Seria Gungrave wywodzi się z czasów PlayStation 2 (rok 2002), gdzie zyskała popularność za sprawą dynamicznej, nieustającej akcji. G.O.R.E. to trzecia odsłona serii, co może przeszkadzać wszystkim mistrzom fabuły. Dostaniemy tu krótkie wprowadzenie, garść wyjaśnień, ale uczulonych przestrzegam. Gra kontynuuje wątek walki z narkotykiem SEED, którego nowe fabryki pojawiły się na wyspie Scumland.
Gungrave G.O.R.E. pojawiło się na komputerach i konsolach w 2022 roku, a wersja Ultimate Enhanced Edition na Nintendo Switch wskoczyła w październiku zeszłego roku. Wszelkie opóźnienia podyktowane są tym, że… na dobrą sprawę mało kto wiedział o jakiejkolwiek premierze. Bardzo cicho było wokół tego rozpoznawalnego tytułu. 11 stycznia bieżącego roku trafił on do Japonii, co wymusiło research i doprowadziło do odkrycia tego zaskakującego faktu.
Nikt nie pytał o fabułę
Nawet jeśli wskakujecie w to wszystko bez znajomości poprzednich części, to w niczym nie powinno przeszkadzać. Oszukiwalibyśmy sami siebie, twierdząc, że historia w Gungrave jest najważniejsza. Ona jest tu raczej tłem, o której poziomie świadczy mało wyszukana nazwa wyspy, na której dzieje się akcja. Umówmy się - przyszliśmy tu robić efektowne multikille, a nie emocjonować opowieścią.
Nie chce jednak być wobec niej bardzo wredny, bo czuć w niej dopracowanie. Jako gracz wchodzący w całość od trzeciej części możesz mieć utrudnione zadanie, ale to nie jest tak, że sami twórcy spychają wszystko na dalszy plan. Dialogi raczej nikogo nie porwą, nad wszystkim ciąży widmo okrutnego kiczu, ale same cutscenki są zrobione z niesamowitą dbałością. Czasami miałem wrażenie, że Gungrave G.O.R.E. się lepiej ogląda, niż w niego gra.
M-M-M-Monster Kill!
Mechanika gry to łupanka absolutna. Sieczka niesamowita, gdzie nawet nie jest od Ciebie wymagane mierzenie do przeciwnika. Ty po prostu lecisz przed siebie, dusząc odpowiedzialne za strzał ZR i robisz okazjonalne uniki. Są specjale, niektórzy wrogowie wymagają od nas konkretnego traktowania, a trumną można odbić lecące rakiety, ale w dużej mierze to okrutny odmóżdżacz. Taktyka jest tu słowem zapomnianym.
Kwestia odmóżdżająca wjechała tu tak pretensjonalnie, że na dobrą sprawę wyciera właśnie buty o dywan w salonie i zbiera się do “dwójki” w okolicach miski dla psa. Na ekranie dzieje się wszystko. Skaczą Ci cyferki, nabijają bonusy, a nasza przyjaciółka na słuchawce do znudzenia powtarza, że przeciwnicy są… wszędzie. Te jej wstawki są tak często wałkowane, że zaczynają irytować.Muzyka nadaje fajnego tempa całości, nakręca do ciągłego siania zniszczenia, ale ma jedną dość przykrą przywarę - potrafi się brutalnie wyłączyć po skończonej walce. Ktoś może nie zwrócić na to uwagi albo działało to u niego lepiej, ale w połowie moich przypadków zakończenie melodii było jak brutalne wyciągnięcie wtyczki z kontaktu. Cisza ino roz. Z czasem mnie to zaczęło bawić.
Na Switchu oczywiście obserwujemy wszystko zza lekkiej mgły, ale nie wygląda odpychająco. Możemy pokusić się o cel-shading, który brzmi dobrze tylko w teorii. Może inne konsole faktycznie nadawały temu wyrazu, ale na Switchu to w głównej mierze czarne kontury postaci. Wiele więcej w ofercie takiej opcji nie widzę. Kwestia gustu, kontury czasami pomagają w orientacji do kogo strzelamy, ale tu wszystko jest tak podkręcone i wielkie (nawet znacznikowi następnego celu daleko do dyskrecji), że nie wiem, ile to komuś pomoże.
SwitchStation 2
Gungrave G.O.R.E. to jak slasher z naciskiem na strzelanie. Czasami wygląda jak jakiś spin-off Devil May Cry. Wpadasz, niszczysz, wychodzisz. Ewentualnie powtarzasz dla lepszej oceny końcowej. Misje najczęściej kończą się po paru/parunastu minutach, a co kilka z nich można liczyć na walkę z bossem. Tu mam małą uwagę. Jak na tak zdrowo poje… pokręcony tytuł, bossowie byli zbyt zwyczajni. Po tym wszystkim, co tu zobaczyłem, moje oczekiwania były naprawde spore, a skończyło się na potworkach, czołgach, helikopterkach, a nawet na zwykłych ludziach (fuj!).Próba wskrzeszenia Gungrave przez Koreańskie Iggymob pozostawia mieszane odczucia. Leży tu sporo frajdy przy odpowiednim nastawieniu, ale cały czas walczy z nią przyświecająca z tyłu głowy myśl - po cholerę Ty w to w ogóle grasz?! Nie wymaga to wszystko od Ciebie zbyt wiele. Idziesz i wybijasz wszystko. Brać na receptę przy pełnej głowie i konieczności wciskania przycisków bez większego celu. Wymagana akceptacja archaizmów, bo to hołd gier akcji tamtych lat.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Iggymob
Plusy:
Cutscenki prezentują bardzo dobry poziom
Sprawdza się jako hołd gier akcji tamtych lat
To pięknie pokręcona i efekciarska jazda bez trzymanki…
Minusy:
…która czasami może odepchnąć swoją odmóżdżającą formą rozgrywki
Muzyka potrafi dziwnie się urwać, a teksty podczas strzelanin są powtarzane do znudzenia