Zaczęło się od tego, że Marley umarł. Przyszły duchy, pokazały co nieco, a uparty Scrooge się zmienił. Każdy chyba zna Opowieść Wigilijną Charlesa Dickensa - jeśli nie, potraktujcie pierwsze dwa zdania, jak streszczenie streszczenia :) Przełożona była na wszystkie formy wyrazu popkultury - animacje, filmy, komiks zakładam też się znajdzie. Od 3 listopada 2023 dostaniemy nową wersję przygód poczciwego Scrooge’a.
Kolejny wyzysk na horyzoncie
Ebenezer and the Invisible World to metroidvania 2D z wyjątkowo przykuwającą uwagę ręcznie rysowaną grafiką. Gra nie każe nam przedzierać się przez prezentacje wszystkich zjaw, wierząc w naszą znajomość pierwowzoru i oferując swoistą kontynuację przygód nowo narodzonego bohatera. Fabuła, choć przedstawiona nam w dość skromny sposób, jest całkiem sympatycznym akcentem, którym łatwo się nakręcić do przygody. Poznamy w niej innego z wielkich bogackich wiktoriańskiego Londynu, Caspara Malthusa. Odziedziczył on wielki majątek po ojcu. Choć pracownicy korporacji liczyli na poprawę warunków po śmierci dość wymagającego szefostwa, prawda okazała się jeszcze gorsza. Pochłonięty żałobą chłopak ewidentnie sobie nie radził, a duchy postanowiły go naprostować, tak jak zrobiły to z Ebenezerem. Pech chciał, że choć wizja jednego z nich prezentowała samotność na stare lata, to obiecywała też sobą odnalezienie artefaktu szukanego przez rodzinę od dekad. Na domiar złego trzy duchy nie są jedynymi, a na horyzoncie pojawia się jeszcze jedna, o wiele mroczniejsza zjawa. Caspar nie ma zamiaru przystawać na “groźby” klasycznego trio i zamierza kontynuować swoją nieuchronną dominację. Może Ebenezerowi się uda zmienić jego zdanie?
Metroidvaniowa przeciętność
Tak trafiamy do świata opanowanego przez duchy i inne stwory, a większość ścieżek jest sprytnie przed nami zablokowana w oczekiwaniu na odpowiedni skill. Skłamałbym pisząc, że ta gra miesza jakoś szczególnie w znanej formule. Jest to bardzo klasyczny reprezentant gatunku, w którym szybko uczymy się pierwszej zdolności i z jej pomocą ruszamy na poszukiwania kolejnych.
Mamy tu przedmioty/artefakty ułatwiające Ebenezerowi życie, ale to nasza orientacja w terenie będzie najlepszym przyjacielem. Przyda się, bo gra niekoniecznie ułatwia nam pierwsze kroki w Londynie. Mapa to zbiór sektorów do zwiedzenia i potencjalnych niesprawdzonych przejść, a wskazówki w mieście są niezbyt hojnie rozstawione. Okazjonalnie trafimy na wymowne strzałeczki niczym w Ori, ale niekoniecznie będą one mówiły o miejscu, którego aktualnie szukamy. Już pierwsza główna lokacja może nie być tak oczywista. Niby nic dla fanów gatunku przyzwyczajonych do błądzenia, ale doceniłbym nieco klarowniejszą sytuacją - szczególnie na starcie, od którego przy natłoku gier zależy najwięcej. Metroidvanie muszą cechować się przyjemnym sterowaniem. Płynnością ruchu, która będzie sama w sobie uzależniająca i nie pozwoli nam psioczyć na to, że kręcimy się w kółko szukając właściwej drogi. Hollow Knight czy Ori to świetnie obrazują. Ebenezer jest niestety przeciętny w tej materii, a często sztucznie zawyżony poziom trudności sprawia, że będziemy powtarzać sekwencje platformowe, za którymi nie tęsknimy. Inna sprawa, że gra potrafi uraczyć nas czarnym ekranem, który zmusi do wczytania i kolejnej tułaczki. Eksploracja na poziomie meh.
Zresztą do pierwszego skilla będącego wariacją podwójnego skoku też mógłbym się przyczepić. Odbijanie się od baloników w konkretnych, wyznaczonych przez grę miejscach, to średnio emocjonująca rzecz. Jak są pod nami jakieś kolce czy inna zaraza, a takimi rzeczami twórcy wręcz spamują, to przy tej pokraczności kontakt z nimi mamy gwarantowany. Do walki posłuży nam laska starego Scrooge’a oraz skłonne do pomocy duchy. Te drugie należy traktować jako specjalne umiejętności bitewne, które są dla nas dostępne zawsze, jeśli nasza mana na to pozwoli. Jedne ciekawsze, inne mniej, a początkowa to nawet wcale - jakiś heroiczny uppercut, który ma marną celność.
Gameplayowe fikołki
To, co mnie zemdliło i frustrowało, to tutejsza rolka/dodge. Nie sądziłem, że w 2023 roku, kiedy występuje ona w absolutnie każdej grze i została przedstawiona na wszystkie możliwe sposoby, doczekam się takiego zgrzytu. Otóż Ebenezer odskakuje tylko do tyłu, tj. za siebie… I choć na papierze nie brzmi to jak zbrodnia, a nawet można się w niej doszukiwać logiki, tak praktyka bywa bardzo uciążliwa. W ferworze walki, kiedy rolka bywa naszą jedyną formą ucieczki przed ciosem, dobrze by było mieć możliwość poruszania. Przykład profesora Nikodema - Przeciwnik idzie na Ciebie i jest już nosiu do nosia przed zadaniem ciosu, który zazwyczaj banalnie unikasz wspomnianą rolką. Ty chcesz się odsunąć - bo idzie - więc jednocześnie odwracasz postać plecami. Wciskasz rolkę - bo atak - i cyk wpadasz na typa, bo… czemu nie? Zdarzyło mi się to wielokrotnie. Wiem, że zaraz znajdzie się specjalista od wszelkich fatality, który powie, żebym odszedł i szybko się odwrócił, to nie będzie problemu, ale ameryki tym nie odkryje, a i nie zmieni tego jak jest to nieintuicyjne. Przeszedłem większość tytułów From Software, akceptuje trudność i wyzwanie, ale nie tą głupią i wychodzącą z koślawych mechanik. Trudno mi było czerpać radość z walki. Samo machanie bronią jest dość standardowe, więc nijak nie było w stanie wynagrodzić.
Londyn niezmiennie ładny
Nagrody można szukać w widoczkach. Nie jest to może najefektowniejsza grafika jaką świat (nawet Switcha) widział, ale trudno nie docenić. Ten rysowany Londyn wygląda naprawdę ładnie, a i zima się zbliża, więc na konsoli można podkręcić klimat. Kluczowe postaci trzymają przyzwoity poziom graficzny, mniejsi wrogowie, jak latające/szczekające głowy już niestety mniej, ale w ogólnym rozrachunku to solidny punkt całości. Człowiek zrobił screena i miło było go obejrzeć - umówmy się, nie jest to gwarancja na Switchu.
Żeby jednak nie było kolorowo, to i tam doszło do detalu łatwego do poprawy. Czcionka użyta przy luźnych dialogach wypowiadanych przez mieszkańców jest średnio widoczna grając w handheldzie. Stylowa, super, ale czytać się nie da. Screen zresztą to ładnie obrazuje.
Scrooge czai się na Twój portfel
Zamiast imitować późnego Ebenezera, twórcom raczej bliżej do jego startowej formy nielubiącej ludzi. Ten niewidzialny świat ma sporo problemów, a sam pomysł i niektóre akcenty (jak niewspomniany wcześniej design bossów) ratują go tylko przed totalną katastrofą. Przy natłoku metroidvanii naprawdę nie jest trudno o coś ciekawszego do ogrania. Może nie będzie tak magiczne jak ten Londyn, ale przynajmniej frustracja ograniczy się do błądzenia, a nie rozprzestrzeni się na inne elementy gameplayu.
Dziękujemy firmie Stride PR za dostarczenie gry do recenzji.