Recenzja Boti: Byteland Overclocked na Nintendo Switch
Jeden taki może i odhacza największe laury, po tym, jak ukradł całe swoje jestestwo wąsatemu hydraulikowi, ale nie jest jedynym platformowym robotem. Polskie Purple Ray Studio wyszło w zeszłym roku z propozycją gry Boti: Byteland Overclocked, gdzie jako nowy mieszkaniec Bytelandii będziemy musieli pomóc tej komputerowej krainie w… zbieraniu danych. Oczywiście ma to podszytą historię z czyhającym zagrożeniem, ale rdzeniem rozgrywki pozostanie przedzieranie się przez kolejne poziomy i zbieranie bajtów, które odblokują nam dalszą ścieżkę.
Nie będzie to książkowy przykład collectathona, jak niedawne Promenade, bo i bajty nie powinny nigdy stanowić blokady zmuszającej do powrotu i przesadnego kombinowania. To rozrzucona wszędzie i wypluwana przez wszystko waluta, której szybko będziemy mieli pod dostatkiem. Nam pozostaje cieszyć się skakaniem. Bazowo mamy w zestawie podwójny skok, dash, a i atak do odpędzania wściekłych robotów się znajdzie - klasyka!Boti dzieli się na kilka leveli i piszę kilka, bo nie jestem przekonany, co do siedzących w głowie 8, huba w formie miasteczka, gdzie możemy podrasować naszego robota - tak zwiększając mu pasek życia, jak i przebierając w odszukane stroje, oraz uciążliwych kompanów, nieodstępujących nas na krok i powtarzających swoje linie dialogowe do znudzenia. Jestem świadom, że obecna praktyka opowiadania historii przez przyklejonych do nas NPCów jest już wyszydzana, ale te zerojedynkowe roboty latające przy nas sprawiają wrażenie popsutych i zapętlonych w swojej beznadziei. Do utylizacji!
O ile we wrześniu 2023 Boti mógł sobie bezpiecznie siedzieć w PCtowym półświatku, gdzie gatunek platformówek nie jest tak popularny i wypada cieszyć się czymkolwiek, tak przejście przez konsolową granicę zwiększa oczekiwania odbiorcy. Ba, przejście przez tę konkretną, gdzie na straży stoją księżniczka Peach, Yoshi i inni towarzysze Mariana, to dla wielu platformówek pchanie się w gips. Dlatego Boti powinien mieć zapisany w pamięci numer na pogotowie ratunkowe, bo już na starcie takowe było mu potrzebne.Nie chcę być źle zrozumiany - Boti mógł być przyzwoitą grą, a i dla wielu młodszych fanatyków informatyki wciąż może takową się okazać, ale kilka czynników sprawia, że ląduje z hukiem po drugiej stronie barykady. Na pochwałę na pewno zasługuje spójność świata, której jednocześnie trzeba oddać pewną innowacyjność. Wszystko jest skąpane w cyber-świecie i tamtejszej terminologii, co może być miłą odmianą od przedzierania się przez etap lodowy, ognisty i jakiś tam pustynny.
Tyle że wszystko oglądamy przez ekran Switcha, a ten do najpiękniejszych nie należy. Rozmycia ekranu sięgają tu poziomu bolących oczu i w trakcie grania należy w pokorze zmówić jakieś szybkie modlitwy o premierę nowego sprzętu Nintendo. Z Botim ten sobie w ogóle nie radzi, a sama gra i tak miała swoje problemy wcześniej. Słyszałem, że nasz robot jest dość wstydliwy i potrafi zapaść się pod ekran, czego doświadczyłem w pierwszych 10 minutach gry. Sama opcja odblokowania postaci w menu powinna budzić obawy. Skorzystałem z niej, przeniosło mnie do huba i wiedziałem jeszcze mniej niż wcześniej.Tyle że ja nauczyłem się wybaczać wiele technicznych niedoskonałości (każdy prawdziwy switchowiec to ma), a okulary na nosie pozwalają zwalczyć rażące piksele. Nieuleczalny problem mam jednak z brakiem dynamiki w grach, a Boti nie porusza się wcale. On się wlecze. Jeśli graficznym defektem były bolące oczy, tak spontaniczna przebieżka Botim kończy się u mnie bolącą głową. Nie jestem teraz nad wyraz złośliwy - ja naprawdę cierpię i krwawię od środka. Boli w człowieku. Rozumiem, że to ma być gra dla najmłodszych, ale wydziedziczyłbym dziecko, jakby nie nadążało za tym gościem. Może i technologiczny aspekt Switcha dorzucił swoje, bo klatkarz raczej nie rozpieszcza, ale momentami leniwiec z Zootopii wydawał się błyskotliwym i bystrym rozmówcą w porównaniu do tych skoków.Fajnie, że Purple Ray przemyca trochę różnorodności w niektórych bardziej efektownych sekwencjach, bo nawet jeśli się powtarzają, to działają na plus całości. Super, że się dobrze obracają w takim technologicznym świecie i zgrabnie uszyli ten krajobraz pod wymiar platformówek. Nawet jeśli nie będzie z nim szła przesadna ciekawość odbiorcy, a niektóre assetty się zestarzeją na naszych oczach, to jest to coś innego. Tyle że na tym musiałbym skończyć wyliczankę pozytywnych stron ich produkcji.
Zawsze można bronić Botiego tym, że jestem starym dziadem i to gra nie dla mnie, ale ja kocham platformówki i uważam, że ich spłycanie pod dzieci jest błędem. Wszystkie najlepsze przebijają się do graczy niezależnie od wieku. Boti tego zwyczajnie nie zrobi. Pewnie byłby grą 5/10, ale że to wersja Switchowa, która kuleje, to musimy iść odpowiednio niżej.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie WireTap Media
*Gra oferuje kooperację, gdzie drugi gracz może dołączyć z doskoku. Wybaczcie brak przetestowania z mojej strony, ale nie miałem w swoim otoczeniu ludzi, których bym nienawidził na tyle, by ich wpychać w tę niedolę.
Plusy:
Innowacyjny świat technologii, który zgrabnie dostosowano do platformowych standardów
Okazjonalna różnorodność w formie efektownych sekwencji spełnia swoje zadanie
Minusy:
Irytujący towarzysze, których kwestie dialogowe zdają się zapętlone do znudzenia
Przerażająco wolny protagonista, który robi Neo bez Matrixa
Technologiczny aspekt na Switchu kuleje i oczy mogą rozboleć
Bugi - Postać ma tendencje do zapadania się pod ziemię