Najnowsza gra deweloperów z Okomotive (FAR: Changing Times) trzyma się standardów studia. Jest wędrówką artystyczną, gdzie klimat i widoki biorą świadomie górę nad gameplayem. W Herdling trafiamy do mocno zniszczonego świata. Możemy domniemywać, że doszło tu do jakiejś katastrofy. Okazjonalnie widać w oddali pojazd, czasem przejedzie pociąg, ale ewidentnie świeci wszystko pustkami. Nasz protagonista budzi się bezdomny w jakimś obskurnym tunelu, a pierwszą napotkaną istotą jest niezdarny mgłorożec w potrzebie. Pomagamy mu i tak zaczyna się przygoda świeżo upieczonego pasterza tych tajemniczych stworzeń.Gromada naszych nowych przyjaciół szybko zaczyna się rozrastać, a wesoła ekipa przemierzać będzie coraz bardziej malownicze tereny w rytm kojącej muzyki. Dokładnie o to tu chodzi. O relaks. Taka cozy gra z lekkim zabarwieniem niebezpieczeństwa idącego ze strony ptaków i innych zagrożeń - jakieś kolce, jakieś deski. Twoim zadaniem jest tylko doprowadzić ich do celu, przy czym ta meta jest oddalona jakieś 2-3 godziny od linii startu (to nie jest długa gra). Zanim jednak mgłorożce dołączą do Ciebie - wypada je wyciągnąć z potrzasku lub zadbać o ich zaufanie/pogłaskać.Nie ma tu skomplikowanych mechanik. W zasadzie Twoim największym zmartwieniem jest tutejsze sterowanie, które potrafi wariować z kierunkami przy ciągłym naciskaniu tego samego. Machasz za zwierzakami kijem i prowadzisz ich po kwiatach, żeby mogły się regenerować i biec szybciej (mają boosta dostępnego w ograniczonych ilościach). To cała mechanika i mikrozarządzanie, które zostało jeszcze bardziej uproszczone względem poprzedniej gry studia.
W całość wmieszane zostały zagadki środowiskowe, ale z ręką na sercu myślałem, że będzie ich więcej. Miałem wrażenie, że to one mogą stanowić jakieś wyzwanie i główny trzon gry. Szybko jednak się to rozmywa przed naszymi oczami… niczym wersja na Switcha.To, że Herdling jest specyficzną grą, która wymaga od gracza zauroczenia otoczeniem, to już ustaliliśmy (bez tego nie masz tu czego szukać). Taki stan rzeczy mocno komplikuje jednak sytuację na Switchu, bo przypominam, że gra była portowana z myślą o poprzedniej wersji konsoli Nintendo. Wracają więc wszystkie klasyczne koszmary z zamglonym ekranem, od których miałem nadzieję się odzwyczaić na jakiś czas. Pod koniec żywotności tamtej konsoli nauczyłem się to akceptować, ale już na Switchu 2 wypada karcić. Herdling wygląda źle. Wręcz bardzo źle, bo wszystkie tekstury zlewają się ze sobą, a wszelkie rzeczy lądujące na grzbietach naszych przyjaciół to wielkie kolorowe piksele. Nie dość, że gra jest otwarta na interpretacje i nie obnaża się przed graczem praktycznie wcale, to switchowcy zostali z gratisową zagwozdką, żeby w ogóle rozczytać, co to wszystko ma prezentować…Brakowało mi tu większego nacisku na… cokolwiek. Mogłyby to być zagadki, mogło to być mikrozarządzanie stadem lub jakieś mocniej nakreślone osobowości każdego z podopiecznych. Niech jeden bywa kapryśny, niech drugi się notorycznie gubi, niech tu coś się wydarzy, bo sama podróż, choć urodziwa NIE NA SWITCHU, to wciąż niewiele. W teorii zostaje więc nam muzyka, nieskomplikowany gameplay, ale to trochę za mało do pełnej satysfakcji - nawet jak na bliskie rozsądkowi premierowe 75 zł. To po prostu wesoła gromadka pociesznych stworków, która będzie rezonować z fanami zwierzaków, ale my to byliśmy sprzedani już przy opcji głaskania. Niewiele nam potrzeba, ale jakieś standardy zachowajmy. Upgrade do NSW2 potrzebny na wczoraj!
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie popagenda
Plusy:
Mgłorożce to pocieszne stworki, więc każdy fan zwierząt jakąś frajdę z ich prowadzenia będzie czerpał
Kojąca muzyka i nieskomplikowany (cozy) gameplay…
Minusy:
…choć sterowanie bywa zwodnicze i potrafi utrudniać życie za padem (intuicyjne w stopniu znośnym, a nie przyjemnym)
Na Switchu można zapomnieć o widokach, bo wszystko jest rozmazane i zamglone, jak na końcówkę żywota NSW1 przystało
Za mało treści i gameplayu - ani nie ma przesadnie dużo zagadek, ani jakichkolwiek innych mechanik