Everybody 1 2 switch

Właściciel zdjęcia: Nintendo

Recenzja Everybody 1-2 Switch na Nintendo Switch

Kiedy zaczynałem swoją przygodę ze Switchem, to w powietrzu dało się wyczuć niechęć do produktu 1-2-Switch. Gry imprezowej/towarzyskiej, chwalącej się możliwościami joy-conów. Do znudzenia wszyscy powtarzali, że Nintendo nie powinno sprzedawać tego osobno i oferować darmową kopię do każdej konsoli. 

Krzyki już dawno ucichły, o produkcie wszyscy zapomnieli, a Nintendo wróciło z kontynuacją. Everybody 1-2-Switch zawitało na konsole 30 czerwca 2023 roku, poprzedzając to zwiastunami rzuconymi do sieci bez Directowej otoczki - ot tak, kto zobaczy, ten zobaczy. Znikoma “kampania” promocyjna dała do myślenia wszystkim, a złośliwi już postawili krzyżyk, zanim spróbowali. 


Koń by się uśmiał


W grze znajdziemy dwa główne tryby prowadzenia rozgrywki, w których dzielimy się na dwie drużyny - niekoniecznie o równej ilości członków, by nieparzyste ekipy nie musiały czuć się wykluczone. Różnica między nimi to kontroler i liczba uczestników. Uzbrojeni w joy-cony możemy się bawić w 8 osób, a sterowanie telefonem zakłada zabawę nawet do 100 (powodzenia z tą imprezą!).
kroliki
Bez instalowania żadnych aplikacji, gotowi do gry po zeskanowaniu kodu QR. To miły gest Nintendo, który może otwiera ich na nieco bogatszą quizową przyszłość, w której zorganizowanie posiadówki z teleturniejem w tle nie będzie wymagało kradzieży joy-conów ze sklepu (dało się to odczuć przy recenzowanym tutaj Brain Show). Smartfona dziś ma praktycznie każdy, więc pozostaje żal, że pojawiło się to tak późno na Switchowej osi czasu.

Do zabawy wprowadzi nas koń Horacy, który pewnie zdążył rzucić się w oczy nawet tym niechętnie patrzącym na 1-2-Switch. Chciałbym napisać, że niesie on ze sobą jakieś niezliczone pokłady energii i (nawet) cringe’owego humoru, ale jego wyjątkowość kończy się na wyglądzie. Po kilku sesjach rozegranych całkiem niedawno nawet nie pamiętam, co on do mnie gadał - tak charyzmatyczny to typ.

Nam pozostaje wybór długości rozgrywki. Mamy trzy możliwe warianty, które różnią się ilością punktów do zdobycia przez nasz (choćby jednoosobowy) zespół. Zdobywając określoną ich liczbę, kończymy zabawę. Każda kolejna gra/konkurencja losowana jest (w dość przewidywalny sposób) przez ekipę w danym momencie przegrywającą.


Joy-con na wiele sposobów


Nawet sam nie wiem, do którego obozu się teraz zaliczam. Czy Everybody 1-2-Switch dała mi trochę frajdy? Tak. Tyle że była ona bardzo krótkotrwała, ulotna i ze znikomą chęcią na powrót. Ten ostatni podyktowany był recenzenckim obowiązkiem wymieszanym z minimalną ciekawością poznania nowych konkurencji. To ostatnie zresztą bywa czasami utrudnione, gdy nowa gra wskakująca do naszej ruletki, to nic innego, jak nieco trudniejsza wersja niedawno rozegranej. Dochodziło do sytuacji, że podczas jednej partii dwukrotnie pompowałem balony, co trudno uznać za dobrą zabawę.

Sama ilość konkurencji nie jest powalająca. Nintendo przygotowało dla nas ich 17, a kilka partii rozegranych z rzędu spokojnie nam wystarczy, by się nimi znudzić - nikt nie wiedział, że w tytule gry jest odliczanie przez ile partii będzie ona świeża. Niektóre są lepsze, inne wyraźnie gorsze, ale nawet przy tych drugich można się pośmiać, kiedy wokół konsoli zbiorą się odpowiedni ludzie. Takie wywoływanie UFO przez rytmiczne poruszanie rękoma jest kretyńskie, ale w pewnym momencie zaczynasz się śmiać ze swojej niedoli.
balony
Wspomniane pompowanie balonów jest ok, bo obserwujesz poczynania konkurencji, które mogą Cię pchnąć do fałszywego ruchu i przebicia swojego. Czuć w tym przemyślany element zabawy. Jedną z fajniejszych jest konkurencja kulinarna, w której musisz wykonać prostą czynność po określonym czasie, ale licznik się wygasza. W głowie zaczyna się liczenie i świadomość konkurencji stojącej obok. Zrobić to chwilę po nich, żeby być ciut bliżej wymaganego czasu? A co jeśli oni też przeholowali? Liczą się setne sekundy.

Raz będziesz zmuszony stać bez ruchu, innym razem szukać wibrującego joy-cona ukrytego w pokoju przez przeciwników. Na wiele sposobów użyli tego sprzętu, co się chwali. W takiej puli rzucenie nam Quizu z prawdą i fałszem to mocno chybiony i niepożądany pomysł. I tam możesz dopuścić się głupiego błędu przy presji czasu, ale wyraźnie czuć, że jest on z innej bajki.
kosmici
Co gorsza, niezbędna przy nim jest znajomość angielskiego, a młodsi odbiorcy pewnie mieliby najwięcej frajdy z obcowania z tą grą. Rozumiem, że tworząc grę nie myśleli o polskich dzieciakach - nie chcę wywoływać bólu związanego z notorycznym brakiem polonizacji - ale tu dolewa to oliwy. 


Szaleństwo krótkotrwałe


Zbierzesz ludzi chętnych do gry i pewnie sporo uśmiechów na ustach zobaczysz. Za pierwszym razem na pewno, za drugim trochę mniej, a za trzecim powiedzą, żebyś już dał sobie spokój i znalazł innych przyjaciół. Najpewniej dojdzie do interwencji, w której będą się martwić z Twojego bycia Switchowcem i z podejrzanego zamiłowania do koni.

Z drugiej strony taki jest los tego gatunku. Jeśli nie jest quizem z fajną otoczką i ogromem pytań, to bardzo szybko zaczyna łapać zadyszkę. Wtórność daje się we znaki, Ty zapominasz o produkcie i jego drugie życie nadchodzi, dopiero gdy wszyscy bliscy zapomną z czym to się jadło. W międzyczasie zbiera kurz - nie dlatego jakie jest, a czym jest.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Conquest Entertainment


Plusy:

Thumb Up

Wykorzystanie telefonów jako kontrolerów (spóźnione, ale mile widziane)

Thumb Up

Sporo konkurencji jest ok i spełniają swoje imprezowe zadanie…


Minusy:

Thumb Down

… by po chwili szybko się znudzić i niemiło zaskoczyć ponownym wtargnięciem w tej samej partii

Thumb Down

Quiz jest zbędny i stanowi spore ograniczenie dla ludzi nieanglojęzycznych

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz