Exophobia to projekt Jose Castanheiry, ukrywającego się pod nazwą Zarc Attack. Jest to jego pierwsza komercyjna produkcja, która powstawała wiele lat. Łatwo można trafić na materiały z 2020, gdzie jego dziecko jeszcze raczkowało. Dziś już urosło, dojrzało i jest gotowe pokazać się światu. Premiera miała miejsce 23 lipca 2024.
Choć gra wygląda i pachnie jak klasyczny boomer shooter, to prawdę powiedziawszy leży od niego dość daleko. Nie mówię tego tylko ze względu na zdecydowanie wolniejsze tempo strzelania (a dynamika jest z gatunkiem utożsamiana), a model progresji gracza. Poniżej przybliżę, czym jest gra i dla kogo jest przewidziana.
Old School’s Cool?
Exophobia to przede wszystkim powrót do przeszłości. Jeden z mocniejszych i nieidący na żadne ustępstwa. Tytuł jest zaprojektowany dokładnie w taki sposób, jak dawne strzelanki - celownik poruszał się jedynie w poziomej linii, możliwości naszych ruchów były bardzo ograniczone, a o pomocniczych znacznikach, w którym kierunku iść, można zapomnieć.
Fabularnie nie można liczyć na jakikolwiek głębszy wątek. Trafiamy na opanowany przez kosmitów statek, którego piętra będziemy przemierzać, próbując je wypędzić. Historia, jeśli można o takiej mówić, jest raczej zapisywana dla chętnych, w licznych dziennikach ukrywanych na mapie.
Strzelanie z dynamiką nie będzie miało wiele wspólnego. Ograniczony arsenał jest raczej powolny, oczekując od nas metodycznej eliminacji wroga. Chowamy się za rogiem, a na otwartej przestrzeni spamujemy wślizg (jeden z niewielu dostępnych ruchów), który świetnie się sprawdza w unikaniu kul przeciwnika, jak i oszałamianiu delikwenta, jeśli w niego tymi “saniami” wjedziemy. Wprowadza on mnóstwo zamieszania swoją podkręconą szybkością, ale bywa niezbędny w ferworze walki.
Strzelanie z dynamiką nie będzie miało wiele wspólnego. Ograniczony arsenał jest raczej powolny, oczekując od nas metodycznej eliminacji wroga. Chowamy się za rogiem, a na otwartej przestrzeni spamujemy wślizg (jeden z niewielu dostępnych ruchów), który świetnie się sprawdza w unikaniu kul przeciwnika, jak i oszałamianiu delikwenta, jeśli w niego tymi “saniami” wjedziemy. Wprowadza on mnóstwo zamieszania swoją podkręconą szybkością, ale bywa niezbędny w ferworze walki.
Kosmiczna sztampa
Chodzimy, strzelamy, wyraźnie jest retro, to czemu nie boomer shooter? Exophobia przenosi nas na mapę złożoną z kilku pięter, a kolejne korytarze odblokowują się nam po zdobyciu konkretnego upgrade’u. Ta metroidvaniowość jest kluczowym elementem całości, przyćmiewającym samo faszerowanie kulami niemilców.
I to metroidvania równie mocno zakorzeniona w minionym wieku. Nie ma zamiaru wyciągać ręki do gracza, ale z chęcią uprzykrzy mu życie swoją kreacją świata. Statek, jaki jest, każdy widzi. Smutny, pusty i… w większości taki sam. Mamy tu średnio czytelną mapę, a próba orientacji w terenie bez niej jest praktycznie niemożliwa. Kolorystyka kolejnych pięter potrafi się nieznacznie zmienić, ale przez większość czasu przemierzamy bardzo (bardzo!) podobne do siebie pokoje. Wśród nich te same pary drzwi, te same przyciski, te same karty i w wielu przypadkach Ci sami wrogowie. Exophobia i w tej materii została w tamtych czasach, więc sympatia do nich będzie niezbędnikiem przed rozpoczęciem przygody. Zresztą tak samo, jak zamiłowanie do metroidvanii, ciągłego poczucia zagubienia i analizy mapy.
Gra mocno opiera się na samodzielnym szukaniu właściwej ścieżki. Lizaniu ścian w nadziei na jakiś przycisk, czy dźwigni czasowych, oczekujących, że dobiegniemy w nowo otwarte miejsce - czasem nawet nie wiedząc, gdzie mamy biec. I choć nie jest to przygoda nadużywająca naszej gościnności (chętni mogą nawet sprawdzić oba zakończenia), to mam wrażenie, że wtórność jest zwyczajnie nieunikniona. To wszystko będzie fajnym nostalgicznym doświadczeniem, ale na krótką metę. Z czasem zatęsknicie za technologicznym rozwojem gier. Surowość Exophobii może przytłoczyć i finalnie będzie zabawą dla nielicznych. Wierzę, że tacy się znajdą, wiem, że na pewno docenią bardzo dobrą muzykę (mocno budującą klimat i podkręcającą rzeź kosmitów, kiedy jest taka potrzeba), a te piksele też mogą znaleźć swoich amatorów. Trzeba tylko podchodzić do tego z dobrym nastawieniem. Myśląc - o, kolejny boomer shooter, lubię - raczej zachować dystans, bo na tym polu nie ma zbyt wiele w ofercie. Ten gatunek dość gładko odnalazł się w dzisiejszych czasach, a swoją dynamiką nadrabia wszelkie archaizmy. Metroidvanie mają najwyraźniej cięższe życie. Nawet jeśli ubiorą szaty klasycznego shootera.
Dziękujemy firmie PM Studios za dostarczenie gry do recenzji.