Włoskie Milestone (w zamierzchłej przeszłości znane jako Graffiti), to firma specjalizująca się w grach wyścigowych - szczególnie motocyklowych. Jakbym napisał, że zjedli na nich zęby, to chyba by się obrazili. Oni pozbawili roboty wszystkich dentystów w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Jest szansa, że wydali swoje pierwsze moto tytuły, jak nie było Cię jeszcze na świecie - mowa w końcu o ubiegłym wieku. O należyte przeniesienie zawodów Moto GP na ekrany komputerów i konsol dbają regularnie od 2013 roku, kiedy pozyskali odpowiednią licencję. Edycja 23 trafiła na Nintendo Switch i pozostałe platformy 8 czerwca 2023 roku.
Zanim zaczniecie wykrzykiwać oklepane hasła o skokach na kasę i wydawaniu w kółko tego samego, to zaznaczam, że recenzent wszedł w strój gamingowego motocyklisty po raz pierwszy. Poza tym jestem regularnym konsumentem piłkarskiej serii Fifa, więc mój układ odpornościowy nie reaguje na takie bodźce.
Nawet popieram te coroczne (choćby małe) kroki w kierunku poprawy rozgrywki. Nikogo nie stać na rewolucję przy każdej edycji, a i byłaby ona głupia i niezasadna. Jeśli liczyliście na głębokie porównania do Moto GP 22, to niestety nie będzie to właściwe miejsce. Tutaj zbieramy zęby z podłogi. I metaforycznie, bo byłem pod wrażeniem otoczki, jak i bardziej dosłownie, kiedy notorycznie wywracałem się na torze i gryzłem pada.
Dopieszczony każdy detal
Na start przywita nas bardzo schludne i czytelne menu, które nie przyprawi o zawrót głowy ilością opcji do wyboru. Mamy fundamenty w postaci kariery, Grand Prix, turnieju, czy rozgrywki online. Udając się w kierunku mocno promowanej przygody stworzonym przez siebie kierowcą, zostałem oczarowany ilością możliwości. Ktoś powie detale, ale od nich zależy doskonałość.
Cieszyłem się z dość rozbudowanego - jak na ten sport - kreatora, który pozwolił mi pobawić się w kolorystykę i styl, którym będę woził się na torze. Pierdoła, ale dająca satysfakcję. Cała otoczka tego trybu jest godna. Prezentacje kolejnych wyścigów, efektowne intra, wstawki komentatora - buduje to należyty klimat. Nasza droga prowadzi nas przez kolejne rozgrywki - od Moto3 po królewskie Moto GP - podpisując umowy z nowymi, miejmy nadzieję coraz lepszymi teamami. Zależne to będzie od naszej postawy na torze.
Nowością dla tej odsłony będzie rozbudowany system socjalek (Twittera), gdzie między wyścigami nawiązujemy relacje z konkurencją. Jednym odpiszemy pełni szacunku, z innych lekko przyszydzimy. Nie było to coś, co ubarwiało mi całość, a i szybko spadło do roli odskoczni. Wciąż miłej, ale jedynie pobocznej. Hamuje entuzjazm, jeśli zakładacie jakieś rozbudowane scenariusze, czy budowanie swojego charakteru. Te prędzej napiszą się w waszej głowie, kiedy to niedawny rywal stanie się naszym kumplem z drużyny albo utrudnicie sobie ewentualny angaż w jakimś teamie. Otoczka na karierze się nie kończy. Czuć, że to produkt, który stara się nawiązywać do casualowych graczy, ale świadomie trzymający w garści fanów motocyklowej jazdy. To dla nich największym skarbem będą te wszystkie tajniki maszyny, dobieranie odpowiednich opon, dostosowywanie się pod warunki pogodowe. Casualowo docenisz, potencjalnie się zajawisz, ale nie od razu załapiesz. Dopuszczam możliwość lekkiego przytłoczenia tematem. Nawet do tego stopnia, że nie odczujesz wielkich różnic pomiędzy kolejnymi maszynami, a na prostej zazwyczaj będziesz tym leniwcem z animowanego Zwierzogrodu.
Zapomnij o From Software
Spoko, wszystko do ogarnięcia, przecież jeździłeś na motorze w… Mario Kartach. Ty sobie nie dasz rady? Przeszedłem Dark Souls, Elden Ring, wszystkie gry From Software pomiędzy nimi, a w Cupheadzie robie kolejne okrążenia, żeby dać bossom złudną nadzieję na zadrapanie mojej filiżanki. Nigdy gra mnie tak nie pobiła, jak Moto GP… Pierwsze kilometry to był festiwal upadków, gdzie kliknięcie na dostępne w menu Retire zdawało się odpowiednią opcją. Zakręt = gleba. Szybsza jazda na prostej przy złej pogodzie mogła oznaczać w zasadzie to samo. Żal mi było mojego wirtualnego odpowiednika i z tego miejsca przepraszam wszystkich rzeczywistych kierowców, których wybrałem (na farta) z menu, grając jakieś Grand Prix. Jeśli będzie przyznawana nagroda dla najgorszego kierowcy, to żółtą koszulkę lidera mam jak w banku.
Dla takich jak ja Milestone opracowało system Neural Aids (wspomaganie neuronowe), który w znaczącym stopniu wpływa na nasze poczynania. Pomaga nam obrać właściwą ścieżkę do wejścia w zakręt, delikatnie skręca z nami, a i dostosowuje prędkość. Brzmi idiotoodpornie i w dużym stopniu takie jest, co nie zmienia faktu, że przydaje się okiełznać podstawy. Obserwacja zachowań tego systemu pozwoli wyciągnąć wnioski i stopniowo wskakiwać na wyższy level. W przypadku mojego kierowcy-masochisty, udało się pewnie uniknąć wielu siniaków, choć i ze wspomaganiem neuronowym dało się poczuć smak trawy na poboczu.
Wtoczony do mety, ale uśmiechnięty
Mimo przeciwności losu i kolejnych przyjmowanych ciosów - bawiłem się dobrze. Uciążliwych błędów nie stwierdzono, a jedynie raz gra dokonała jakiegoś dziwnego przejścia, wymieniając mi motor w trakcie wyścigu. Oczywiście jest to element całości - dostosowywanie drugiego motoru do zmiennych warunków i przesiadanie się w trakcie wyścigu - ale sposób w jaki mi zostało to przedstawione w trakcie kariery, przypominał raczej wizualny błąd, niż fajne dopełnienie tej dopieszczonej otoczki. Mała skaza. Z drugiej strony może to ich urok, a może to Nintendo Switch. Na nim jesteśmy zmuszeni przyjąć na klatę wiele ograniczeń względem nowej generacji konsol. I nie chodzi tu tylko o uszczuplenia graficzne, bo choć są wyraźne rozmycia, to daleki byłem od narzekań. Jest grywalnie. Zabraknie za to online multiplayera (można się bawić w jego lokalną/wireless wersje) oraz nie uświadczymy rozgrywki na podzielonym ekranie, co akurat jest oczywiste, patrząc na przestarzałe parametry konsoli.
Weterani żądni przede wszystkim rywalizacji sieciowej (a to zakładam najpopularniejsza forma zabawy) na pewno postawią na innego konia. Wszyscy ceniący sobie mobilność Switcha, mogą bez oporów próbować swoich sił na wirtualnych torach. Materiały reklamowe zachęcały do pozostawienia śladu na torze. Nie jestem pewny, czy chodziło im o liczne obtarcia kasku i stroju, ale i tak mam poczucie spełnionego zadania!
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie PLAION Polska