Clive wrench

Właściciel zdjęcia: Dinosaur Bytes Studio

Recenzja Clive ‘N’ Wrench na Nintendo Switch

Clive ‘N’ Wrench to platformówka utrzymana w luźnej, trochę bajkowej oprawie. Przywodzi ona na myśl klasyczne tytuły z lat 90.

Gra od Dinosaur Bytes Studio, miała swoją premierę na Nintendo Switch 24 lutego 2023 roku.


Fabuła


Wielki proradziecki królik z robotyczną ręką, przychodzi do Doktora Daucusa i daje mu tajemnicze plany. Okazuje się, że profesor Nancy, zbudowała z lodówki maszynę do podróży w czasie, a nikczemny, czary charakter ukradł plany tego urządzenia.

Przenosimy się do radosnego, zajęczego domu, gdzie nasi bohaterowie widzą z okna jakiś dziwny wybuch. Wyczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo, profesor Nancy wyjaśnia pośpiesznie naszym bohaterom kwestie podróży w czasie i zleca odzyskanie planów maszyny. Potem, nasza magiczna lodówka wciąga bohaterów do wiru czasoprzestrzennego.
SCREEN - 01

Mechanika gry


Gra rozpoczyna się w innej czasoprzestrzeni, na okrągłej planszy gdzie mamy wybór krainy, która będziemy odwiedzać. Może to być np. Ancient Greece Trap albo Bunny, I Shrunk The Chimp. Do odwiedzenia dostajemy w sumie aż 11 różnych światów. Każdy ma na siebie inny pomysł, jeśli chodzi o wygląd i klimat. 

Oczywiście, żeby dostać się do kolejnych, musimy we wcześniejszych zdobyć odpowiednie elementy. Jakie to elementy? Otóż na planszach możemy znaleźć:
  • Zegarki,
  • Klucze,
  • Starożytne kamienie.

Na każdej planszy znajdziemy jeszcze zadanie dodatkowe. Zazwyczaj polegają one na znalezieniu kilku małych zwierzątek dla ich rodziców/opiekunów. Mogą to być np. pszczółki lub borsuki. Dzieciaki są pochowane w różnych zakątkach danego poziomu.
SCREEN - 02
A jak wyglądają odwiedzane przez nas poziomy? Może to być dom składający się z kilku pokoi oraz my, rozmiarów piłki tenisowej. Skaczemy po książkach, pływamy w zlewie lub buszujemy na regale z książkami. Inny poziom to ulice, przypominające wiekowy Londyn. Stare karoce, ceglane budynki i wysokie, industrialne kominy. Ten poziom składa się z kilku połączonych obszarów.

Sterowanie jest dość złożone. Nasz zajączek do dyspozycji dostaje skok, podwójny skok, skok z lataniem, turbo skok, atak, pływanie. Możliwości i kombinacji jest całkiem sporo, a ich nauka trochę zajmuje.

Gra charakteryzuje się standardowym mechanizmem autozapisu oraz brakiem języka polskiego.
SCREEN - 03

Audio i Grafika


No cóż. Graficznie, otoczenie i nasze postaci pozostawiają trochę do życzenia. Postaci są dziwnie kanciaste, a interakcja z otoczeniem potrafi generować dziwne zjawiska jak przenikanie tekstur.

W teorii do odwiedzenia dostajemy różne światy. Każdy to inne otoczenie co urozmaica trochę rozgrywkę, jednak są to obszary zamknięte i niezbyt oryginalne w swoim wyglądzie.

Dźwięki są również irytujące i powtarzane. Przede wszystkim mam tu na myśli pomrukiwanie napotkanych postaci co brzmi bardzo nienaturalnie. Sama muzyka jest nawet akceptowalna, chociaż jest zdecydowanie zbyt powtarzalna.
SCREEN - 04

Rozgrywka


Ze znalezionych informacji dowiedziałem się, że gra powstawała przez około 10 lat. To już był dla mnie pierwszy sygnał ostrzegawczy.

Przyznam, że scenka wprowadzająca nieznośnie mi się dłużyła. Przedstawione postaci “tłumaczyły” fabułę gestami i rysunkami na kartkach czy tablicy. Było to dla mnie mega nieintuicyjne. To był drugi sygnał ostrzegawczy, a jeszcze nie zaczęła się właściwa rozgrywka.

Sama fabuła jest dość banalna. Zły doktor, dobra pani profesor. Jedni mają pokrzyżować mroczne plany tego drugiego. Podróże w czasie to dość proste wyjaśnienie odwiedzania przez naszego bohatera różnorodnych lokalizacji. Ta różnorodność przytrzymała mnie przy zabawie “trochę” dłużej.

Sterowanie to kolejny element, który dość mocno kuleje. Skok, podwójny skok, latanie, atak. Ilość możliwości powoduje, że często moja postać wykonywała, coś innego niż chciałem. Dodatkowo kamera czasem robi, co chce i nie zawsze daje się nią obrócić, jak należy. Nie wspominam już, że pływania pod wodą nie ogarnąłem w pełni do tej pory.
SCREEN - 05
Jeśli chodzi o część graficzną, to gra od razu skojarzyła mi się z legendarnym Crashem Bandicootem. Z ciekawości spojrzałem na screeny z 3 części o podtytule Warped. W Clivie grafika jest trochę lepsza i bardziej rozbudowana. Otoczenie zawiera więcej elementów. Problem polega na tym, że ten Crash wyszedł na PlayStation w 1998 roku. To nie powinno tak wyglądać w dzisiejszych czasach, nie oferując w sumie nic w zamian.

W przerywnikach filmowych nie ma dialogów i ciągną się one tak samo jak intro. A dodatkowo przed praktycznie każdą scenką dostajemy ekran ładowania, a po scence… kolejny ekran ładowania. Przez to "zabawa" staje się nużąca… 

Teoretycznie, wytłumaczeniem tych problemów może być fakt, że za całość odpowiadał jeden człowiek, Rob Wassa. Jednak nie zmienia to faktu, że w tę produkcję gra się po prostu słabo.

Reasumując. Jeśli lubisz gry platformowe z lat 90, to możesz tu znaleźć coś dla siebie. Dla mnie to była ciekawa odskocznia. Niestety, ilość pojawiających się problemów szybko zniechęci każdego gracza do dalszej rozgrywki tak samo, jak mnie. Moim zdaniem za tą cenę, która wynosi 30 dolarów, można znaleźć wiele lepszych gier z tego gatunku.

Dziękujemy Numskull Games za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Sentyment — Ta gra przypomina wiele platformówek z lat 90


Minusy:

Thumb Down

Sterowanie — Gra platformowa z uciążliwym i irytującym sterowaniem? Serio?

Thumb Down

Grafika — Oprawa wygląda jak produkcja sprzed 12-14 lat

Thumb Down

Płynność zabawy — Ekrany ładowania pojawiają się zbyt często.

Thumb Down

Intuicyjność — Nie zawsze wiemy, co robić i gdzie iść

4.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Bartosz Skurpel



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz