klepać.

Tu to był glitch, ale w całym Mythforce sztuczna inteligencja wrogów pozostawia trochę do życzenia. Niekoniecznie ogarniają oni różnice w wysokości. Jeśli jesteś na jakimś wzniesieniu, to jest spore prawdopodobieństwo, że wróg będzie uparcie szedł w Twoim kierunku. Nie po schodach, jakby wypadało, a w ścianę, nad którą stoisz. Nie wiem, czy te szkielety w końcu by ją przepchnąły - ulżyłem ich cierpieniu.
2023091409414000 s

Nie ma lizaka. Słychać płacz dziecka 


Pamiętam tego Directa, który pokazał Mythforce. Żadna inna gra z pokazu nie dostała tak szybkiego zaszczytu trafienia na wishlistę. Po premierze zaś żadna inna gra tak bardzo nie prosiła mnie o archiwizację. Mythforce na Switchu potrzebuje pomocy, a Mythforce’owi ogółem też ona nie zaszkodzi. Wiele z tych niedociągnięć na pewno dotyczy pozostałych wersji. Na genialnym fundamencie postawiono domek z kart. Zdmuchnięty przez złego wilka (mnie) przy pierwszej możliwej okazji. A akurat ten wilk bardzo chciał się zaprzyjaźnić. 

Dziękujemy firmie Sandbox Strategies za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Polewa rodem z bajek lat 80 - intro, klimat, ta kiczowatość

Thumb Up

Podział na epizody mi się podoba, a i miejsce na fabułę szanuje


Minusy:

Thumb Down

Bardzo ociężały system walki - szczególnie w zwarciu

Thumb Down

Liczne problemy techniczne

Thumb Down

Zbyt mała różnorodność w kolejnych runach

5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz