GI-Joe-Wrath-of-Cobra-Key-Art

Właściciel zdjęcia: Maple Powered Games

Recenzja G.I. Joe: Wrath of Cobra na Nintendo Switch

G.I. Joe to seria zabawek firmy Hasbro, która jeszcze w latach 60’ zaczynała wypuszczać pierwsze figurki pod nazwą Action Man. Największą sławę osiągnęła w latach 80 tych, kiedy to stała się mocną marką za sprawą rosnącej popularności swojej nowej linii figurek, komiksów, jak i animacji dla nastoletnich odbiorców. Sam padłem ich ofiarą, mając w swoim domu sporo dobra za dzieciaka. Złoto dla chłopaków z przełomu lat 80 i 90, choć mam wrażenie, że w Polsce nigdy nie rozwinęło się to tak bardzo, jak chociażby w Anglii, w której często pomieszkiwałem.

Dziś już trudniej mówić o G.I. Joe, a próba wskrzeszenia marki za sprawą Hollywoodzkich produkcji nie wypaliła. Pomimo głośnej obsady filmy nie przyjęły się zbyt dobrze i obecnie już tylko fuzja z Transformersami mogłaby rozpalić nieco ten ogień - inna sprawa, że roboty też mają się słabiutko.
5a09195b-52ea-40f7-8c7d-e9a33afa7ea7
Dla mnie to był no-brainer, kiedy dowiedziałem się o beat’em upie na tejże licencji. Jestem jednostką prymitywną, za młodu oczarowywaną przez moc i możliwości automatów arcade, więc takie mordoklepki zawsze będą mi bliskie. Wiem, że to niekoniecznie rozbudowana rozrywka, ale Street of Rage 4 czy Turtles Shredder’s Revenge pokazały, że i dziś ten gatunek może się godnie prezentować.

… … … Twórcy G.I. Joe: Wrath of Cobra niestety nie wyciągnęli wiele wniosków z dwójki poprzedników. Próbowali zaadaptować styl graficzny, nadali postaciom nieco dynamiki w ruchach, ale na tym musielibyśmy zakończyć wyliczankę plusów. Niedoświadczone Maple Powered Games stworzyło grę po linii najmniejszego oporu. Pozbawioną pasji, ducha, robioną na autopilocie.

Mamy rozgrywkę dostępną dla maksymalnie 4 graczy lokalnie, czterech bohaterów do wyboru (2 kolejnych do wykupienia), 12 leveli i kilka trybów do odblokowania, które, nawet jeśli są ciekawe (kończenie wszystkich, łącznie z Tobą, jednym uderzeniem), to nie rozbudzą potrzeby ponownego wejścia w to bagienko.
cfe72bf2-7d43-4938-b670-88028a1874c2
Beat’em up, z racji swej banalnej formy, musi czarować we wszystkich innych miejscach i unikać jak ognia nudy gracza - dlatego też często są to gry krótkie. G.I. Joe zaś rzuca na nas tych samych przeciwników, tych samych mechanicznych mini-bossów i pozwala robić te same ograniczone “kombinacje” na całej szerokości. Masz uderzenie lekkie, mocne, skok, blok i atak specjalny. Nawet typowe dla gatunku łapanie nie ma tu zastosowania, więc usilnie blokujących rywali musisz po prostu ubić, jak wszystkich innych. Istnieje podnoszenie z ziemi delikwenta, ale niewiele wariacji sobą wprowadza.

Fajnie, że bossowie to zestaw mocno czerpiący z posiadanej licencji i pobudzający nostalgię tych pamiętających tamtejsze zabawki, ale pod tym kryje się zwykły gość z kilkoma atakami na krzyż. Często sprawia wrażenie tylko nowej skórki…
4ce83f90-bc68-4d4c-be18-f9ff412b6289
Sama fabuła dość zgrabnie sobie tłumaczy lenistwo deweloperów, stawiając na historię o klonowaniu swoich sił w szeregach złej Cobry. Sens ma? Ma, tylko niewiele nam po tym. Dopiero ostatni boss wprowadzi nieco świeżości, a cała reszta to wtórne przedzieranie się do końca planszy, w nadziei, że szybko napełnimy specjal i zadamy większe obrażenia lub zostaniemy uraczeni bronią palną, która pozwoli sprawniej dobrnąć do mety - tej akurat leży tu całkiem sporo.

Nawet nikt nie był na tyle zawzięty, żeby dać graczom JAKĄKOLWIEK nagrodę za przejście ich gry. Dostaniemy intro, które w dość pokracznym dubbingu (na miarę syntezatora mowy Ivona) zarysuje nam cel misji, ale po pokonaniu ostatniego bossa dostaniesz napisy końcowe i nic poza tym. Gdzieś widziałem na internecie jakiś krótki przerywnik, ale na Switchu mi nikt go nie pokazał. 

Zdarzyć się też może, że gra w ostatniej planszy was przyblokuje i zmusi do restartu. Nikt nie przewidział cofania, co oczywiste w gatunku, ale kreacja tego poziomu zakłada przechodzenie przez mosty. Jeden z wypchanych przeciwnikami ekranów ma małą połać terenu bez wyjścia, w którą przyciągający Cię do siebie wrogowie łatwo mogą wrzucić. Zdarzyło mi się to dwukrotnie, więc ostrzegam następców…
d0e3df6a-ddb9-4734-abc8-1d1fe51ea4c9
Za to na pewno na Switchu zastaniecie spore spadki klatek. Im więcej się dzieje na ekranie, tym większe prawdopodobieństwo czkawki. Tym samym, w im więcej graczy się bawicie, tym pewniejsi możecie być takich rzeczy. Gra została przesunięta ze swoją premierą na konsoli Nintendo, więc albo nic się nie udało zrobić w tym czasie, albo nie chce wiedzieć w jak dramatycznym stanie była wcześniej. Niby da się grać, ukończyć, ale nie sposób przymknąć oka. Strach pomyśleć, jak działa tryb podwajający liczbę przeciwników. Switch wybucha? Wybaczcie, nie odważyłem się sprawdzać.

Nie wiem, jak bardzo mogę uznać za plus faktyczne różnice między postaciami, ale niech będzie, że jako tonący złapiemy się tej brzytwy. Od szybkiego, przez ciężkiego, aż po zbalansowanych. Jednak grania Roadblockiem, jako tym wolnym tankiem, bym zwyczajnie odradzał, bo zabierze wam jeden z wymienionych na starcie plusów - dynamikę poruszania. A i nie wszystkie specjale poszczególnych postaci są tak przydatne, jak piesek mocno eksploatowanego przeze mnie Snake Eyesa. Inna sprawa, że jego miecz pozwalał na małą eksploatację niedoskonałości gry. W poniższej sytuacji boss mnie nie trafiał, a ja jego normalnie - pies załączony na zdjęciu niewiele w tym tańcu zmieniał.
ac1aa3f0-8f19-4d43-b0b6-8d3ba02f5529
Samo wykorzystanie licencji nie wystarczy. A mam dziwne wrażenie, że ktoś po drugiej stronie tego kodu dokładnie tak myślał. Rzucił zepsutym mięsem i stwierdził, że głodny tym też się zadowoli. I jasne, jako niegdyś fan G.I. Joe i wciąż wielki zwolennik beat’em upów, dostałem tu pierwiastek frajdy. Mam jednak świadomość, że to tylko ja (plus ograniczone grono dziadów) i przy analizie oceny musicie wziąć pod uwagę moje różowe okulary. A później odwrócić się na pięcie i zapomnieć, że takie coś w ogóle powstało. Gra wyciągnięta z chipsów, rozciągnięta na 2 godziny klepania klonów po twarzach.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie ICO Partners


Plusy:

Thumb Up

Wykorzystanie licencji - bo intro, jak i wszystkie postacie budzą pozytywne wspomnienia

Thumb Up

Dynamika poruszania się postaci

Thumb Up

Dla chętnych (masochistów?) sporo trybów do odblokowania


Minusy:

Thumb Down

Wtórność rozgrywki z nudnymi bossami, mini-bossami (nimi szczególnie!) i całą resztą tałatajstwa

Thumb Down

Brak choćby elementarnego łapania, które jeszcze bardziej ogranicza nasze waleczne możliwości

Thumb Down

Częste spadki klatek/chwilowe zamrożenia ekranu

Thumb Down

W połowie ostatniej misji możecie być zmuszeni do restartu poziomu, bo nikt nie przewidział przeciągnięcia gracza na pole bez wyjścia

Thumb Down

Brak nagrody pocieszenia za ukończenie gry - napisy końcowe i cześć

4 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz