Bloodless-1600x900

Właściciel zdjęcia: Point N’ Sheep

Recenzja Bloodless na Nintendo Switch

W Dark Souls każdy chował się za tarczą, to Bloodborne nam ją zabrał i kazał masterować uniki. Jak już okiełznałeś dodge, to powiedzieli Ci naucz się parować w Sekiro. Bloodless to produkt mocno inspirujący się soulslike’ami. Gra studia Point N’ Sheep ubiera całość w retro szaty i zabiera nas na podróż do Bakugawy. Jako ronin Tomoe zmierzymy się z jej przeszłością i spróbujemy zdetronizować swojego byłego mistrza.

Sęk w tym, że ta obiecała sobie zerwanie z przemocą i nie ma zamiaru nikogo krzywdzić… Naszą jedyną bronią będzie pozbawienie przeciwników broni i zmuszenie ich do bezradnej ucieczki. Bloodless to gra w parowanie. Jeśli nie jestem fanem, to omijaj ją szerokim łukiem.
48bd49ca-7e50-421b-ae70-8384a9e59647
Naszym zadaniem będzie zarządzanie staminą i wielofunkcyjnym dashem. Spełnia on swoją rolę dystansującą i pozwalającą uniknąć ciosu przeciwnika, ale i służy do wspomnianego wytrącania wrogich mieczy. W tym celu musimy wyczekać atak przeciwnika i wykonać dash w jego stronę. Ten pozbawiony broni ucieknie, a My przejdziemy dalej.

Nie jest to roguelite, nie ma tu kary za śmierć, a kończące się listki herbaty (fiołki ze zdrowiem) idzie uzyskać za każdym rogiem i przy większości wyjątkowo hojnie rozstawionych checkpointów (ognisk). Nie jest to więc pozycja nastawiona na zrównanie gracza z ziemią i nie należy się jej bać w tych samych kategoriach, co jej starszych kolegów od From Software. Jednak podobnie do nich wymagana będzie adaptacja do reguł gry.

Nie będzie za tym szła ta sama satysfakcja z pokonania pozornie niemożliwego, ale w tej minimalistycznej formie wyzwania też da się dobrze bawić. Wrogowie naturalnie będą ewoluować. Początkowe chłopy z jednym atakiem będą zamieniać się w coraz bardziej rozwiniętych samurajów. Ci będą mieszać swoje ataki, jak i ich tempo, wytrącając nas z rytmu i wymagając wyciągnięcia lekcji. Tu wrogów należy się po prostu uczyć na pamięć. Znać ich kombinacje i wykorzystać je na swoją korzyść. Jest to o tyle wygodne, że praktycznie każda walka jest poprzedzona zapisem, więc powrót do kolejnej próby jest natychmiastowy i łatwiej się namówić na powtórkę - osobiście lubię takie podejście do tematu, bo łatwiej się uzależnić.
db17a48c-06f2-4d09-94b5-650686e92a42
Drugą stroną tego medalu, przemawiającą za takim łaskawym checkpointem, jest niechęć do podróży pieszej jako Tomoe. Ależ ona jest przerażająco wolna! Rozumiem, że ma być postacią wiekową, ale z racji wyszkolenia mogłaby się ruszać nieco szybciej niż 70-letnia babcia szukająca miejsca w autobusie. Wystarczyło, żeby robiła to, jak 70-letnia babcia biegnąca skorzystać z promocji na otwarcie supermarketu. Nawet jak biegnie, to krew mi się gotuje. Nienawidzę takiego poruszania i potrafi ono wywrócić każdą grę. Gdy tylko przyszło mi przebiec jakiś większy teren (mapa nie jest bardzo duża, ma podział na sekcje, ale wciąż bieg nieunikniony), to bliżej mi było do taktycznego wyjścia z gry.

Gra jak Bloodless, nastawiona na nabywanie umiejętności i naukę przeciwników, nie powinna w tak przykry sposób przedstawiać nam całej reszty. W zasadzie tu wcale nie musi być jakiejkolwiek “reszty”! Seria wyzwań na polu walki, bo przecież i tak walczymy tu na zamkniętych arenach, byłaby wystarczająca, a za każdym razem, gdy Bloodless stara się być czymś więcej - zawodzi. Oprócz wędrówki tak nudnej, jak tylko może ona być, dostaniemy ogrom ekspozycji. Fabularnego pitu pitu, któremu daleko do zaciekawienia gracza. Kiedy Ty czujesz się mocny, zrobiłeś kilka fajnych dashy i chcesz tego więcej, to gra zacznie zasypywać Cię dialogami, wydłużając czas rozgrywki do i tak skromnych 4 godzin.

W skład zestawu wchodzi oczywiście rozwój, nabywanie technik, poznawanie nowych herbatek leczniczych, jak i ciosy Ki. Nieco burzące ten niewaleczny aspekt całości. Tomoe miała wyzbyć się przemocy, ale już uderzyć kilka razy, żeby pozbawić gościa staminy, to spoko. Należało mu się. Choć ataki Ki poznajemy szybko, pewnie są niezbędnym rozwinięciem całości, to gryzły mi się z wizją, którą Bloodless samo przyjęło. Zrobimy grę stricte o parowaniu, ale tak naprawdę damy Ci zadawać ciosy? Meh…
027a6abb-eb9e-47af-b00f-8c2726f2899b
Wszystko wygląda wyjątkowo, wyróżnia się na tle innych indyków, a nawet ma przesłanki czegoś bardzo dużego w świecie nieskobudżetówek. W ogólnym rozrachunku zbyt wiele prostych aspektów zostało zaniedbanych. Poruszanie się mnie wewnętrznie dusiło, a dialogi były na tyle pasjonujące, że kliknąłem wszystkie przyciski pada, szukając opcji skip. Na polu walki jest zdecydowanie lepiej i to tam Bloodless będzie was bawiło. Sprytnie wkręcając was w całość i zmuszając do powtórki (czyt. pozostania przy grze na dłużej).

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Honest PR


Plusy:

Thumb Up

Intrygujący pomysł na protagonistę rezygnującego z krwi i przemocy

Thumb Up

Przeciwnicy manewrują atakami i tempem, zachowując świeżość

Thumb Up

Radość z wyciągniętych lekcji i bezbłędnie przeprowadzonych walk

Thumb Up

Minimalistyczny styl artystyczny

Thumb Up

Łatwość do powtórki z wyzwania za sprawą hojnie rozstawionych checkpointów


Minusy:

Thumb Down

Stanowczo za dużo ekspozycji i fabularnego gadania wyciągającego nas z akcji

Thumb Down

Poruszanie się postacią jest przeraźliwie wolne

Thumb Down

Ataki Ki burzą mi koncepcję, którą gra sama przyjęła na starcie

7 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz