Uf, udało się. Inscryption nawiedziło komputery osobiste w październiku 2021 roku. Obok Switcha to moja wiodąca platforma, a uparłem się i czekałem. Unikałem spoilerów, nie oglądałem gameplay’ów, starałem się odrzucać wszelkie pochwały zasłyszane z recenzji. Udawałem, że nie widzę promocji na Steamie. Zacisnąłem zęby mimo ogromnej sympatii do deckbuilderów. Gdzieś od początku kiełkowała mi w głowie myśl, że to się pojawi na konsoli Nintendo.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że czeka mnie roczna walka z samym sobą. Cierpliwy i kamień ugotuje. 1 grudnia 2022 roku mogłem z dumą popatrzeć na ugotowany kamień. A Daniel Mullins Games wraz z wydawcą Devolver Digital zgotowali mi całkiem przyjemne growe doświadczenie.
Wypuść mnie
Fundamentem rozgrywki jest klasyczny deckbuilder, gdzie przemierzając kolejne części mapy, rozbudowujemy swoją talię. Każda karta posiada swoje statystyki. Atak, punkty życia, koszt oraz ewentualną pieczęć - ta ostatnia modyfikuje zachowanie danej karty na stole. Rozgrywka odbywa się na planszy złożonej z kilku rzędów. Jeśli pieczęć nie stanowi inaczej, rzucona karta atakuje tą z naprzeciwka. W przypadku jak grający - my lub przeciwnik - ma tam puste pole, to sam otrzymuje obrażenia. Celem gry jest uzyskanie odpowiedniej różnicy punktów na wadze. Wygrywasz - idziesz dalej. Roguelike’owa formuła jest idealnie skrojona pod ten gatunek, więc w przypadku porażki zaczniesz od początku.
Porażka to część zabawy. Każda przybliża nas do celu i odkrycia tajemnicy miejsca, w którym jesteśmy uwięzieni. W tej pętli nie jesteśmy jednak sami. W niektórych kartach uwięzieni są też inni. Jak się tam znaleźli? To już pozostaje do odkrycia przez was. Na pewno nie są ze swojej pozycji zadowoleni i zrobią wszystko co w ich mocy, żeby z pomocą gracza opuścić swą niedolę.
Sukces naszej ucieczki zależy od wnikliwego przysłuchiwania się ich wskazówkom. Pokój w którym się znajdujemy najłatwiej określić escape roomem. Wypełniony zagadkami, które często nagrodzą nas konkretnymi kartami. Szybko przekonamy się, że naszym nadrzędnym celem jest ucieczka, a nie pokonanie wszystkich przy karcianym stole.
Rezygnacja
Całość jest skąpana w ponurym, horrorowym klimacie. Każdej rozgrywce towarzyszy przygnębiająca muzyka, a my musimy co chwila godzić się z poświęceniem naszych kart. Wspomniany koszt każdej z nich jest określany krwią. Żeby rzucić nową, musimy “zabić” jakąś inną ze stołu. Te poległe wrócą dopiero na następną walkę, jeśli nie dzierżą odpowiedniej pieczęci. Świetnie ugryziono ten temat. Cała otoczka to jeden z ważniejszych aspektów. Wszystkie części składowe budują/potęgują atmosferę. Punkty na wadze to zęby, które za pomocą odpowiedniego przedmiotu możemy sobie wyrwać i pomóc tym samym w walce. Takich skrywanych niespodzianek jest tu więcej. Z początku możecie być lekko przytłoczeni ogromem informacji, ale jak już je przyswoicie, to pójdzie z górki.
Trudno pisać o Inscryption. Nie chcę za wiele zdradzać, bo każde wychylenie nosa w kierunku zasad może popsuć zabawę. Nawet mam małego kaca moralnego, że wspomniałem o wyrywaniu zębów. Przejście wszystkiego co opisałem powyżej zapewni wam kilka godzin rozrywki, to jedynie pierwszy akt całości. Zakładam, że dla wielu ten najlepszy, ale nie przez przypadek we wstępie nazwałem to wszystko doświadczeniem.
Trudno pisać o Inscryption. Nie chcę za wiele zdradzać, bo każde wychylenie nosa w kierunku zasad może popsuć zabawę. Nawet mam małego kaca moralnego, że wspomniałem o wyrywaniu zębów. Przejście wszystkiego co opisałem powyżej zapewni wam kilka godzin rozrywki, to jedynie pierwszy akt całości. Zakładam, że dla wielu ten najlepszy, ale nie przez przypadek we wstępie nazwałem to wszystko doświadczeniem.
Twórcy wzięli sobie do serca przełamanie barier. Wyjście poza sferę fikcji. I może nie jest to najoryginalniejszy wątek fabularny, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić, ale sposób podania jest genialny. A można tu szybko dojść do wniosku, że sposób podania wiele niedoskonałości wybaczy. Pomysł zaczyna błyszczeć tak mocno, że wszystkie nudniejsze momenty idą w niepamięć. Gra przeobrazi się na naszych oczach, choć nigdy na tyle, żebyśmy się pogubili. Wszystko pozostanie w opisanych wyżej ramach, ale będzie się tam telepać we wszystkie strony. Będzie chciało się wydostać jeszcze mocniej niż nasz bohater.
Wolność
To uroczo pokręcony tytuł. Zaskakiwał do samego finału (w zasadzie tam najbardziej), nie nużąc po drodze jakoś szczególnie. Gra przede wszystkim z pomysłem na siebie. Zagadki się powielają, ale to wszystko jest podyktowane większą całością, więc i my to bez problemu zaakceptujemy (a przynajmniej powinniśmy). Nawet jak gameplayowo zacznie Cię rozpieszczać, to będziesz dążył do poznania jej sekretów. Do doprowadzenia historii do końca i zobaczenia wszystkich filmików. Aj, miało być bez spoilerów ;) Chciałbym napisać więcej, ale wy nie chcecie tego czytać przed zagraniem.
Dziękujemy Cosmocover za dostarczenie gry do recenzji.