Gry typu roguelike rządzą się swoimi prawami, dlatego grono jego zwolenników jest niekoniecznie duże. Swego czasu miałem przyjemność zrecenzować Lone Ruin, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zastąpić bliskiego mi Hadesa. Zdecydowanie to nie był strzał w dziesiątkę. Minęło sporo czasu, bym ujrzał potencjalnego pretendenta na to miejsce. Overflow wjeżdża na pełnej… ze swoim nowym dziełem zwanym Madshot. Oby to było to!
Rzucony na głęboką wodę
Madshot to „rogalik”, pełen akcji i szybkich akrobacji. Naszym wrogiem jest Cthulhu zsyłający hordy swoich sługusów, którzy próbują udaremnić nasz atak. Jeśli jesteście zwolennikami mocnej fabuły, to raczej nie jest to gra dla was. Po jej uruchomieniu jesteśmy od razu rzuceni w wir walki. Bez zbędnych cutscenek i żmudnych tutoriali. To się chwali! Wszystko oczywiście dzieje się w 2D i jak zauważyłem po pierwszej arenie, to autorzy mocno inspirowali się Hadesem (o tym później), zaś widowiskowe wygibasy przypominają te z My Friend Pedro. Mieszanka wybuchowa.
W lewo, czy w prawo?
Między arenami graczowi ukazuje się mapa, dzięki której zadecyduje, którędy się uda do głównego bossa, jakie ulepszenia mu będą potrzebne, czy nawet zahaczy o sklep. Wszystko jest w waszych rękach! Mocną stroną są pola walki, które dzięki generowaniu proceduralnemu zawsze różnią się od siebie. Sama ich budowa nie jest skomplikowana, bo zazwyczaj składają się z kilku półek, ewentualnie jakichś schodów i linek, z których możemy bez problemu ostrzeliwać wrogów. Niemniej tak prosta budowa świetnie wpasowała się w klimat i wartką akcję.
Coś mi to przypomina…
Ukończyłem pierwszą arenę, po czym ukazały mi się trzy okienka, spośród których musiałem wybrać to jedno. To które będzie w tym momencie najbardziej użyteczne. Każde z nich zaoferowało mi modyfikację. Wybór nie był łatwy, bo wszystkie wydawały się potrzebne, no ale cóż… wybrać trzeba! Jednocześnie w tym momencie pomyślałem: „Oho, Hadesik!”. Wywołało to u mnie banana na twarzy, trochę przypominającego tego z okładki „My Friend Pedro”. Wspomniana mieszanka znów się kłania. Wracając do umiejętności pasywnych… jest ich tu multum – przebijające pociski, szybsze przeładowania czy zmienianie zebranego złota na życie. Dzięki takim losowym modyfikacjom każda kolejna próba wygląda kompletnie inaczej. Po śmierci główny bohater trafia do posiadłości (tak jak Zagreus), w której może przygotować się do kolejnej próby. Wybierzemy tutaj umiejętność specjalną (po jej odblokowaniu), ubiór i jedną spośród pięciu broni. Księga, która znajduje się w centrum pomieszczenia, oferuje mini misje, dzięki którym odblokujemy wspomniany arsenał lub transmutacje (pasywne umiejętności, z którymi od razu wchodzimy na pole walki). Oczywiście będąc w ich posiadaniu, za pomocą odpowiedniej waluty możemy je ulepszać. Chęć spróbowania każdego wspomnianego przeze mnie ulepszenia, mocno zachęciła mnie do ponownych podejść.
Więcej, chcę więęęceeej
Nie przepadam za niespodziankami, no chyba, że mowa o takich jak ta! Overflow może się pochwalić tym, czego dokonało. Madshot zyskuje dzięki swojej prostocie, która rzuca gracza prosto w środek walki bez zbędnego anturażu. Mocna inspiracja Hadesem nie ujmuje, a wręcz przeciwnie. Szeroki wachlarz modyfikacji, losowe areny czy wybór spośród różnych broni napędza do kolejnych prób, przez co tytuł można ogrywać bez końca. Podczas szybkiej akcji, pełnej akrobatycznych popisów nie zauważyłem problemów z płynnością. Mimo że ciężkie brzmienia nie przemawiają do mnie, to w tym przypadku mobilizowały do ataku. Poziom trudności na początkowych poziomach świetnie pozwala wczuć się w rytm gry, co jest ogromnym plusem. Jedynie, do czego bym się przyczepił to funkcjonalność przycisków A i B. Tutaj są one zamienione i nie zliczę, ile razy zamiast wyjść z okna wyboru, wydałem przypadkowo walutę i na odwrót. Po prostu się to myli i ciężko jest się przestawić. Madshot to jest to, czego szukałem. Bierzcie i grajcie z tego wszyscy!
Dziękujemy firmie Renaissance PR za dostarczenie gry do recenzji.