Cursed to Golf

Właściciel zdjęcia: Chuhai Labs

Recenzja Cursed to Golf na Nintendo Switch

Jestem uzależniony. Czasami narzekam na to, że co chwila recenzuje jakiegoś rogalika, a gdy nagle mam od nich zbyt długą przerwę, to ruszam na wykopaliska. Nie odgrzałem kotleta sprzed wielu lat, ale wciąż rok wydania inny niż obecny.

Jeśli kogoś razi po oczach - wybaczcie. Ta gra taktycznie mnie ominęła w zeszłym roku, choć starałem się ją zrecenzować. W pamięci rozgościła się na tyle, że wróciłem sprawdzić te opętane pola golfowe. Cursed to Golf trafiło na Switcha w sierpniu 2022 roku, a jak będziecie bardzo szybcy i zdeterminowani, to wyrobicie się dorwać ją na promce za 48 zł.


Szkot i klątwa


Wcielamy się w rolę mistrza golfowego, który właśnie jest bliski kolejnego triumfu. Komentatorzy podkręcają atmosferę, na trybunach pełen zachwyt, nagle piorun strzelił i gościa nie ma - You Died, jakby nam powiedziało Dark Souls. Giniemy, ale to oznacza dopiero początek naszej przygody. Po drugiej stronie trafiamy na byłego championa, ubranego w kilt i tytułującego się jakże oryginalnie Szkotem.
szkot
To on uczy nas nowych standardów i tego, jak można uciec z czyśćca. W teorii prosta sprawa - w określonych ruchach pokonaj 18 dołków. Arogancja naszego protagonisty nie jest jednak wskazana. Dołki będą zmieniać swoją formę i wcale nie są klasycznymi placami dla tego sportu. Pierwsza próba szybko prostuje zapędy, a po każdej nieudanej wracamy na początek drogi, kontynuując walkę ze swoją klątwą.


Niekoniecznie PGA Tour


Jeśli przyszłoby mi grać tylko w golfa, a pokonanie dołków było zależne od mojej celności, to szczerze bym taką grę zaakceptował. Lubię okazjonalnie poodbijać z Mario, czy rozluźnić się przy innych casualowych tytułach - od licencjonowanych symulacji raczej stronie. Wtedy jednak trudno byłoby to wpisać w styl opowieści, a i próżno by było mówić o jakimś rogaliku. Zmiennych jest tu sporo, a olanie ich niczym golfowy purysta sprawi, że pokonanie klątwy będzie niemożliwe.

Dołek zaczynamy z 5 ruchami na koncie. Te jednak rzadko kiedy starczają do pokonania całej trasy. Po drodze napotkamy statuetki, które zwiększą nasz zakres. Złota daje +4 uderzenia, a srebrna +2. Często są one rozmieszczane we wrednych zakamarkach i miejscach kompletnie nie po naszej drodze.
piach
Wszystko, żeby dodać nam zagwozdkę, czy bardziej opłaca się odbijać w kierunku chorągiewki, czy jednak zboczyć z trasy. Kiedy nasz licznik pokaże 0 - gra kończy się i wracamy do początku. Cała reszta trasy przypomina wszystkie drabinki z rogali. Kolejne plansze przemieniają się z przystankami na sklep czy darmową kartę specjalną.

Karty to kluczowy element zabawy. Pewnie też ten, który mnie niekoniecznie aż tak fascynuje. Są one niezbędne, a przyjmują różnorakie formy. Od uderzenia treningowego, które oczywiście nie zabiera nam ruchu, po wybuch niwelujący wszystkie dynamitowe przeszkody na naszej trasie - najczęściej oznaczają krótszy wariant, ale bez karty wymagają od nas trafienia w nie piłką, żeby wybuchły.

Jest ich łącznie kilkanaście rodzajów. Bez nich mielibyśmy po prostu Golfa. Możliwe, że trudnego, bo przeszkody byłyby wszędzie, ale sprawiedliwego i oczekującego od nas doskonalenia swoich umiejętności. Dodanie kart sprawia, że w naszej głowie ich należyte użycie zbyt mocno wychodzi przed szereg.


Do dołka


Dopiszcie do tego trzy kije, szerokie (arcade’owe) możliwości podkręcania strzałów, a mniej więcej będziecie mieli obraz całości. Interesującej w tym gatunku, ale niekoniecznie podstępnie rozkochującej mnie w sobie i nakazującej do kolejnych prób. Całość potrafi trwać zbyt długo. Oczywiście możemy save’ować w trakcie, ale z tyłu głowy trudniej będzie o kolejne podejścia.

Trasy rozciągają się coraz mocniej, a nam zwyczajnie coraz mniej się chce. To oczywiście kwestia gustu/zawzięcia, ale trudno mi było o inne wrażenia. Niezmiennie chciałbym pograć w golfa, tak po prostu. Nie jestem też przekonany do kamery. Możemy nią swobodnie poruszać poza strzałem, ale gdy przyjdzie nam mierzyć, to jest ona bardzo blisko naszego bohatera. Rozumiem, że to element utrudniający udane strzały, ale nie o taki poziom trudności nic nie robiłem.
pole
Zawsze ceniłem wymagania, ale te bardziej naturalne, fair, oczekujące ode mnie konkretnego zachowania, a nie te podyktowane zwykłą złośliwością - jakby wąsem kręcili, tak to ustawiając. Bo to nie jest tak, że przymierzenie staje się teraz niemożliwe (da się przyzwyczaić), a po prostu zbędnie frustrujące. Druga strona może powiedzieć, że z szerszą kamerą byłoby za łatwo i… mieliby rację, ale wystarczyło ograniczyć nam linię strzału, żebyśmy musieli ją sobie wyobrazić i przekalkulować, a nie mieć gotowca jak tutaj.

Trochę ponarzekałem, co może niekoniecznie odzwierciedlać moją ocenę. Oryginalności im nie odmówię, fajnego stylu artystycznego i grafiki też, a i fabuła, choć prosta, ma swój urok i fajne dialogi. Mechanicznie, poza wspomnianą kamerą, która jest moim widzimisię, też trudno się przyczepić do twórców z Chuhai Labs. Cursed to Golf to przyjemna ciekawostka, gdzie po prostu z każdym runem słabnie Twój zapał. Może być fajną odskocznią od rogalowego strzelania i rzucania kartami, ale nie będzie bardziej wciągającą od najlepszych w tym fachu.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Chuhai Labs


Plusy:

Thumb Up

Oryginalne podejście do rogalowych standardów

Thumb Up

Przyjemny styl artystyczny

Thumb Up

Historyjka i dialogi się bronią

Thumb Up

Sam Golf w tym wszystkim też bywa uroczy


Minusy:

Thumb Down

Runy trwają stanowczo za długo

Thumb Down

Zbyt duży nacisk na karty specjalne

Thumb Down

Kamera mogłaby być przyjemniejsza

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz