Recenzja Eldrador Creatures Shadowfall na Nintendo Switch
W Niemczech powstają figurki Eldrador Creatures od firmy Schleich. Prezentują one jakieś przerośnięte zwierzęta z mocą żywiołu - lodowe szczury, mrozowe mamuty, hieny z lawy itp. W świecie tym funkcjonują bowiem cztery dyktowane żywiołami krainy, które rzekomo mają walczyć o jakąś superbroń - przynajmniej na to wskazuje opis zabawek.
Eldrador Creatures Shadowfall to taktyczna gra z turowym systemem walki, gdzie przy pomocy bohaterów widowiska odeprzeć musimy mroczne moce. Do tego celu niezbędna będzie wędrówka do każdej z czterech krain, co pozwoli zebrać niezbędne fragmenty kryształu i urosnąć w siłę na tyle, żeby zwalczyć złego smoka.Jest to więc banalny punkt wyjściowy do… banalnej gry. Nie chcę odnosić się w ten sposób do jej poziomu trudności, a samej konstrukcji. Zaczynasz z kilkoma jednostkami lawy i chwilę po prologu/tutorialu, gdzie doświadczysz ataku antagonistów, trafiasz na mapę, która pozwoli Ci skierować kroki w dowolnym kierunku. Oczywiście ta dowolność będzie pozorna, bo na szlaku tychże krain czekać będą przeszkody nie do ominięcia na Twoim levelu.
Twoja armia będzie systematycznie rosnąć, poszerzając się o jednostki, które wybiłeś już wielokrotnie, walcząc na ich terenie. Po serii pojedynków z lodowymi szczurami gdzieś tam będzie uwięziony jeden, który po ratunku do Ciebie dołączy. Tak kolekcjonujesz swoich przyszłych żołnierzy, levelując każdego z nich indywidualnie. Potrzebny będzie jego udział w bitwie, żeby coś zyskał, a ławka rezerwowych musi czekać na lepsze czasy. To sprawia, że niemożliwym jest zadbać o każdego, a Ci słabsi, odrzuceni na moment, prawdopodobnie już nigdy nie wejdą na arenę, bo zwyczajnie nie będą się nadawać.Areny to dość ciasne przestrzenie z okazjonalnymi przeszkadzajkami, które możemy wykorzystać na swoją korzyść. Każdy pionek ma swoje punkty ruchu, które może zakończyć atakiem. Jeśli przepchniesz przeciwnika w kogoś innego lub na wspomnianą przeszkodę, to straci on więcej HP - klasyka! Zabijesz wszystkich - wygrywasz.
Na arenie znajdziesz również punkty many, które prawdę powiedziawszy, stanowią podstawową zagwozdkę taktyczną. Jednostki potencjalne słabsze, ale z większym zakresem ruchu nabierają sensu, bo mogą łatwiej zebrać wspomniane orby, z których skorzystać może każdy z drużyny - nie tylko ten, co go zebrał. Nad tym trzeba będzie się pochylić, gdy level przeciwnika przeważa lub jesteś z nim na styk. W przeciwnym wypadku, gdy masz większą moc, to nawet tym nie będziesz zaprzątał sobie głowy - ot zgnoisz rywali i tyle. Bierze się tak za sprawą bardzo wąskiego pola manewru. Dostępna ilość ataków/możliwości jest śmiesznie mała. Albo uderzysz normalnym, albo mocniejszym, wykorzystując manę. Tyle!
I to zawsze będzie kulą u nogi Eldradora. Jego mobilkową przywarą, z której się nie wyleczy. Na każdym polu wygląda to, jak twór ze sklepu Google’a, czy innego Apple’a. Kafelki są duże, jednostki też zajmują swoje na ekranie, a przycisk ataku u dołu ekranu zdradza nam nastawienie gry. Zresztą samo levelowanie każdej jednostki, to potencjał, żeby zaszyć pod tym jakąś mikrotransakcję. Gameplay to seria ponad 100 pojedynków, które wybierasz z poziomu mapy, gdzie szybkość poruszania się postacią powinna być zdecydowanie żwawsza - rozumiem, że chodzę wielkim stworem, ale czasami trzeba się gdzieś wrócić i przyjemność z chodzenia szybko się ulatnia. Na niej zbierasz monety pozwalające modyfikować swoje boosty na bardzo uproszczonym schemacie złożonym z czterech możliwości. Wpłacając odpowiednią ilość “złota”, będzie to niosło korzyści. Co ciekawe, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rotować tym zasobem do woli.
Brak tego uwiązania do naszych decyzji akurat przyjąłem z uśmiechem i niejako podkreśla on przystępność produkcji. Ona ma być dla wszystkich. Tak oferując cztery poziomy trudności, jak i przedstawiając swój świat w bardzo krzywym zwierciadle. Potwory są skore do żartów, a i wszystko zostało uzbrojone w voice acting. W momencie, gdy myślałeś, że to mała i prosta gierka stworzona na szybkości/na odwal się, musi to być miłym zaskoczeniem.Mimo tej prostoty daleko mi do wylewania pomyj na Eldrador Creatures Shadowfall. Trzeba być świadomym tych uproszczeń, nie oczekiwać wielkich taktycznych rozkmin, a odbiór dopasować do faktycznego targetu - młodszych graczy. To oni najpewniej są najmocniej zajawieni figurkami, więc i dla nich zostało to wszystko skrojone. Nie zasypuje statystykami, nie komplikuje niczego, a podstępnie skłania do zbierania coraz większej armii/kolekcjonowania. Widać, że to przemyślany zabieg.
Ze swojej strony podkreślę, że pewna doza wtórności będzie nieunikniona. Tak za sprawą tematycznych krain, które szybko łapią zadyszkę i nie mają możliwości zaskoczyć w tej ciasnej formie, jak i samej walki, gdzie jednak przydałoby się więcej mechanik. Ewentualne przywiązanie do danego potwora tę wtórność jeszcze pogłębi. A wewnątrz czeka na nas jedynie omawiany tryb kampanii.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Wild River Games
Plusy:
Mechanika rozgrywki podkreśla kolekcjonowanie, co dobrze się zgrywa z figurkową/zabawkową licencją
Humorystyczne podejście i pełny angielski voice-acting
Prostota - która biorąc pod uwagę target jest zasadna…
Minusy:
…ale u innych będzie gwarancją wtórności na polu walki - ciasne przestrzenie, mało opcji ataku