Recenzja Killing Time: Resurrected na Nintendo Switch
Killing Time to shooter z 1995 roku, który właśnie został odświeżony i zmierza na wszystkie platformy 17 października 2024. W grze wcielimy się w zatroskanego studenta, który rusza odkryć tajemnice zaginionego Egipskiego artefaktu. Ten, odnaleziony niedawno przez jego profesora, szybko zniknął po wizycie patronki wyprawy archeologicznej, Tess Conway. To jej posiadłość będzie miejscem akcji, a natłok zbirów, duchów i innych niemiluchów, wymówką do masowej eksterminacji i odkrycia prawdy.Za projekt odpowiedzialne jest Nightdive Studios, które krok po kroku, gra po grze, przenosi nas do tamtych czasów. Upewnili się, że młodsi gracze zagrają w Quake’a, Turoka, Shadow Mana, Blade Runnera, czy niedawno kulinarne PO’ed, ale za to ostatnie nie dziękujemy. Killing Time Resurrected zostało poddane tej samej obróbce, zyskując nieco podrasowaną grafikę (remaster, nie remake) i podporządkowanie pod kontrolery z ewentualnym żyroskopem na Switchu dla chętnych.
Oryginał zasłynął implementacją autentycznych aktorów, którzy pojawiali się na ekranie często w formie wizji głównego bohatera. W 95’ zapewne zwiększało to immersję i zachwycało grających (grałem już w gry, ale nie w to), a ponad 30 lat później jest to dość kiczowate. Uśmiechnąłem się pod nosem na ich widok… ale pewnie wolałbym, żeby to było nasze ostatnie spotkanie. W remasterze przeciwnicy wyglądają, jakby byli doklejeni do staroszkolnej oprawy. Oderwani od otaczającego ich terenu. Rozumiem kampowość tego horroru, pewnie taki zabieg można tym tłumaczyć, ale wygląda kiepsko. Podejrzałem oryginał i tam wszystko było o wiele bardziej spójne wizualnie.Killing Time, tak po ludzku, nie jest jakąś wybitną strzelanką. Jak już wymieniłem ten zestaw gier przeniesionych przez Nightdive, to tej przygodzie bliżej do tego wypychanego z mojej świadomości PO’ed. Podobnie jak tam, gra ma ogromny problem z level designem, który po prostu pluje nam w twarz. O ile tam wszystko było z natury brzydkie, tu jest po prostu okrutnie rozwleczone.
Jest to gra nieliniowa, rzucająca nas na mapkę i oczekująca, że sobie wychodzimy swoje. Jeśli boomer shooter to dla was nieustająca akcja, to Killing Time omińcie szerokim łukiem, bo konstrukcja tego świata na to nie pozwala. Wielokrotnie przyjdzie wam się błąkać po nieznanym, chodzić po przestrzeniach łudząco do siebie podobnych i próbować wycisnąć z tego jakiś sens.Natłok przeciwników dostaniecie w pomieszczeniach, bo ta gra na tym bazuje. Twórcy siedli i stwierdzili, że naćkają potworów pod kurek, szukając w tym jakiegoś wyzwania dla gracza. Może w 95, ale dziś nie tędy droga.
Jeśli już zaakceptujecie formę przedstawienia tej gry i będziecie gotowi na strzelankową akcję poszukiwawczą (wątpię by młodsi odbiorcy, przyzwyczajeni do znaczników, mieli tu czego szukać), to czeka was przyzwoite strzelanie i… brak dźwięku strzałów? Nie wiem, czy to tylko wersja Switchowa, czy pojawi się patch w dniu premiery, ale mój pistolet to niewypał. Wystrzał był tak wyciszony, że pozostawał praktycznie niesłyszalny, co mocno wpływało na odbiór - jakbyście nie znali wartości dźwięku w grach, a już na pewno w strzelankach, to wyciszcie SFX i powodzenia w szybkim wyłączaniu gry.Jeśli boomer shooter, to najlepiej wyciągnięty z tamtych czasów? Niekoniecznie. Te nowe robione na modłę starych są często dynamiczne i korzystają z dobrodziejstw techniki. Te stare… są po prostu stare i nie wszystkie przetrwają próbę czasu. O ile Quake dalej bawi, Turok wciąż pozwala na pewną dozę radości, tak Killing Time sprawia wrażenie, jakby nie bawiło nigdy. Nawet pomijając archaizmy i błędy, to zwyczajnie nudna gra. Uwielbiam to, co robi Nightdive, ale tu sentymentu nie mam, żeby to obronić.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie UberStrategist
Plusy:
Udział aktorów dodaje kampowości w tym horrorze
Wciąż kibicuje Nightdive w ich odrestaurowaniu dóbr kultury…
Minusy:
…nawet jeśli są tak nudne jak Killing Time
Fatalny level design, gdzie często błąkasz się po tym samym bez celu
Mocno wyciszone SFXy - praktycznie brak dźwięku pistoletu
Przeciwnicy w Resurrected wyglądają jak doklejone do staroszkolnej pozostałości