clock tower announce art horizontal 900

Właściciel zdjęcia: WayForward

Recenzja Clock Tower: Rewind na Nintendo Switch

Zanim powstał Resident Evil, zanim ludzie przedzierali się przez mgłę w Silent Hillu, zanim słyszeli o Alone… no dobra, Alone in the Dark już było, ale chciałem podkreślić, że Clock Tower wyznaczał kiedyś standardy w raczkującym gatunku survival horrorów. Oryginalna odsłona zadebiutowała wyłącznie na rynku Japońskim w roku 1995 (na Super Famicoma). Co ciekawe tam też pozostała do teraz, bo zachodni odbiorcy oficjalnie mogą odświeżyć sobie tę historię dopiero od 29 października 2024 roku. 

Za grę odpowiada studio Human Entertainment, którzy odpowiedzialni byli również za dwie kontynuacje - Clock Tower i Clock Tower II: The Struggle Within. Zamieszanie w numeracji było kiedyś typowe dla produktów z kraju kwitnącej wiśni, co doskonale znają fani Final Fantasy. Niektóre tytuły dopiero z którąś odsłoną debiutowały na zachodzie i dla pewności (nieodstraszanie potencjalnego klienta, że zaczyna od połowy) wracały na linię startu z liczeniem.
6b1e0214-e762-44d7-b4b9-f75a990eae8f
Samo Clock Tower zabierze nas do wielkiej posiadłości w Norwegii, gdzie adoptowana została grupa sierot. Jedną z nich jest protagonistka Jennifer, która odłączając się od grupy, słyszy niepokojące dźwięki za ścianą. Próba powrotu do pozostałych jest daremna, bo ślad po nich zaginął. Naszym celem będzie odnalezienie ich i potencjalny ratunek, będąc cały czas prześladowanym przez Scissormana - w grze dostępne jest kilka zakończeń, choć różnice między niektórymi są bardzo marginalne.

Dla Human Entertainment był to eksperymentalny projekt. Niski budżet, raczkujące studio i wielka inspiracja włoskim horrorem Phenomena z 1980 roku. W roli głównej występowała tam młodziutka Jennifer Connelly, od której bohaterka Clock Tower przejęła imię i wizerunek. Gra zebrała mieszane noty, choć z biegiem lat oddano jej honor za przecieranie pewnych szlaków.

Najbardziej oberwało się im za archaiczne sterowanie. Wyobraźcie więc sobie, że to archaiczne sterowanie z 1995 roku, jest teraz odtworzone w 2024… … Serio, tu nie zmieniło się nic, a jeśli powiem, że za ruch postaci odpowiada L i R (nie Lewo i Prawo na D-padzie/Analogu, a L i R… te górne!), to będziecie mieli pewien obraz tutejszej “wygody”.
cc2937c6-1520-4b50-8267-7f9aaee5df06
To sterowanie będzie waszą największą przeszkodą w próbie poznania klasyki. Jest nieintuicyjne na każdym polu. Analogi zostały wykorzystane do wskazywania punktów interaktywnych i czułość ich jest bardzo wrażliwa. Czasami większym problemem będzie wskazanie mało widocznego przedmiotu, niżeli ucieczka przed małym dziadem z wielkimi nożycami.

Inna sprawa, że wciśnięcie L i R wybiera kierunek, w który Jennifer będzie biec bez opamiętania. Zatrzyma się dopiero na ścianie lub kiedy rozkażemy jej to przyciskiem. Jest to wszystko ogłupiające i bardzo nieprzystosowane do dzisiejszych standardów. Będzie was gryzło i zaciskanie zębów uważam za nieuniknione.
5d97be45-63e6-4f9d-89fd-9b9db70ed7fe
W kwestii bycia survival horrorem to też bym się nie rozpędzał. Przyzwyczajeni do gatunku wiążą go pewnie z ograniczonymi zasobami czy walką, ale ma on jeszcze element zagadek. Ten drugi jest zdecydowanie wybijający się w Clock Tower. W zasadzie jest to bardziej point & click, niżeli survival horror jakie teraz znamy. Nacisk jest tu zdecydowanie na łamigłówki i zbieranie przedmiotów w chwilach ciągłej grozy ze strony nożycochłopa (będącego pewnie ojcem chrzestnym Nemesisów tego świata). Walki nie ma, bo i Jennifer nie jest do niej przystosowana. To przerażona sierota, która w chwili kryzysu będzie się szarpać, a przy dużym stresie padać na kolana, żeby odsapnąć. To przydatne, bo i większość gry będziesz uciekał. Z jednej strony poczucie zaszczucia, z drugiej dość wtórne bieganie. Gra na pewno nie rozpieści was pod kątem wskazówek, więc nastawcie się na bardzo old-schoolowe doświadczenie. I śmierć. Dużo śmierci.
1f69675e-69cf-457d-a9a7-c6da8ca4eda3
Znajdź drogę, zbierz przedmioty, ucieknij, odsapnij i tak do mety, która (z racji wieku) przyjdzie stosunkowo szybko. Rewind przynosi nam możliwości cofania czasu (krótkie poprawianie swoich błędów, żeby było ciut przyjemniej) i udogodnienia z nieco nowszej wersji o podtytule The First Fear (port na PlayStation). Finalnie zostaniecie jednak z bardzo archaiczną przygodą i dość miałką fabułą. Clock Tower Rewind to po prostu ciekawostka. Najwierniejsi fani mogą zerknąć i zobaczyć, jak to wyglądało kiedyś, a wszyscy inni raczej powinni omijać szerokim łukiem. Na plus bardzo fajne intro (stworzone na poczet Rewind). Marna pociecha, ale przynajmniej na tym polu ktoś chciał zrobić… coś. Przy odświeżaniu klasyków liczę raczej na oddanie wiernej rozgrywki w nieco przystępniejszej formie. Tu po prostu rzucili mięsem z 95’.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie WayForward


Plusy:

Thumb Up

Nowe intro

Thumb Up

Poczucie zaszczucia/atmosfera

Thumb Up

Możliwość zagrania w klasykę gatunku, która do tej pory była dostępna wyłącznie w Japonii (osobiście bardzo to doceniam)…


Minusy:

Thumb Down

…ale to port po linii najmniejszego oporu (bez udogodnień i poprawek)

Thumb Down

Archaizmy sterowania odrzucą większość

Thumb Down

Nacisk na łamigłówki, którym tak samo daleko do ciekawych, co sterowaniu do wygodnego

5.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz