Najpierw kazali sporo czekać, a teraz sypią kolejnymi odsłonami z rękawa. Okres pomiędzy wydaniem 2 i 3 części Bayonetty to była przepaść, a teraz trudno mówić o tęsknocie. Zamiast kolejnego roztańczonego siekania, mamy nieco kontrowersyjną przygodową grę akcji z łamigłówkami. Zapowiadając, zmrozili krew w żyłach fanów, a od 17 marca 2023 roku próbują ją przywrócić do właściwej temperatury.
Książka dla najmłodszych
Fabularnie lądujemy na początku osi czasu, poznając Cerezę (Bayonettę), jako raczkującą wiedźmę. Przyuczana do “zawodu”, tęskniąca za bliskimi, mająca bardzo ograniczone zdolności i pluszaka w ręku. Pragnąc spotkać się z więzioną matką, będzie musiała udać się do zakazanego lasu i kroczyć ścieżką tajemniczego białego wilka. O ile fabuła nie niesie ze sobą wiele nowości dla stałych bywalców, a kolejne warstwy genezy bohaterki dodaje dość oszczędnie, to trudno na nią narzekać. Miewa swoje momenty, emocjonalny finał, a nawet bez tych atutów opakowana jest w sposób niezwykle urokliwy. Stylem przypominając nieco Okami, garściami czerpiąc z baśni dla najmłodszych. Skoro potrafiła urzec starego dzioda, to najmłodsi będą oczarowani. Taki też jest target, bo choć zdarzają się tu mroczniejsze akcenty, sporo tu walki, to jednak ta otoczka nie pozostawia złudzeń.
Głównym bohaterem okazuje się jednak narratorka, która uzupełnia bajeczną całość i swoim występem potrafi zaangażować nas w opowieść jeszcze mocniej. Każde modulowanie głosu na poczet odczytania wypowiedzi postaci, to uśmiech na mojej twarzy. Świetna robota.
Brothers: A Tale of Two Sons
Założeniem gry, jest kierowanie dwiema postaciami jednocześnie. Jakkolwiek uciążliwie to brzmi na papierze, tak twórcy zadbali o jak najbardziej przystępne sterowanie. Lewa strona pada poświęcona jest w pełni Cerezie, podczas gdy prawa należy do jej świeżo opętanego pluszaka, Cheshire’a. W tytułowej bohaterce siły próżno szukać więc walką rąk sobie nie brudzi. Za uderzenia i przedzieranie się przez wszelkie barykady odpowiada kot znany z Bayonetty 3. Cereza dochodzi do głosu ze swoimi tanecznymi skillami, zakładającymi krótkotrwałe przytrzymanie przeciwnika i ułatwienie towarzyszowi dokonania kociej masakry. Kręciłem analogiem, żeby wytańczyć sobie jakieś zaklęcie, choć szybko doceniłem możliwość automatycznego pomijania tej funkcji. Jak coś wymaga ode mnie notorycznego kręcenia gałką w joy-conach, które słyną z driftu, to mnie od środka skręca. Zresztą to zawsze ubogi i tani motyw gameplayowy.
Ich współpraca nie ogranicza się jednak tylko do walki. Podróżowanie po lesie jest utrudniane przez liczne łamigłówki środowiskowe. Należy mieć na uwadzę, że bez Bayo w pobliżu kociak słabnie, więc nie można ich rozdzielać na zbyt dalekie odległości. Często napotkamy zablokowane rozmarynem ścieżki, z którym nie lubi się nasz podręczny demon. Szare komórki będą musiały być uruchomione, żeby znaleźć mu bezpieczną alternatywną trasę. Od rzucania nim na niedostępne dla nas skarpy, po przywoływanie do siebie, kiedy jest już bezpiecznie. Nic szczególnie trudnego, ale przyjemna, bardzo kreatywna rozgrywka. Rozwija skrzydła, kiedy Cheshire zdobywa moc różnych żywiołów, a i my jesteśmy zachęcani do większej eksploracji, w celu rozwoju naszego duetu. Nutka metroidvanii. Bez tego można mieć wrażenie, że to totalnie liniowa zabawa. Trasa uatrakcyjniona jest przez różnorakie wyzwania, do których przenosimy się przez portale. Stali bywalcy serii powinni być do takich motywów przyzwyczajeni.
Nigdy nie odczuwałem dyskomfortu, podróżując po lesie dwiema postaciami jednocześnie. Jeśli jakiś zgrzyt miał miejsce, to przy walkach. Niestety, twórcy chyba wyczuli tych dyszących za uchem fanów, którzy nie akceptują nowej Bayo. Bali się szlochających o slashera ludzi i nawciskali tyle walki, ile zdołali unieść. Problem w tym, że tutejszy system zwyczajnie nie jest ciekawy. Chaotyczny i nudny, to trafniejsze określenia. O ile ten chaos jest cechą tej serii, tak łatwiej nim kontrolować w slasherowych odsłonach, co rodzi sporą frajdę. Tu pojedynki traktowałem jak smutną konieczność, naparzając w ZR (odpowiedzialne za atak) z uporem maniaka. Pod kątem wrogów trudno o zachwyt, a o zaangażowaniu podobnym do książkowej opowieści zwyczajnie nie może być mowy. Festiwal ziewania.
Późno już, musisz iść
O ile wiele rzeczy się tu zgadza i jest naprawdę zgrabnie podanych, tak uważam, że gra nadużywa naszej gościnności. Historia rozciągnięta na 13 rozdziałów książki zajmie nam około 10h (raczej więcej, niż mniej), które potrafiły zmęczyć. Zdecydowanie lepiej by wyszli skracając całość, przyspieszając mozolne wylewanie fundamentów. Bardzo wolno się to rozkręca, przez co można dostać szybkiej zadyszki, mimo wszechobecnego uroku. Inne rozłożenie akcentów też by nie zaszkodziło. Rozumiem, że to Bayonetta, więc walka być musi, ale to nie TA Bayonetta, więc niech już będzie jej mniej.
Finalnie nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy gra przekona tych, których zrazili zapowiedzią. Sam nie jestem wielkim fanem i do oburzenia było mi daleko. Jest to udana gra… ale nie wiem, czy aż tak, żeby stopić te najbardziej skostniałe serca. Każdy sceptycznie nastawiony powinien zacząć od dostępnego na eShopie dema, które powinno rozwiać ewentualne wątpliwości.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Conquest